Marcin Hałaś Marcin Hałaś
200
BLOG

Kresowe definicje

Marcin Hałaś Marcin Hałaś Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Semiotyka to nauka o znakach i znaczeniach. Być może kresowiacy powinni podjąć bój w jakimś sensie semiotyczny: o wprowadzenie odpowiednich pojęć i definicji. A raczej o odkłamanie definicji i znaczeń zafałszowanych. Zresztą nie jest to tylko sprawa kresowiaków (kresowian), ale wszystkich Polaków. Chodzi bowiem o definicje, słowa i pojęcia bardzo ważne dla opisywania polskiej historii zgodnie z prawdą. A równocześnie – w duchu narodowej godności i dumy.
    

Dziś tylko trzy przykłady. Co warto wprowadzać, co trzeba prostować i co należy kreować. Bo tak naprawdę walka o historię to bój o definicje. Książki, artykuły prasowe, rozprawy naukowe – mogą się ich ukazywać dziesiątki, setki. Niemniej – taka jest rzeczywistość – świadomość dużej części polskiego społeczeństwa kształtują słowa-klucze, obiegowe pojęcia, których używamy na codzień.
    

Po pierwsze sama nazwa Kresy Wschodnie. Chodzi o przymiotnik. Właściwie pojęcie „Kresy Wschodnie” to rodzaj tautologii, czyli wyrażenia z gatunku „masło maślane”. W polskiej historiografii raczej nie używano słowa „kresy” na określenie ziem leżących przy naszych zachodnich granicach. Także dlatego, że owe kresy zachodnie byłyby bardzo płytkie (szczupłe). Wyrażenie „Kresy Zachodnie” próbowano ukuć dopiero w okresie PRL-u. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że „Kresy Zachodnie” były nazwą kompensacyjną, mającą stwarzać wrażenie, że za Kresy Wschodnie uzyskaliśmy coś równoważnego. Stąd także ówczesna próba budowy mitologii „Ziem Odzyskanych”. Tutaj jednak nie było już językowej równowagi, bo jakoś nie próbowano wprowadzić do języka pojęcia „Ziem Utraconych”. A przecież w wyniku II wojny światowej utraciliśmy znacznie więcej niż „odzyskaliśmy”, tak pod względem powierzchni, jak i potencjału kulturowego. (Na marginesie odnotujmy, że pojęcie „Kresy Zachodnie” było po 1989 roku używane także przez środowiska patriotyczne, zwracające uwagę na konieczność ochrony tych ziem przed niemiecką rekonkwistą kulturową, historyczną i ekonomiczną). Niemniej – Ziemie Utracone Rzeczpospolitej jeżeli mamy jakoś językowo określać, to lepiej mówić: Polskie Kresy niż Kresy Wschodnie. To również będzie tautologia, czyli konstrukcja językowa, w której poszczególne wyrazy powtarzają swoje znaczenie, niemniej jeżeli już mamy tautologii używać – to lepiej takiej. Bardziej trzeba podkreślać, że Kresy te są (historycznie, kulturowo, tożsamościowo) polskie niż że są (geograficznie) wschodnie.
    

Tak przy okazji. Używamy dziś pojęcia „Ukraina Zachodnia”. Warto pamiętać, że pod tym pojęciem Ukraińcy ze Lwowa rozumieją także szeroki pas ziemi położonej po polskiej stronie granicy: Posanie, Chełmszczyznę. Znikła natomiast z języka polskiego nazwa Małopolska Wschodnia, której stolicą był Lwów. To że Małopolska Wschodnia została „wycięta” z granic Rzeczpospolitej nie powinno oznaczać, że jej nazwa również powinna zostać zlikwidowana jako określenie krainy geograficznej, czy kulturowej. Ktoś powie – Małopolska Wschodnia już nie istnieje. I owszem, ale nie istnieje już również Galicja, a równocześnie nazwa Galicja wciąż funkcjonuje w polszczyźnie, chociaż to termin stworzony przez zaborców. Tyle tylko, że nikomu nie zależało na wyrugowaniu z języka nazwy Galicja, więc pozostał on w polszczyźnie jako określenie pewnej geograficznej przestrzeni kulturowej, znajdującej się niegdyś w granicach c.k. Austrii. Natomiast na wyrugowaniu z języka polskiego nazwy Małopolska Wschodnia bardzo zależało komunistom. I jak widać, to się udało.
  

Idźmy dalej. Do dzisiaj w polszczyźnie funkcjonuje pojęcie „erpatrianci”. Spopularyzowane zostało m.in. przez filmową trylogię o losach rodzin Kargulów i Pawlaków (to notabene świetne komedie – „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” oraz „Kochaj albo rzuć”). Losy sympatycznych „repatriantów” zza Buga: Kargula i Pawlaka, których koncertowo zagrali Władysław Hańcza i  Wacław Kowalski nie powinny nam jednak zasłonić faktu, iż określanie ich mianem „repatriantów” to podłe kłamstwo komunistycznej propagandy. Repatriant to ktoś powracający do ojczyzny (np. powojenni repatrianci z Francji, dzisiejsi repatrianci z Kazachstanu). Określenie mianem repatrianta kogoś kto z ojczyzny jest wysiedlany – pozostawało zaiste diabelską (goebbelskowską) sztuczką i manipulacją. Polacy wysiedlani zza linii Buga byli ekspatriantami, czyli ludźmi opuszczającymi – nie z własnej woli – swoją ojczyznę. Jednak jak pisał poeta Bohdan Urbankowski „spod łacińskiego dźwięku nie usłyszysz polskiego skowytu”. Dlatego tzw. „repatriantów” najlepiej określać polskimi słowami: wypędzeni z Kresów lub wysiedleni z Kresów. Paradoksem historii pozostaje fakt, iż o swoich „wypędzonych” mówią bez przerwy Niemcy. Warto zauważyć -  że po pierwsze Niemców nikt nie wypędzał, ewakuowało ich w zorganizowanej akcji własne państwo, aby uchronić przed zbliżającą się armią sowiecką. Nawet gdybyśmy jednak przyjęli teorię, że Niemcy zostali wypędzeni – to nastąpiło to w wyniku wojny, którą rozpoczęli i w której byli agresorem. Polacy z Kresów zostali wypędzeni w wyniku wojny, której nie rozpętali w której byli stroną napadniętą, ofiarą.
    

I wreszcie ostatni postulat – definicje, słowa-klucze, które powinniśmy używać. Mówi się o utracie Kresów, o zagładzie Kresów. Niemniej Polacy mają również prawo do używania nazwy: holocaust Kresów. Pojęcie holocaust pochodzi od greckiego słowa holokaustos – całopalenie. Oczywiście dziś najczęściej używamy tego terminu na określenie ludobójstwa Żydów dokonanych przez Niemców w czasie II wojny światowej, mającego doprowadzić do zagłady narodu żydowskiego. Przez samych Żydów na określenie tego ludobójstwa używany jest również hebrajski termin Shoah, czyli całkowita zagłada, zniszczenie. W czasie II wojny światowej całopalenia, zagłady doznały również Polskie Kresy. Holocaust Żydów trwał od w latach 1939-45 (choć za początek jego wdrażania można uznać zarówno datę wprowadzenia tzw. ustaw norymberskich – 1935, czy też datę „nocy kryształowej” – 1938). Holocaust Polskich Kresów rozpoczął się w 1939 roku i trwał przez cały okres istnienia Związku Sowieckiego, czyli całe pół wieku, choć oczywiście jego największe nasilenie przypadło na lata 1939-45. Dla części Polskich Kresów (np. Żytomierszczyzny), która po traktacie ryskim znalazła się po sowieckiej stronie granicy – holocaust rozpoczął się już w 1921 roku, a jego szczególne nasilenie przypadło na lata 30-te. Holocaustu Polskich Kresów dokonali trzej wrogowie: Sowieci, ukraińscy nacjonaliści i Niemcy (m.in. mord profesorów lwowskich na Wzgórzach Wuleckich).
    

Mówiąc o Polskich Kresach – używajmy definicji i pojęć zgodnych z prawdą i przy okazji zgodnych z polską polityką historyczną...

 

Tekst ukazał się w dodatku "Polskie Kresy" do Tygodnika Polska Niepodległa. "Polskie Kresy" ukazują się w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca.

 

Poeta, publicysta tygodników Warszawska Gazeta i Polska Niepodległa, autor książek. Za publikację w 2012 roku książki "Oddajcie nam Lwów" uhonorowany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy trzyletnim zakazem wjazdu na Ukrainę. Mieszka w Bytomiu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura