Marcin Sawicki Marcin Sawicki
171
BLOG

Dwa ubrane po szyję miecze

Marcin Sawicki Marcin Sawicki Polityka Obserwuj notkę 42

„- Mistrz Ulryk - rzekł pierwszy herold - wzywa twój majestat, panie, i księcia Witolda na bitwę śmiertelną i aby męstwo wasze, którego wam widać brakuje, podniecić, śle wam te dwa nagie miecze."

Ten słynny cytat z powieści „Krzyżacy" jako żywo przypomniał mi się wczoraj wieczorem, gdy słuchałem orędzia Lecha Kaczyńskiego. Z paru powodów nieśmiertelne słowa Sienkiewicza pozostają w interesującym związku ze słowami Pana Prezydenta. Obydwa teksty ( i ten prezydencki i ten klasyczny) oferują nam wizerunek zaborczego Niemca. Wpadając w pewną przesadę można rzec, że wg niektórych elit politycznych w Polsce bitwa pod Grunwaldem ciągle trwa. Jasienica pewnie by dodał, że nie tyle sama bitwa, co konsekwencje nieskutecznego skonsumowania wiktorii.

Scena wyzwania namalowana przez pisarza zawiera wprost proroczą dwuznaczność seksualną, rzecz jasna wtedy niedostępną Sienkiewiczowi. Mistrz Ulryk bowiem chce „podniecić" polskiego władcę i robi to za pomocą dwóch (koniecznie nagich) mieczy. Minęło 600 lat a Niemcy nic a nic się nie zmienili, dalej ich tylko perwersje jakieś interesują. Podobno nawet chcą nam (do spółki z UE) wmusić rozwiązania prawne, które umożliwią małżeństwa gejowskie w Polsce. Nikt do końca nie wie, jak miałoby się to stać. Nikt też jeszcze w Europie oprócz samego PiS-u o tym nie mówi, ale w końcu to my czytaliśmy „Krzyżaków" i wiemy, do czego zdolny jest ten zgniły Zachód.

Poseł Kurski wczoraj w TVN przyznał, że w sumie do wątku niemieckiego i gejowskiego można sprowadzić całe orędzie, ale przecież taka jest rzeczywistość. Warto jednak oprócz samej treści skomentować także i formę orędzia. Lech Kaczyński po raz pierwszy od czasów kampanii prezydenckiej miał wystąpienie publiczne z dobrą dykcją. Oblicze pogodne, dobrotliwe. Tekst przemówienia emanował nadzieją, że jednak zwyciężymy. Zamiast ataku i agresji, dominowało zatroskanie. W parę minut, w jasny sposób głowa państwa poinformowała nas, kto nam zagraża i co dalej.

         Wszystko to udało się, dlatego że orędzie zostało wcześniej drobiazgowo zaplanowane i nagrane. Zapewne więc obejrzeliśmy tzw. kolejny dubel, czyli najlepszą wersję wybraną spośród kilku. Pracy nad orędziem było zresztą trochę. W dwóch miejscach, za każdym razem, gdy Pan Prezydent starał się napełnić serca obywateli otuchą, jako ścieżka dźwiękowa do nagranego materiału pojawiła się muzyka z serialu „Polskie drogi". Tego rodzaju podkład dźwiękowy faktycznie niezwykle skutecznie wzmaga perswazyjność przekazu. Muzyka prowadzi emocje odbiorcy podpowiadając, kiedy ciepło się uśmiechnąć i zaufać Panu Prezydentowi. Co ważne, orędzie ilustrowane było obrazkami a to mapy Niemiec z 1939 roku, a to ślubu gejowskiego, a to Angeli Merkel uśmiechającej się do Eriki Steinbach. W sumie więc, biorąc pod uwagę fakt zastosowania ścieżki dźwiękowej oraz ilustrację przemówienia, mieliśmy do czynienia nie tyle z orędziem prezydenckim, ale spotem wyborczym. Czy to źle?

Są tu dwie szkoły. Ta pierwsza, nazwijmy ją realistyczną, podpowiada, że i tak wszystkie publiczne wystąpienia polityków służą im do zebrania odpowiedniego poparcia. Nie ma więc co rozdzierać szat nad tym, że zamiast przemówienia prezydenta do narodu wyemitowano reklamówkę.

Ta druga - estetyczna - każe jednak skrzywić się na brakiem wyczucia stylistycznego osób odpowiedzialnych z kreację wizerunku głowy Państwa. To trochę przecież tak, jakby poprzez formę swojego wystąpienia prezydent przyznawał, że nic co zamierza powiedzieć nie obroni się samo, nie zamierza pozostawiać wyborcom wolnego wyboru ani obiektywnie informować o swoich poczynaniach, bo liczy się tylko poparcie. Pytanie, czy wyborcy to zauważyli?

         Moim zdaniem niewielu. W tym sensie posunięcie było skuteczne. Choć warto brać pod uwagę także to, że nawet ludzie niepracujący w mediach, poprzez ciągły z nimi kontakt stają się coraz bardziej wymagającymi odbiorcami. Jakaś część widzów wczorajszego wystąpienia mogła więc odnieść wrażenie zbytniej nachalności przekazu, która stoi w sprzeczności z formułą orędzia.

Eryk Mistewicz, specjalista do wizerunku politycznego dziś rano na antenie TVN24 komplementował anonimowych pomysłodawców formy wystąpienia Lecha Kaczyńskiego. Padło nawet słowo „mistrzostwo". Pozwolę sobie nie zgodzić się z tak entuzjastyczną oceną. Z telewizyjnego punktu widzenia mieliśmy do czynienia z dobrze wykonaną pracą, ale nie wykraczającą poza poziom rzemiosła. Można też dyskutować, czy naprawdę było zręcznie dwukrotnie z ciszy wypuszczać i ciszą kończyć melodię z serialu. Takie niedoróbki są jak zbyt widoczne szwy na ubraniu, a odbiorca zaczyna koncentrować się nad tym jak to jest zrobione, zamiast nad tym, jakie to ładne. Muzyka ma się pojawiać w sposób niezauważony i tak samo znikać, bo sama nie jest bohaterem opowieści.

Sugerowałbym też rozważyć, czy Pan Prezydent faktycznie dobrze znosi większe zbliżenia. Gdy jego pogodna twarz zajmowała jedną trzecią ekranu, wtedy widać było jak czyta z promptera a cały wysiłek intonacyjny stawał się zbyt wyraźny. Może należy rozważyć zamiast tego filmowanie z dwóch, trzech pozycji, gdy rozmówca zwraca się raz w lewo a raz w prawo? Ten problem ze zbliżeniami mają wszyscy politycy, a można to sprawdzić nawet na przykładzie Hillary Clinton - > kliknij tu. Dodajmy, że pani senator maskuje rozbiegane po tekście oczy żywą mimiką, ruchami głowy. Do czego zachęcamy bardzo sztywnego Pana Prezydenta.

Mam nadzieję, że kolejne orędzia prezydenckie będą miały raczej formę szczerego wystąpienia, najlepiej na żywo. Choć jednocześnie podejrzewam, że nikomu ze sztabowców Lecha Kaczyńskiego nie będzie się chciało ryzykować. Czy to oznacza, że politycy w Polsce zaczną do nas przemawiać wyłącznie językiem reklamy? Tak. Aż do momentu, w którym zmęczeni wyborcy nagrodzą kogoś, kto przedstawi im zręczną iluzję szczerości, spontaniczności i charyzmy. Tymczasem czekajmy na coraz zręczniejsze spoty premiera, marszałka Sejmu a może nawet i prymasa. Jako wzór ja stawiam ogłoszenie wyborcze Johna McCaina, kandydata republikańskiego w wyborach prezydenckich 2008. To jest mistrzostwo.  

A Państwu jak się podobało wczorajsze orędzie? Na co zwrócili Państwo uwagę?

Najbardziej lubię czytać oraz słuchać ludzi o innych poglądach. To po prostu najciekawsze. Jaki sens z wysłuchiwania kogoś, kto ma to samo zdanie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka