Marcin Sawicki Marcin Sawicki
71
BLOG

Urząd i obywatel

Marcin Sawicki Marcin Sawicki Kultura Obserwuj notkę 11
22:00. Ja gotowy. Ona gotowa. Zasypiamy na komendę. Jutro ważny dzień, bo idziemy do urzędu. A z urzędem, wiadomo, nie ma żartów. Bo kto żartuje z urzędem, z tym urząd też może sobie pożartować. 05:40. Obudziłem się wcześniej niż planowałem. Budzik też jeszcze śpi. Ona już nie, ale udaje, żeby ukraść jeszcze chwilę w pościeli. Wchodząc do kuchni staram się pamiętać o tym, żeby niczego nie stłuc zaspany. Udało się i tylko trochę groźnie tłukłem naczyniami, ale bez strat. Kawa się parzy i pachnie. Pies na mnie patrzy ze zdziwieniem, co robię na nogach o tej porze i dlaczego Pani też już wstała. Stary, nie gap się tak! To urząd wzywa!06:50. Wychodzimy z domu. O dziw, punktualnie o tej porze, o której planowałem. Wszystko załatwione.06:55. Dojeżdżamy do urzędu. Otwierają go za godzinę. Ciekawe czy ktoś już będzie, czy tylko jak jakieś przedziwne relikty mentalności z poprzedniej epoki będziemy godzinę stali przed drzwiami bawiąc się w kolejkę a potem poczytamy książkę w słońcu.07:03. Widać już ten budynek. Czy to ludzie stoją? Nie. Chyba nie. To dozorca z kimś rozmawia... A tu za rogiem jest wejście do urzędu...07:04. Dochodzimy do drzwi, przed którymi stoi już... Ile? Siedemnaście osób. Jednak myśleliśmy, że będziemy pierwsi. W końcu otwierają dopiero za godzinę. No nie? Musimy mieć głupie miny a kolejka obrzuca nas fachowym okiem i dostajemy momentalnie karne punkty za to, że z opóźnieniem (głupawym) zadajemy najbardziej podstawowe pytanie. „Kto z Państwa ostatni? Pani? No, to już nie jest Pani ostatnia."07:10. Ile radości daje oglądanie kolejnych interesantów wyłaniających się zza rogu! Idą tak przekonani, że nikt nie jest na tyle szurnięty, żeby stawać w kolejce na godzinę przed otwarciem urzędu (w końcu wolność, demokracja i wakacje) a tu figa! Stoi tłumek. Staram się przybrać fachową minę kolejkowicza stojącego tu co najmniej od piątej rano i schowany za tą maską bezceremonialnie lustruję nowych.07:15. Ten nowy jest tak naprawdę stary a pachnie wodą kolońską Fahrenheit. Opalony starszy gość. Ma ciekawą twarz i nos boksera, ale w sumie kultura.- Kto z Państwa ostatni? Tak tylko pytam. Zapytać zawsze można a „pytać" to takie ładne słowo. Hehehehe... Pyta, rozumie Pan?Nie reagujemy schowani za gazetami, z godnością udając zainteresowanych losami byłego ministra Kaczmarka. Moja towarzyszka wybiera swoją książkę i znika pod drzewem zanurzona w bardziej ambitnej lekturze.07:17. Oooo... Już tyle osób?! - ten nowy nawet nie umiał się powstrzymać przed głośnym zdziwieniem. Wszyscy w myśli dajemy mu karne punkty zapominając, jacy sami byliśmy oszołomieni widokiem tłumu przed drzwiami. Złamany nos pachnący Fahrenheitem nachyla się do przybysza i pyta, jakie dokumenty trzeba mieć. Nowy mówi, że sam nie wiedział, więc zadzwonił, żeby zapytać. Złamany nos cierpliwie ponawia pytanie - I co Panu przez ten telefon powiedzieli? Nowy daje wymijającą odpowiedź, która jest dowodem głębokiej niepewności.07:30. Nikt tu nie jest pewien, jakie dokumenty trzeba mieć, żeby sprawę załatwić na pewno i dzisiaj. Pani z bardzo dużą ilością makijażu na twarzy wie więcej od innych, więc daje rady. To rzadki obrazek, gdy tylu mężczyzn zainteresowanych samochodami słucha kobiety. Siwy gość w kurtce bardzo jej potakuje.07:45.  Za moimi plecami pierwsze flirty.- Niech Pan nie podsłuchuje, to prywatna rozmowa.- Ja proszę Pani nie podsłuchuję, tylko się nachylam do tamtego Pana, również prywatnie. A ten kolor włosów to teraz modny?- Nie wiem. Sama tak wybrałam jakoś.07:47. Pojawiają się urzędniczki. Idą przez tłum krokiem powolnym. Jak gwiazdy na czerwonym chodniku przed ceremonią rozdania Oscarów. Rozmowy milkną. Wszyscy im zazdroszczą. One sobie wejdą i będą mogły nawet zrobić siku! Bydło niech robi w krzaki. Ale nikt nie protestuje, bo przecież za krzywe spojrzenie czy głupią odzywkę potem człowiekowi taka może urządzić prawdziwą drogę krzyżową.07:55. Zaraz otworzą!! Ciekawe, czy tłum wbiegnie czy wejdzie... Albo czy kogoś przewrócą przy drzwiach... Albo czy te baby z przodu się wpychają bez kolejki czy są żonami tych facetów.... Albo...08:00. Drzwi otwarte!!! Tłum wchodzi. Jednak godnie. Urzędniczka w sali rozdaje numerki a ja rzucam się do informacji, żeby dowiedzieć się, czy teczka dokumentów wystarczy. Ściska mnie w dołku z niepewności, bo widzę ludzi z dwiema teczkami. Czego nie wziąłem?!08:05. Moja towarzyszka wykorzystała niepewność dwóch facetów i zajęła krzesło. Zuch dziewczyna! Z takimi to można Dziki Zachód zdobywać! Pani w informacji mówi mi, że mam wszystko i teraz tylko wpisać na podaniu, jakie załączniki załączam. Zaczynam się pocić, bo widzę, że ona wzięła mnie za inteligentnego faceta a ja nie rozumiem połowy z terminów, jakich użyła. Spokojnie! To tak jak na egzaminie ze statystyki. Usiądziesz, pomyślisz, odrzucisz to, czego jesteś pewien i jakoś będzie.08:10. Klękam na jedno kolano przy krześle i zaczynam pisać. Kurczę, jaka poważna i odpowiedzialna jest praca urzędnika. Dopiero teraz to doceniam. Tyle załączników! Tyle terminów i trudnych słów! Ręka mi się trzęsie. Czy będę musiał wypełniać wszystko jeszcze raz?!08:30. Gość z teczką doradza mi z boku, co jest czym. Czuję, że się nie zna i chce tylko pogadać. Ale sam też mam ochotę pogadać. Moja towarzyszka ma spojrzenie sarny złapanej w światła samochodu, więc żeby jej poprawić nastrój udaję chojraka rozmawiając z facetem. Opłaciło się! Dał nam numerek, który miał dla kolegi. Ale kolega stoi w korku i nie wie, kiedy dojedzie. Przy okienku będę godzinę wcześniej niż sądziłem!!08:50. Wzywają. Podchodzimy na miękkich nogach. Obok przy okienku starszy Pan nie wziął aparatu słuchowego i urzędniczka krzyczy mu wszystko dwa razy. Biedny! Ale widać, że nawet jakby miał aparat, to i tak stres nie pozwoliłby mu niczego zrozumieć. Ja też niczego nie rozumiem, mimo że nasza urzędniczka jest bardzo miła.08:59. Sprawa w toku. Pani przegląda papiery, czyta, porównuje, ocenia...09:15. Przegląda, czyta, porównuje, ocenia...09:20. Przegląda, czyta, porównuje, ocenia... Czas mija przy okienku przyjemnie. Towarzyszka pobiegła do kasy uiścić jakieś ważne opłaty. Obok nienawistnym spojrzeniem obdarza mnie blondyna, która myślała, że stanie przy okienku przed nami. Trzeba było pogadać z tamtym gościem! Ale nie mówię tego na głos, bo jej chłopak jest muskularny...09:45. Udało się. Sam nie wierzę... Coś za łatwo... Odbieram tablice rejestracyjne i dowód tymczasowy. Uśmiechamy się do siebie z towarzyszką, ale podskórnie boimy się, że coś nie tak. Dobrze, że człowiek ma kogoś w tak trudnych momentach, gdy znów brakuje sensu w życiu, bo załatwił sprawę w urzędzie i zostały tylko banalne, łatwe zadania, które nie licują z heroizmem, jaki objawił się w nas. Wytrwaliśmy w końcu, no nie?09:50. Po trzech godzinach od przyjścia do urzędu i dwóch od chwili otwarcia jego drzwi załatwiliśmy sprawę. Warto było wstawać wcześnie, bo kolejka błyskawicznie narosła do pięćdziesięciu paru osób. Czy ja narzekam? Nie! Wiele zmieniło się na korzyść przez ostatnie dwadzieścia parę lat w Polsce. Nie stałem wielu godzin tylko trzy, to po pierwsze. Po drugie, wszystkie panie urzędniczki były miłe a po trzecie, interesanci zamiast linczować się wzajemnie po prostu ignorowali. Uff... Choć pewnie długością kolejek w urzędach można mierzyć stopień ucywilizowania narodów.Jadę do pracy lekko nieprzytomny z emocji i niewyspania.

Najbardziej lubię czytać oraz słuchać ludzi o innych poglądach. To po prostu najciekawsze. Jaki sens z wysłuchiwania kogoś, kto ma to samo zdanie?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Kultura