Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn
503
BLOG

Nowa Polska - nowi bohaterowie

Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn Polityka Obserwuj notkę 3

 

           Niedawno odwiedziłem miejsce, w którym zginął major Henryk Hubal-Dobrzański – jeden z pierwszych partyzantów II wojny światowej, który mimo zakazu przełożonych prowadził walkę z Niemcami. Miejsce jego śmierci znajduje się na leśnej polance niedaleko wsi Anielin. Okoliczni mieszkańcy oznaczyli je głazem otoczonym później szańcem z kamieni (stąd nazwa – „Szaniec Hubala”).

           Samo to miejsce wygląda całkiem przyzwoicie, ale nie ono mnie zbulwersowało, gdy odwiedzałem tamte strony. Otóż, oprócz małej, wiekowej tabliczki przy drodze, nie znalazłem w tej okolicy żadnej innej tablicy informacyjnej mówiącej o tym, gdzie znajduje się ów szaniec. Klucząc dobre pół godziny po lesie nie mogłem znaleźć żadnego drogowskazu. Pomijam fakt, że droga prowadząca do szańca to po prostu zwykły leśny dukt, który był tak błotnisty i pełen dziur oraz innych tego typu niespodzianek, iż miałem wątpliwości czy mój samochód wytrzyma trudy tej ekskursji.

           To właśnie jeden z wielu przykładów jak w wolnej Polsce pamięta się o prawdziwych bohaterach narodowych, którzy dla ojczyzny gotowi byli złożyć najwyższą ofiarę. Tak odwdzięcza się im Polska, o którą tak zawzięcie walczyli. Nie ma komu umiejscowić na skrzyżowaniu znaku, który informowałby, w jaką stronę należy się udać. Dla kogoś kto odwiedza to miejsce pierwszy raz byłoby to spore ułatwienie i zaoszczędziłoby sporo czasu, który traci się szukając właściwej drogi. Jeżeli ktoś nie będzie uparty, to może zaniechać poszukiwań stwierdzając, że Szańca Hubala nie jest w stanie odnaleźć.

           W sferze polityki historycznej, jak i zresztą w każdej innej, przykład idzie z góry. Na piedestał wynosi się tych, których los Polski nie obchodził, a którzy w celu utrzymania władzy gotowi byli przelewać krew rodaków. Mam tutaj na myśli osobników takich jak generał Jaruzelski, którego zaprasza się na obrady RBN-u, legitymizując w ten sposób dyktatora i sowieckiego namiestnika, który, o zgrozo, ma doradzać w kwestii polityki prowadzonej wobec Rosji. Przez długi okres czasu trwają spory czy generał ma pojechać na beatyfikację Jana Pawła II, by w końcu sam zainteresowany wspaniałomyślnie mógł przeciąć spekulacje i stwierdzić, że nigdzie się nie wybiera. Dla wielu uchodzi on nadal za autorytet, z którego głosem trzeba się liczyć i dzięki któremu udało nam się pokonać w Polsce komunizm (z tym pokonaniem to bym jednak polemizował).

           Może major Dobrzański nie zasługuje na taki szacunek jak generał Jaruzelski. W końcu brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a w dobie ocieplenia stosunków z Rosją taki bohater jest bardzo niewygodny. Prezydent Komorowski do ostatniej chwili zwlekał przecież z wzięciem udziału w uroczystościach odsłonięcia tablicy upamiętniającej węgierską pomoc wojskową w latach 1919-1921. A major Hubal do tego wszystkiego bezczelnie walczył z Niemcami, których teraz nie wypadałoby pytać, gdzie pochowali ciało Dobrzańskiego. Nie możemy wszakże takimi postępkami narażać naszych znakomitych relacji z zachodnim sąsiadem. Jeszcze się Niemcy obrażą i nam rurę na Bałtyku zamontują tak, że nawet kuter do portu w Świnoujściu się nie prześlizgnie.

           Jak sami widzimy na tle Hubala, znacznie lepiej wypada generał Jaruzelski, którego szanuje sam Władimir Putin. Paradoksalnie, Jaruzelskiemu bardzo podobał się film ”Hubal” z genialną kreacją Ryszarda Filipskiego grającego rolę majora Dobrzańskiego. Podobno sam nalegał, by w filmie cenzura zachowała scenę, w której w kościele w Poświętnem oddział majora Hubala intonuje pieśń „Boże, coś Polskę”. Nie jestem pewien czy dzisiejsze władze, mając odpowiednie instrumenty, pozwoliłyby, aby w filmach prezentowano tak gorszące sceny, niechybnie kojarzące się z tzw. obrońcami krzyża. Na razie tylko gaszą i wyrzucają palące się pod Pałacem Prezydenckim znicze, ale kto wie na czym skończą.

 

           

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka