Marcin Hałaś Marcin Hałaś
462
BLOG

Chocholi taniec Sikorskiego

Marcin Hałaś Marcin Hałaś Polityka Obserwuj notkę 1

Każdy człowiek może robić z siebie błazna i idiotę – to jego wolny wybór. Jeżeli jednak przy okazji kompromituje Polskę na arenie narodowej – to jest to już ponury dramat, a nie ucieszna komedia. I właśnie do dramatu sprowadza się chocholi taniec Radosława Sikorskiego – dziś drugiej osobie w państwie, do niedawna ministra spraw zagranicznych.
 

„Olbrzym sunący światem krokiem lunatyka” – pisał kiedyś o Polsce rządzonej przez pseudoelity poeta Bohdan Urbankowski. Radosław Sikorski to raczej karzeł, zataczający się przez Europę krokiem pijanego – oczywiście w metaforycznym, politycznym sensie. Okres sprawowania przezeń funkcji ministra spraw zagranicznych to – mówiąc językiem młodzieżowym – nieustanny event autokompromitacji. Ostatni rok przyniósł w tym zakresie szczególnie wiekopomne dokonania „Sikorki”.
 

Minister zajmujący się polityką zagraniczną powinien mieć nerwy ze stali. Sikorski zademonstrował, iż posiada co najwyżej kłębek szmacianych nerwów. Jego słynne histeryczne szepty do przedstawicieli Majdanu w czasie negocjacji z Janukowyczem: „Wszyscy zginiecie!” zdyskwalifikowały go jako poważnego polityka. Tym bardziej, że Janukowycz szykował się już do ucieczki. Gdyby Sikorski wyczuł ten moment – mógłby koniec Janukowycza przedstawić jako sukces swojej misji. A tak – Janukowycz ewakuował się skutecznie, Sikorskiemu z negocjacji pozostała jedynie sromota i niesława.
 

Niczego go to nie nauczyło. Według nowej relacji  tygodnika „Wprost” Sikorski miał w specyficzny sposób, z podobną delikatnością i wyczuciem sytuacji, żartować z ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Podczas szczytu NATO w Newport  - Sikorski (wówczas jeszcze) szef polskiej dyplomacji podszedł do swojego ukraińskiego odpowiednika, po czym rubasznie klepnął go w plecy i zażartował: „Nie możecie Rosjanom oddać tego Donbasu? Nie byłoby problemu!” Jeśli relacja jest prawdziwa, to w podobny sposób politykę robił chyba tylko Nikita Chruszczow, waląc butem w mównicę podczas sesji ONZ. Jeżeli w Newport Sikorski butów nie zdjął – to chyba tylko dlatego, że miał w nich pełno słomy.
 

Dziwią się i narzekają komentarzy polityczni, że Polska przestawał być partnerem w rozmowach o Ukrainie. Negocjacje prowadzone są teraz pomiędzy Rosją, Ukrainą oraz Niemcami i Francją jako mediatorami. Ale co w tym dziwnego, jeżeli polską dyplomacją kierował człowiek o intelektualnym pokroju Nikity Chruszczowa? Chruszczow miał jednak za sobą przynajmniej wielkie sowieckie imperium. Sikorski posiada co najwięcej tylko wielkie własne ego.
 

Kolejna kompromitacja – wywiad, w którym Sikorski mówił o tym, że Putin składał Tuskowi propozycję rewindykacji Lwowa, czyli udziału w rozbiorze Ukrainy. Następna kompromitacja – wycofanie się z tej wypowiedzi umotywowane (nazwijmy rzecz po imieniu) sklerozą. Profesor Jadwiga Staniszkis mówiła: „A Sikorski, jeżeli w „Politico” powiedział prawdę,  nie powinien wycofywać się. Bo odwrót wykańcza go jeszcze bardziej. W takich sprawach trzeba mieć silne nerwy, których on nie wykazał.” Podsumujmy: w tej chwili nie chodzi o to, że Sikorski kompromituje Polskę, bo to na arenie międzynarodowej skutecznie uczynił już dawno. Pozostaje jednak marszałkiem sejmu, drugą osobą w państwie. A to swego rodzaju upokorzenia Rzeczpospolitej, poniewierania państwa, w którym tak wysoko zaszedł tak skompromitowany polityk.
Osobną sprawą pozostaje fakt, iż w czasach Sikorskiego Ministerstwo Spraw Zagranicznych przejęło od senatu kwestię pomocy Polakom na Wschodzie i „rozłożyło” ją. Na przykład w 2013 roku Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie starała się o dofinansowanie w wysokości blisko 32 mln zł, a MSZ przyznało jej zaledwie 6,32 mln zł. Zupełnie jakby chodziło o przemyślany sabotaż.
 

Działalność Sikorskiego można określić nie tylko mianem „chocholego tańca”, ale również innym cytatem z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego: „Miałeć chamie złoty róg”. Bo Sikorski rzeczywiście złoty róg miał – ładną kartę w życiorysie, ładną kartę w działalności publicznej. Był przecież ministrem w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Niestety, w pewnym momencie – tak należy to oceniać – przestał myśleć o pozycji Polski, a zaczął myśleć o swojej własnej pozycji. Żeby wkupić się w łaski nowego pana – został janczarem Platformy Obywatelskiej, specjalistą od „dorzynania watahy”. Teraz dorżnął się sam. Miałeś chamie złoty róg- masz Chobielin i laskę marszałkowską. Ale tak naprawdę ostał ci się jeno sznur...
 

Na koniec lżejsza refleksja: polityczny kabotyn przyciąga innych politycznych kabotynów. Kazimierz Marcinkiewicz nazwał niedawno Sikorskiego „geniuszem polityki zagranicznej”. Obaj są facetami z tej samej ligi – żałośni i nieporadni niczym członkowie gangu Olsena. Niestety, nie występowali w oldsculowej duńskiej komedii, ale obaj grali główne role w polityce państwa polskiego. Oto miara upadku i nieszczęścia III RP.

Pierwodruk: Warszawska Gazeta, 31 X 2014
 

Poeta, publicysta tygodników Warszawska Gazeta i Polska Niepodległa, autor książek. Za publikację w 2012 roku książki "Oddajcie nam Lwów" uhonorowany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy trzyletnim zakazem wjazdu na Ukrainę. Mieszka w Bytomiu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka