Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn
3136
BLOG

Stłamszone społeczeństwo

Marcin Gołdyn Marcin Gołdyn Polityka Obserwuj notkę 99

 

           W Polsce żyje się coraz trudniej i to nie tylko dlatego, że wszystko drożeje, a zarobki większości Polaków raczej się nie zwiększają. Nie ma jednak wątpliwości, że jest to jedna z głównych przyczyn ogólnego niezadowolenia. Obecny system zmierza do tego by z Polaków uczynić bydlęta, których jedyną formą rozrywki po ciężkiej pracy będzie grillowanie taniej kiełbasy i oglądanie odmóżdżających programów w telewizji.

           Dzisiaj Polacy mogą pozwolić sobie na coraz mniej i to w różnych aspektach ich życia. Wbrew informacjom z wiodących mediów, trzeba przyznać, że Polacy coraz rzadziej podróżują, ba, przemieszczają się samochodami tylko wtedy, kiedy naprawdę muszą. Benzyna drożeje z każdym dniem, za przejazdy autostradami musimy lub będzie musieli sporo płacić, pojazdy powyżej 3,5 tony będą uiszczać tzw. e-myto, co niewątpliwie wpłynie na dalszy wzrost cen wielu towarów. O stanie dróg nie ma już nawet sensu mówić.

           Skoro podróżowanie samochodem jest takie drogie, to może przesiąść się na pociąg? Nie radzę. Tutaj ceny biletów także do najniższych nie należą. Na dodatek polskie koleje są nieobliczalne – człowiek nie wie czy wejdzie do pociągu, nie wie gdzie i kiedy z niego wysiądzie. Lepiej nie ryzykować i siedzieć w domu. Podróżować koleją to sobie mogą psy - wszakże w pociągach panują iście pieskie warunki. A ludzie niech lepiej trzymają się od kolei z daleka. Zwłaszcza teraz, gdy są one na skraju przepaści – ciągle likwiduje się połączenia, brakuje taboru, stacje są w opłakanym stanie itd.

           Podróże PKP zatem odpadają. Cóż możemy więc robić? Zafundujmy sobie jakieś przyjemności w miejscu zamieszkania. Za 1200 złotych na rękę (jak ktoś dzisiaj dostaje tyle kasy od szefa, to nie wie w co go całować... podłe czasy, nieprawdaż?) możemy sobie pozwolić na bardzo wiele. Wizyta w ekskluzywnej restauracji? - Czemu nie?! Pójście z całą rodziną do kina? - Oczywiście, że tak! Przednia zabawa na koncercie światowej gwiazdy?  Już lecę! Dobrze, skończmy z tym czarnym humorem. Nie wiem jak państwo, ale ja i wielu moich znajomych na aktywne uczestniczenie w życiu kulturalnym nie możemy sobie pozwolić. Polacy w III RP zaczynają żyć jak asceci, ale niestety nie z własnej woli.

           Skoro na nic innego mnie nie stać, to może kupię sobie jakąś ciekawą książkę? –pomyślicie Państwo. Dziennikarze ciągle apelują, że mało czytamy i powinniśmy się znowu wstydzić przed całym cywilizowanym światem z tego powodu. A ja pytam cichutko kogo z nas stać na zakup jakiejś pozycji chociaż raz w miesiącu, zwłaszcza teraz, gdy zwiększono VAT na książki. Na biblioteki także nie mamy co liczyć, nowych pozycji tam raczej nie dostaniemy. Biblioteki wolą inwestować w remont budynków, niż w kupno książek. Szkoda, bo jak mówił Janusz Gajos w pamiętnym skeczu z Opola: „te książki to jednak trzeba czytać”.

           Zostawmy więc dobra kultury, zgodnie z maksymą: primum edere, deinde philosophari (najpierw jeść, potem filozofować) powinniśmy przede wszystkim dbać o zaspokojenie podstawowych potrzeb. Ale z tym też, o zgrozo, bywa marnie. Znam rodziny, które porządny obiad (czyli taki, którego elementem jest mięso) spożywają raz w tygodniu w niedzielę, a nawet rzadziej. Przynajmniej nie utyją – rzekłby jakiś salonowy prześmiewca, ale mnie wcale nie jest do śmiechu, gdy widzę jak podle żyją przeciętni Polacy. Mnóstwo z nich tonie w spirali długów, a ich życie przypomina wegetację.

           Przykładów postępującego spadku jakości życia można wymieniać znacznie więcej, ale ci którzy to robią są piętnowani przez wiodące media i etykietowani jako malkontenci i defetyści. Może ludzie tychże mediów tak zatracili się w tym co robią, że stracili kontakt z rzeczywistością do tego stopnia, iż widzą Polskę jako kraj mlekiem i miodem płynący, któremu zagrozić mogą tylko wredne PiSiory i ich zwolennicy. Reszta Polaków to w ich mniemaniu zadowoleni z życia optymiści, którym absolutnie niczego nie brakuje. Ma to jednak tyle wspólnego z rzeczywistością, co cuda obiecywane przez Donalda Tuska. Do tego wytwarza się dość dziwną atmosferę, że wszyscy ci, którzy narzekają i którym życie nie ułożyło się tak jakby chcieli, to skończeni nieudacznicy, bądź nawet ludzie niespełna rozumu. Oczywiście, że w tej grupie są i tacy, ale to nie powód by w tak paskudny sposób generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka. Trzeba zrozumieć, że wielu z nas pomimo pracy ponad siły, ma spore problemy finansowe i nie radzi sobie w dzisiejszej Polsce.

           Wbrew temu, co wbijają nam do głowy tzw. elity – ówczesna Polska nie jest dla dużej części Polaków wyśnioną krainą marzeń. Nie jest krajem naszych oczekiwań i nadziei, o który tak pięknie swego czasu walczyliśmy. Coraz wyraźniej widać, że przeistacza się raczej w padół łez. Niestety ludzie, którzy widzą wady obecnego systemu są przez te same, gloryfikujące dorobek III RP, elity nazywani oszołomami, faszystami czy też elementem antysystemowym. Jeżeli te określenia opisują ludzi, którzy trzeźwo oceniają rzeczywistość, widzą, że III RP to nie raj na ziemi oraz podkreślają konieczność zmian, to muszę przyznać, że jestem oszołomem i faszystą, a gdyby tego było mało, to noszę koszulkę z napisem „element antysystemowy”.

           

           

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka