Amin Amin
121
BLOG

Nie zagłosuję na Korwin-Mikkego jeśli dostanę dobry powód.

Amin Amin Polityka Obserwuj notkę 77

       Jeśli ktoś jest liberałem - ale takim od Misesa i Hayeka, a nie takim od Dworkina i Rawlsa - znaczy się jeśli ten ktoś uważa, że podatki powinny być niskie i proste, że praw powinno być niewiele, ale za to ściśle egzekwowane, że powinien być zniesiony przymus ubezpieczeń, że państwo nie powinno zajmować się redystrybucją majątku swoich obywateli itd, itp... no więc jeśli ktoś jest takim liberałem, to chyba nie znajdzie w tych wyborach kandydata bliższego jego poglądom niż Janusz Korwin-Mikke. Ja w każdym razie takim właśnie liberałem jestem i lepszego kandydata nie widzę (od razu wyjaśniam patriotom - szczególnie tym genetycznym - że te moje postulaty wynikają po części z przekonania, że tylko Polska realizująca postulaty liberalne ma szanse przetrwać i się rozwijać)

       I tu pojawia się pewien kłopot. Ja na Korwin-Mikkego głosować nie chcę. Nie lubię faceta. No nie lubię i już. Drażni mnie jego sposób wysławiania się, niezdolność do uznania swoich błędów, niechęć do poznawania nowoczesnych technik komunikacji... No mógłbym wymieniać tak jeszcze długi czas. Generalnie nikt tak mnie nie drażni jak Korwin-Mikke o czym pisałem np tu tu i tu i dlatego chętnie bym nań nie zagłosował.

     Jednakowoż gdy sprawy dotyczą polityki (lub interesów) nie pozwalam - a w każdym razie bardzo się staram nie pozwolić - by moje decyzje wynikały z emocji. W tych dwóch dziedzinach jestem zwolennikiem chłodnej kalkulacji. No i żeby nie głosować na najbliższego mi kandydata potrzebuje jakieś dobrego powodu. Będę bardzo wdzięczy jeśli ktoś mi takiego powodu dostarczy. Pomożecie?

     Od razu ostrzegam, że z tym powodem może nie być łatwo. Całkiem niedawno wydawało mi się, że takie powody mam i będę mógł z czystym sumieniem zagłosować na kogo innego (jeśli ktoś bardzo ciekaw to wyznam, że moimi kandydatem drugiego wyboru był Jarosław Kaczyński). Niestety za każdym razem gdy rozważałem taki dobry powód odzywało się we mnie Jakieś Licho i po krótkiej wymianie zdań nieodmiennie odkrywałem, że ten dobry powód wcale nie jest taki dobry. Nabrałem strasznie przykrego podejrzenia, że to nie żadne powody są a jedynie preteksty, wykręty i racjonalizacje: jak się chce psa uderzyć wtedy każdy kij dobry nie?.

     Zaraz przedstawię te powody tylko jeszcze skrobnę słówko co to jest ten dobry powód. Według mnie dobry powód musi być po pierwsze spójny logicznie, racjonalny i powinien wskazywać w jaki sposób niegłosowanie na Korwin-Mikkego w pierwszej turze przysłuży się dobru państwa i jego mieszkańcom - jak rozumiem to dobro napisałem w pierwszym akapicie.

No do do roboty.

Wykręt nr 1.

"Ten Korwin-Mikke ma bardzo dużo racji, ale na niego nie zagłosuję, bo on i tak nie ma żadnych szans na dobry wynik." (Za dobry wynik rozumiem wszystko powyżej 5%. Znośny wynik to miedzy 3 a 5%)

    Ten wykręt zachowywał pozory racjonalności tylko w pierwszej chwili. Bo w drugiej chwili Jakieś Licho odezwało się nieśmiało:

- Dobrze rozumiem, że ty i tobie podobni nie zamierzacie głosować na najbliższego wam kandydata bo JKM nie ma szans na dobry wynik?

- Tak - potwierdziłem bez wahania mając nadzieję że Licho zamilknie i pozwoli mi się napawać słusznością argumentu. Niestety, nie pozwoliło:

- A tak z ciekawości: czemu wasz kandydat nie ma szans na dobry wynik?

- No cóż - odpowiedziałem niechętnie - ludzie nie chcą na niego głosować.

- A ile trzeba uzyskać głosów, żeby wynik był dobry?

- Przy zakładanej frekwencji ciut poniżej 50% wystarczy jakieś 700 000 głosów.

- I co, myślisz, że was, tych liberałów od Misesa i Hayeka, jest tyle?

- Uważam, że jest nas więcej.

- Aha. - powiedziało Licho - Popraw mnie jeśli coś źle zrozumiałem, ale JKM nie ma szans na dobry wynik bo wy na niego nie głosujecie. A wy na niego nie głosujecie, bo JKM nie ma szans na dobry wynik. Coś pokręciłem?

Trochę się zacukałem: no faktycznie nie wypadło to najlepiej. Niemniej miałem w zanadrzu jeszcze jeden dobry powód.

Wykręt nr 2

"Korwin-Mikke zniechęca neutralnych potencjalnych wyborców swoim radykalizmem i przez to szkodzi idei liberalnej w Polsce. Ludzie nawet nie mają szansy dowiedzieć się o co chodzi z tym liberalizmem, bowiem radykalna forma przekazu im to uniemożliwia. Na Korwina nigdy nie zagłosuje więcej niż 2-3 procent wiernych wyborców."

- No i co z tego, że Korwin Mikke zniechęca neutralsów? - zapytało Jakieś Licho kiedy zwerbalizowałem mój powód.

- Jak to co z tego? W ten sposób nigdy nie wejdziemy do Sejmu i nigdy nie będziemy mieli realnego wpływu na politykę.

- A dlaczego?

Zatkało mnie. Może i poprzednią rundę Jakieś Licho wygrało, ale tym razem te pytania były jakieś głupawe. Niezrażone Licho kontynuowało:

- Przed chwilą powiedziałeś, że potrzebujesz 700 000 głosów. Pomnóżmy to przez dwa, a co. Chciałbyś zebrać 10%? Miła perspektywa?

- Ano miła... - rozmarzyłem się nieco

- No to jeśli chcesz zebrać zaledwie 1 400 000 głosów to, co cię do, jasnej cholery obchodzi pozostałe 28.600 000 wyborców zniechęconych do JKMa?

- No ale...

- Ale co?

- Ale - broniłem się już całkiem bez przekonania - pełna władza...

- Nie wydurniaj mi się tu - Jakieś Licho nie było w nastroju na wysłuchiwanie bajek - Gdyby waszym celem było zdobycie większości parlamentarnej to elektorat negatywny byłby poważnym problemem. Ale jeśli chcecie być trzecią/czwartą siłą w parlamencie to ilość ludzi zniechęconych nie ma żadnego znaczenia. Żadnego. Liczy się tylko ilość pozyskanych.

Tu poczułem się raźniej. Ilość ludzi pozyskanych...

- No i właśnie tu jest problem - powiedziałem - Na JKMa głosują tylko wyznawcy. On nikogo tą swoją argumentacja nie pozyskuje...

- Ciebie pozyskał, prawda?

- No prawda. Ale ja to tylko jeden głos.

- Pozyskał też ciut ponad 430 000 wyborców w czasie wyborów do parlamentu w 1993 roku, prawda?

- Prawda, ale to było dawno...

- No to ugryźmy sprawę z drugiej strony. Czy to prawda, że JKM ma duże poparcie wśród młodzieży?

- Prawda.

- Jak duże.

- spore. Nie mam w tej chwili danych, ale jesli dobrze pamietam to zwykle jest to poparcie dwucyfrowe.

- No to powiedzmy 10%. Może być?

Kiwnąłem głową. Byłem pełen złych przeczuć, choć jeszcze nie wiedziałem do czego zmierza Licho. Niestety wkrótce się dowiedziałem:

- Jak myślisz, ile osób dostaje co roku pierwszy dowód osobisty?

- No nie wiem. 500 000? 550 000?

- Powiedzmy, że 500 000. No to by znaczyło, że JKM co roku pozyskuje  najmniej 50 000 ludzi. W ciągu siedemnastu lat po wyborach w 1993 roku pozyskał zatem... - Licho zawiesiło głos a ja dokończyłem zdanie zupełnie ignorując jego ironiczne spojrzenie:

- najmniej 850 000 ludzi...

- Do tego należy dodać wyborców z pierwszych wyborów. Razem daje to wam trochę ponad milion dwieście tysięcy. Mnie się wydaje, że jak na gościa, który nikogo nie jest w stanie pozyskać, który odstrasza neutralnych wyborców i nie umie się komunikować to 1 200 000 pozyskanych zwolenników nie jest najgorszym wynikiem, czy jest?

- No dobra, ale to się jakoś nie przekłada na wyniki wyborów!

- To zupełnie inna sprawa. Na razie ustaliliśmy, że JKM pozyskuje nowych zwolenników mimo swojej retoryki (a może dzięki niej) i że ilość pozyskanych byłaby całkowicie wystarczająca do uzyskania dobrego wyniku wyborczego. Zatem problemem nie jest pozyskiwanie nowych zwolenników - problemem jest ich utrzymanie. Coś ich zniechęca. Co?

- No już Ci mówiłem...

- No, mówiłeś, ale to się kupy nie trzyma. Po pierwsze ludzie tacy jak ty odchodzą bo JKM nie ma szans na dobry wynik, a nie ma dobrych szans bo ludzie odchodzą. Po drugie ludzie tacy jak ty odchodzą bo JKM nie potrafi nikogo pozyskać mimo, że pozyskał was w liczbie większej niż wystarczająca do uzyskania dobrego wyniku wyborczego - martwicie się, że zniechęca neutralsów którzy was w ogóle nie  powinni obchodzić. Masz jeszcze jakieś dobre powody?

Oczywiście, że miałem.

Wykręt nr 3

"Korwin Mikke to maksymalista. U niego liczy się tylko wszystko albo nic. Nie ma miejsca na normalna politykę która jest sztuką uzyskiwania tego co możliwe. To doktryner! On nie uznaje żadnych kompromisów!"

- (...) i właśnie dlatego - kontynuowałem - ludzie się zniechęcają.

Licho popatrzyło na mnie przeciągle po czym zadało pytanie znużonym z lekka głosem:

- Ty w to naprawdę wierzysz?

- Oczywiście! - próbowałem nadać mojemu głosowi ton absolutnej pewności. Wyznam w tym miejscu, że wcale tej pewności nie czułem, wcale.

- A skąd wiesz, że JKM jest taki?

- No jak o skąd! Zewsząd. Każdy to wie. Wystarczy go posłuchać.

- Takie rzeczy opowiada, kiedy jest pytany o swoje poglądy, poglądy to poglądy. Ja cię pytam: czy robiąc politykę, rzeczywiście jest tak doktrynalny jak to przedstawiłeś?

- Tak właśnie uważam.

- Aha. No to przyjrzyjmy się temu doktrynerowi maksymaliście w działaniu. Mamy rok 1993, Alojzy Pietrzyk zgłosił wniosek o wotum nieufności dla rządu Suchockiej. Reprezentanci rządu negocjują z posłami UPR warunki poparcia. Czego domaga się JKM w zamian za poparcie?

- Zmniejszenia stawki VAT i pomocy przy reprywatyzacji.

- Tylko tyle? A mówiłeś, że to maksymalista, że dla niego to albo wszystko, albo nic. No jakże to tak? Nie zażądał zniesienia podatku dochodowego? Przymusu poboru do armii? Zmniejszenia liczby posłów? Legalizacji narkotyków?

- No nie...

- Chcesz powiedzieć, że wybrał drobną część swojego programu i w zamian za ich realizację był gotów podtrzymać działalność socjalistycznego rządu?

- No...

- I co, nadal twierdzisz, że JKM jest taki jak to przed chwila twierdziłeś? A może jednak jest trochę tak, że on uczciwie i szczerze przedstawia swoje poglądy a następnie stara się zrealizowac to co możliwe? 

      Poczułem się jak skończony dureń. Tym bardziej, że przypomniałem sobie jak JKM kiedyś na spotkaniu wyborczym opowiadał, że jego warunki były wtedy do spełnienia dla większości rządowej - tak w każdym razie miały deklarować prominentne osoby z tego rządu. Niestety jeden z negocjujących posłów ze strony Suchockiej nie zechciał przedstawić decydentom tej oferty we właściwym czasie i sprawa upadła... Milczałem zażenowany łatwością z jaką moje dobre powody nie wytrzymywały nawet 5 minut w konfrontacji z rzeczywistością. Jakieś Licho nie pozwalało jednak na niedopowiedzenia:

- Albo - powiedziało - kwestia sojuszy przedwyborczych. Do ostatnich wyborów JKM poszedł razem z jurkowcami i giertychowcami. Troche cię to zdenerwowało, prawda?

- No prawda.

- Ale Twoje zdenerwowanie nie wynikało z tego, że JKM jest zbyt doktrynalny. Zdenerwowałeś się z całkowicie innego powodu: uważałeś, że nie powinien się bratać z narodowymi socjalistami.

- Prawda.

- To znaczy, że krytykowałeś go za zbytnią elastyczność a nie sztywność. To trochę bez sensu krytykować faceta za jedno i drugie na raz, nie sądzisz.

Sądziłem. A licho dalej wyżywało sie na mnie bez litości:

- Gdybyście wy, liberałowie, głosowali na swojego kandydata to byście mieli normalną 15 - 20 osobową reprezentację parlamentarną, a JKM mógłby w czasie takiej kampanii wyborczej jak ta sprzedać wasze głosy w zamian za korzystne rozwiązania ustrojowe. Wy jednak nie dajecie mu szansy i domagacie się skuteczności. Głosujecie na innych kandydatów w nadziei, że coś dla was zrobią. To strasznie głupie jest - bo czemu taki Kaczor miałby coś dla was zrobić skoro ma wasze głosy za darmo?

Milczałem szukając innych dobrych powodów. I szukam ich do dziś.

****

Obiecałem Jakiemuś Lichu, że jeszcze z nim zagadam, ale trochę mi wstyd tak po prostu się poddać. To co, przyjaciele liberałowie, pomożecie?
 

Amin
O mnie Amin

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka