Mogłoby się zdawać, że łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ. Do takich wniosków dochodzi chyba każdy, kto ostatnio obserwuje badania społeczne poparcia dla partii. Warto jednak sondażom poświęcić odrobinę uwagi, bo w tej sprawie panuje u nas spore niezrozumienie. W ciągu jednego tygodnia „Gazeta Wyborcza" wydrukowała i komentarzem opatrzyła sondaże, wedle których raz PiS-owi spada poparcie do 22%, a raz rośnie, kilka dni potem do 30%. Czy naprawdę w ciągu tygodnia aż 8% wyborców marnotrawnych wróciło na łono swojej partii? Raczej nie. I można to uargumentować dwojako. Po pierwsze, takie lub podobne wahania poparcia dla partii braci Kaczyńskich zdarzają się od dawna, więc przykładanie wagi do tego jednego sondażu nie wydaje się sensowne. Po drugie, ten spadek a potem wzrost, które korelują się aferą Kaczmarka a potem ujawnieniem taśm z Marriota, pokazują przede wszystkim, że 8% wyborców PiS-u niekomfortowo czuje się z własnymi poglądami i najchętniej o nich nie mówiłoby nikomu obcemu.Rzecz jasna, żadne zafałszowanie wyników badań nie jest powodem do chluby dla ośrodka badawczego, ale czasem na taki błąd „pracuje" całe społeczeństwo, media, politycy a dopiero na końcu ankieterzy. Ja zaryzykowałbym tezę, że w atmosferze powszechnej krytyki poczynań rządu, która na chwilę tylko zelżała po konferencji w prokuraturze, około 8% wyborców PiS-u uznaje swoje poglądy za na tyle niepopularne, że nie chcą ich zdradzać i sąsiadom, i w pracy, i ankieterom właśnie.To także skutek tego, że zmuszeni jesteśmy wybierać między „obozem cnoty" a „obozem korupcji", lub też między „Polską, z której się świat śmieje" i „Polską nowoczesną i przyjazną". Jasne, że przy tak zdefiniowanych podziałach, decyzja o ujawnieniu poglądów politycznych wiąże się z narażeniem na potężne zarzuty. Można więc powiedzieć, że nieskuteczność sondaży jako narzędzi badawczych jest funkcją niedojrzałości sceny politycznej. Im będziemy mieli bardziej opanowanych, rozumnych przywódców oraz im częściej wyborcy w przemyślany sposób wybierali będą ugrupowania, które chcą wspierać, tym lepiej sondaże wskażą stan opinii publicznej.A dzisiaj tzw. „newsem" w mediach powinny być całe serie badań, ujawniających trendy, nie zaś pojedyncze badania, z których jedyny pewny wniosek płynie taki, że zostały zrobione.
Najbardziej lubię czytać oraz słuchać ludzi o innych poglądach. To po prostu najciekawsze. Jaki sens z wysłuchiwania kogoś, kto ma to samo zdanie?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka