Lubię Quasiego.
To prawda: czasem mnie trochę wkurzał, a czasem nawet trochę bardziej niż trochę. Nieraz go podgryzałem (raz sam się przy tym boleśnie pogryzłem) i mogę śmiało stwierdzić: fajny był z niego herbatnik. Tym razem jednak pogubił się zupełnie.
Quasi najwyraźniej uważa, że kara śmierci jest aborcją.
Nie, nie napisał tak wprost, ale to nieuniknienie wynika z jego tekstów. Nie wierzycie?
Jakiś czas temu Quasi uroczyście i elegancko poinformował, że opuszcza Salon.
"(...) jestem zmuszony Cię [Salonie24 - przyp. Amin] opuścić. Mimo deklaracji odejścia, chciałbym jednak pozostawić - przynajmniej na jakiś czas - u Ciebie swoje rzeczy, gdyż myślę o tym, by jeszcze kiedyś Cię na chwilę odwiedzić, bowiem parę miesięcy temu zobowiązałem się napisać cykl elaboratów na temat aborcji, i jeśli/kiedy uda mi się wreszcie tego dokonać, chciałbym Ci go zaprezentować. Tymczasem będę Cię z zewnątrz obserwował, patrzył jak wraz z odpływem najwartościowszych gości tracisz resztki władz umysłowych (...)"
Jak widać Quasi postawił sprawę jasno: wypadł z Salonu. Odwiedzi nas tylko przelotnie by opublikować jakieś teksty o aborcji. Do tego czasu będzie obserwował Salon24 z zewnątrz.
No i teraz: wbijam się do wyrusa i co czytam? Quasi wypowiada się na temat kary śmierci!
A przecież miał się wypowiedzieć wyłącznie w sprawie aborcji, nie?
Nie znajduję innego wyjaśnienia niż takie, że Quasiemu pomyliły się pojęcia.
Quasi! Mój przyjacielu! Nie idź tą drogą! Posłuchaj przyjaznego Ci człowieka: kara śmierci to NIE jest aborcja. Naprawdę.
A jak mi nie wierzysz, to zajrzyj do wikipedii:
Kara śmierci.
Aborcja.
