Marcin Sawicki Marcin Sawicki
107
BLOG

Armata z telewizora

Marcin Sawicki Marcin Sawicki Polityka Obserwuj notkę 27

Sajif to zwykły dobry chłopak. Z kałasznikowem. Ma szesnaście lat. Jest dobry, bo jest religijny, lubi majsterkować przy swoim motocyklu oraz sumiennie odrabia lekcje. Słowem, chłopiec prawie jak z naszego polskiego sąsiedztwa. I tylko ten karabin...

Jeszcze przed świętami telewizja CNN pokazała interesującą korespondencję z Iraku, której bohaterem był nastolatek patrolujący wraz z kolegami swoją dzielnicę w Bagdadzie [patrz: „Fighting al Qaeda after school" na http://edition.cnn.com/video/]. Ta straż sąsiedzka złożona czasem z młodzieży i uzbrojona za amerykańskie pieniądze jest częścią ogólnoirackiego ruchu politycznego zwanego „Przebudzenie". Tak chłopiec do kamery tłumaczy powód, dla którego wziął sprawy oraz karabin w swoje ręce: - „Głównym powodem było zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie i chęć przegnania Al-Kaidy, która zadała nam rany i niszczy irackie społeczeństwo. Oni są bezlitośni".       

Historia Sajifa oraz tej korespondencji telewizyjnej są żywymi dowodami na sukces pewnej ważnej książki, w dodatku praktycznie nie znanej w Polsce. Tak jak w przypadku wielu ważnych dzieł literackich, będących odpowiedzią na potrzeby czasu, książka ta powstawała etapami, a grono jej autorów jest niezwykle obszerne. Chodzi o „Counterinsurgency Field Manual", co tłumaczyć można jako „Polowy Podręcznik Wojny Przeciwpartyzanckiej" (pamiętając jednakże o trudno przekładalnej wieloznaczności słowa „insurgency"). Publikacja ta w kształcie z 2006 roku, jest oficjalnym dokumentem armii amerykańskiej i wykładnią nowej metody prowadzenia wojen przeciwpartyzanckich. Jeszcze zanim została komercyjnie wydana w tym roku, wzbudziła wielkie zainteresowanie w mediach, w środowisku specjalistów od szeroko rozumianego bezpieczeństwa międzynarodowego a nawet wśród talibów (jej kopie znajdowano przy martwych ciałach partyzantów talibskich, na pograniczu afgańsko-pakistańskim).

„Polowy Podręcznik..." ma być przede wszystkim pomocą dla dowódców U.S Army oraz Korpusu Piechoty Morskiej, dostarczając gotowych pomysłów na organizację walki z wrogim ruchem partyzanckim.  Stanowi także źródło inspiracji oraz pokazuje generalny sposób myślenia o tytułowym problemie. Co ciekawe, mimo doniosłości tego dokumentu nie doczekał on się zainteresowania polskiej opinii publicznej. Zaskoczenie tym większe, że wspomniany podręcznik jest też cenną wskazówką, pozwalającą odgadnąć ogólny kierunek amerykańskich działań, perspektywy na osiągnięcie sukcesu oraz możliwość ewentualnej porażki - co będzie udziałem także polskich oddziałów (zwłaszcza tych uczestniczących w operacji NATO w Afganistanie). O tej publikacji, zwanej także COIN, co jest skrótem słowa „counterinsurgency", wspomniał tylko jeden z bloggerów Salonu 24.

W świetle nowej doktryny żołnierze (amerykańscy) powinni walczyć przede wszystkim o poparcie - dla wspieranego przez nich lokalnego rządu oraz dla własnych działań.

Najważniejszym celem wojskowych działań przestają być fizyczna eliminacja przeciwnika oraz pozbawienie go możliwości taktycznego działania. Od kul ważniejsze stają się szkoły, wodociągi, opieka lekarska, sprawna policja,  zaplecze polityczne i, co bardzo ważne, propaganda. Budowa infrastruktury, zapewnienie lokalnej ludności bezpieczeństwa, kosztem nawet bezpieczeństwa żołnierzy, są niezbędne by podważyć legitymację partyzantów i terrorystów do reprezentowania większości, zmusić ich do skonfliktowania się ze społeczeństwem (skoro spalili naszą szkołę, to nie mogą być naszymi sojusznikami), wyobcować i pozbawić jedynego atutu jaki mają w starciu z lepiej wyposażonym, wyszkolonym i liczebniejszym przeciwnikiem. Tym atutem jest niewidzialność, która staje się wątpliwa, jeśli ludzie masowo sprzeciwiają się działaniom danej grupy czy ruchu partyzanckiego. Wszystkie te procesy znacząco może przyspieszyć lub spowolnić odpowiednia propaganda. Osłabianego w ten sposób przeciwnika należy następnie rozmaitymi środkami wyłączać z gry - zastraszać tych najmniej odważnych, przekupywać najbardziej chciwych, przekonywać chętnych do rozmowy a zabijać tylko radykałów, do których nie dociera nic,  poza rakietą z bezzałogowego samolotu typu „Predator".

Sajif ma dopiero szesnaście lat, ale umie się już posługiwać karabinem, podobnie jak jego sąsiedzi. Nie wiemy gdzie się tego nauczyli i do kogo strzelali, zanim „ocknęli się" w ramach ruchu „Przebudzenie". Odpowiedź na te pytania byłaby jednak zapewne kłopotliwa z punktu widzenia interesów wojskowej propagandy amerykańskiej. Wszak osoby o przeszłości kryminalnej, terrorystycznej czy partyzanckiej ciężko nazywać terminem „concerned citizens" (co w swobodnym przekładzie tłumaczyć można jako „zafrasowani obywatele"). Tak uzbrojone bandy wspierające rząd centralny chętnie nazywają amerykańskie media oraz wspomniany podręcznik.

Oglądając krótką historyjkę o dobrym chłopcu z karabinem byłem pod wrażeniem. Zaiste, zasługuje to na podziw, w jak dużym stopniu amerykańskim dowódcom już udało się zrealizować podstawowe cele taktyki przeciwpartyzanckiej przedstawione w podręczniku. I nie wiadomo, czy bardziej podziwiać to, że uzbrojeni Irakijczycy przestali strzelać do wszystkiego co się rusza, a najchętniej do Amerykanów, czy raczej to, że armijnym specom od wizerunku tej wojny udało się też stworzyć jej naprawdę sugestywny obraz.  Dobrowolnie i chętnie rozpowszechniany przez media. Zapewne w jakiejś części prawdziwy. A w jak wielkiej nie dowiemy się raczej, jeśli jest to dobra, profesjonalnie robiona propaganda.

Z Iraku nasi żołnierze wycofają się do października 2008 roku - dłużej natomiast potrwa polski udział w wojnie afgańskiej.  Niektóre relacje wskazują na to, że ta misja realizowana jest w innym stylu wojna w Iraku. Wskazuje na to choćby większa gotowość Amerykanów do zadawania tzw. „ubocznych strat wśród cywili" - a to stoi w rażącej sprzeczności z zaleceniami podręcznika. Mimo to Wojsko Polskie wiele będzie mogło się nauczyć od sojusznika, jeśli chodzi o styl i taktykę prowadzenia nowoczesnej wojny przeciwpartyzanckiej. I jedną z oznak tego będzie większa umiejętność wojska w prowadzeniu opinii publicznej oraz mediów w zaplanowanym wcześniej kierunku, tak by utrzymywać poparcie dla swoich działań.

Wszak jak przypomina to „Polowy Podręcznik..." już w 1920 roku T.E Lawrence, legendarny Lawrence z Arabii, pisał: „Prasa drukarska jest najpotężniejszą z broni w arsenale współczesnego dowódcy."

Najbardziej lubię czytać oraz słuchać ludzi o innych poglądach. To po prostu najciekawsze. Jaki sens z wysłuchiwania kogoś, kto ma to samo zdanie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka