Wczoraj poprosiłem o dobre powody do niegłosowania na Janusza Korwin-Mikke. Ku mojemu zaskoczeniu dwóch szacownych komentatorów uznało, że takim powodem jest niechęć kandydata do sprawowania funkcji prezydenta. Oddam głos im samym:
Eumenes:
"(...)nade wszystko - JKM ani trochę nie chce wygrać!
Po cóż głosować na kogoś, kto nie chce wygrać?"
eFlash:
"Jednak taki niepodważalny powód istnieje. Niestety.
Korwin powiedział, że nie chce być prezydentem. Sam to słyszałem. I to jest, niestety, dyskwalifikujące. Nie chcę na prezydenta osoby, która nie che nim być."
Moim zdaniem to akurat jest wielka zaleta tego kandydata.
Władza państwowa - w tym władza prezydenta - polega na zmuszaniu innych ludzi do robienia tego czego w innym razie by nie zrobili. Człowiek który pragnie władzy, który pragnie zmuszać innych ludzi by robili to czego w innych okolicznościach by nie zrobili, jest z punktu widzenia wolnościowca osobą dość podejrzaną, nie?
Dawanie władzy człowiekowi który jej pragnie jest jak zatrudnianie pedofila do prowadzenia chóru chłopięcego. W końcu tak bardzo mu zależy...
Gość który nie chce władzy nad innymi ludźmi, daje większą szansę, że tej władzy nie nadużyje jeśli zostanie nią obdarzony, niż jakiś facet spocony w pogoni za władzą, dla której to władzy sprzedałby własną matkę.
Drogi Eumenesie! Drogi eFlashu!
Oddalibyście Pierścień Władzy Sauronowi albo Sarumanowi tylko dlatego, że go chcieli?
Na marginesie: z punktu widzenia liberała to jest pewna przewaga monarchii dziedzicznej nad demokracją. W monarchii może sie zdarzyć, że władzę odziedziczy człowiek, który nie lubi zmuszać innych ludzi do robienia rzeczy na które nie mają ochoty. W demokracji władze dostają ci, którym na władaniu zależy.