Jarosław Kaczyński apelem wystosowanym przed kilkoma dniami, nawołującymi do powrotu w szeregi Prawa i Sprawiedliwości osób, które partię z różnych powodów opuściły lub zostały z niej wyrzucone wprowadził w niemałe zakłopotanie liderów Solidarnej Polski, kórzy już czynili ostatnie przygotowania przed odbywającym się dzisiaj w Otrębusach kongresem założycielskim.
Dzięki temu apelowi Kaczyński chciał przedstawić siebie w prawicowym elektoracie jako osobę dążącą do zgody, przedkładającą osobiste urazy dla dobra określonej koncepcji politycznej, czy szerzej Polski. Jakby chciał powiedzieć: Ja zrobiłem wszystko co było w mojej mocy. To oni (członkowie Solidarnej Polski) odrzucili podaną im przeze mnie rękę i to oni są winni rozłamu na prawicy.
Kaczyński wygrał także z Solidarną Polskę walkę o pozyskanie do współpracy Marka Jurka i jego Prawicy Rzeczpospolitej, o którego bardzo mocno zabiegał Ziobro i Kurski. Data dzisiejszej konferencji Kaczyńskiego i Jurka została wyznaczona zresztą, aby przykryc medialny efekt kongresu założycielskiego Solidarnej Polski (od dzisiaj podązając za wzorcem Janusza Palikota Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry). Dzięki temu nie było to jedyne dzisiejsze ważne wydarzenie na polskiej prawicy, na czym tak bardzo zależało Ziobrze.
Porozumienie z Jurkiem, które oznacza tworzenie wspólnej listy wyborczej jest ma dla Kaczyńskiego raczej charakter symbolicznego zwycięstwa nad rozłamowcami i w praktyce raczej nie zwiększy w dużo większym stopniu poparcia dla PiS-u, gdyż Prawica Rzeczpospolitej cieszy się w tej chwili poparciem około 1-1.5 %. Dużo wieksze znaczenie ma ono dla lidera RP, bo dzięki niemu niektórzy członkowie tej partii, jak i on sam będą mogli powrócic do poważnej polityki.
Jarosław Kaczyński w ciągu ostatnich dni pokazał, że mimo swoich wad, które często przeszkadzają mu w realizacji zamierzonych celów, wciąż jest istotnym aktorem na polskiej scenie politycznej i posiada w swoich rękach więcej argumentów niż marzący o schedę po nim liderzy Solidarnej Polski.
MAREZ
