HareM HareM
1033
BLOG

Czarna środa polskich sportowców

HareM HareM Sport Obserwuj notkę 25
Siatkarki bez medalu, Fręch i Linette bez awansu do III rundy US Open, a Raków bez Ligi Mistrzów

Dobrze, że mamy tę Igę, choć ta wczoraj też wcale nie zachwyciła.

Ale od początku.

Nasze siatkarki jak najbardziej zasłużenie przegrały wczoraj z Turcją. To miał być mecz, tak słyszałem, wyrównanych zespołów, których „wyrównanie” wyszło, mniej więcej, w połowie każdego seta. A przynajmniej dwóch pierwszych. W pierwszym, na ten przykład, prowadziliśmy 16:12 i, ni stąd ni zowąd, zrobiło się 17:20. W drugim też mieliśmy przewagę, nawet dłużej, po czym znów się zaaaaaaaaacięliśmy niczym Adam Michnik podczas każdego publicznego pouczania Polaków jacy to są be i fe. W trzecim to już od początku nie było z nas co zbierać.

Turczynki miały lepsze zawodniczki. Znacznie lepszą atakującą i znacznie lepsze przyjmujące. Nie wiem czy miały lepszą rozgrywającą, ale my nie skorzystaliśmy z rozgrywającej, która wygrała nam trzecie miejsce w Lidze Światowej, a która z pewnością gorzej od Wołosz by nie wystawiała. Trener się jednak uparł i niemal cały turniej graliśmy pierwszą, nominalnie, rozgrywającą. Co w meczach z Serbią i wczorajszym przyniosło nam sromotne porażki. Turczynki miały wczoraj oczywiście Vargas (my Stysiak nie mieliśmy), ale jeszcze przynajmniej ze trzy, jak nie cztery, siatkarki potrafiły w ważnych momentach wziąć na siebie ciężar gry. I zdobywać punkty. U nas, kiedy Stysiak zagrała zdecydowanie słabiej niż zwykle, nikt nie był w stanie się rywalkom przeciwstawić. Szkoda.

Meczu Magdy Linette nie widziałem, ale myślę, że 24. rakieta świata nie powinna przegrywać w II rundzie Wielkiego Szlema z kimś, kto dwa lata nie grał w tenisa. Nawet jak ten ktoś wie o co w tenisie chodzi i kiedyś aspirował do szeroko rozumianej czołówki. Po meczu z Sasnowicz wydawało się, że po półroczu „błędów i wypaczeń” zaczyna być lepiej, ale to były, jak widać, tylko mrzonki. Mecz Magdy Fręch widziałem we fragmentach. Widać było, że Muchova gra, żeby wygrać jak najmniejszym nakładem sił i żeby Czechy nie zginęły. I rzeczywiście nie zginęły, a ona zaoszczędziła dużo sił.

W przeciwieństwie do naszej Igi, która po spotkaniu z Gawriłową wyglądała na zmęczoną. Spotkaniu wygranym, ale w takim sobie stylu, z licznymi błędami i bez specjalnych fajerwerków. I, śmiem twierdzić, bez polotu. Za to z momentami wskazującymi na to, że pewne braki w wyszkoleniu dalej, i to intensywnie, trzeba próbować uzupełniać. Na przykład w obszarze dropszotów i, na jeszcze większy przykład, w obszarze skrótów. Również w zakresie zmienności tempa gry. O pomniejszych błędach nie wspominając. Krótko mówiąc. Nie wyglądało to za dobrze i ten mecz w wykonaniu Igi wcale mi się nie podobał. Na Juvan to chyba wystarczy, ale rundę później na, jeśli akurat zdarzy jej się być w transie, Ostapienko, niekoniecznie.

Raków, jak to w jego przypadku nie pierwszy raz było, nie wykorzystał swojej szansy i przewrócił się na ostatniej prostej. Niczym Femke Bol w sztafecie mieszanej na rozgrywanych niedawno MŚ. Oby w Lidze Europy umiał się zrehabilitować tak, jak zrobiła to Holenderka w Budapeszcie w kolejnych swoich występach. Kopenhaga była do ogrania, ale jakiegoś specjalnego przekonania o tym zespołu z Częstochowy, może poza krótkim okresem między strzeleniem gola, a końcowym gwizdkiem spotkania, nie zauważyłem. A może po prostu nie starczyło umiejętności i ta czwarta runda to był jednak szklany sufit. Nie wnikam, aż tak tego nie przeżywam. Gdyby to był Widzew sprzed lat ponad 40-tu albo Górnik czy Legia z ponad 50-ciu, to bym się przejmował. Tam w pierwszym składzie grało po 11. Polaków. A tak? Raków jest polski, ale tylko z nazwy. Swego czasu więcej graczy z polskim paszportem grało w pierwszym składzie Dortmundu. Nie osładza mi to aż tak bardzo kolejnego braku awansu polskiej drużyny do Ligi Mistrzów, ale powoduje, że ten brak jest dla mnie nieco bardziej strawny.

Czarnego czwartku dzisiaj na pewno nie będzie. Choćby z uwagi na to, że przegrać może tylko jeden Polak. Hubert Hurkacz. Ale nie musi. Ma nawet duże szanse na wygraną, na co wskazują, między innymi, bilans dotychczasowych spotkań z dzisiejszym rywalem oraz pozycja tegoż w światowym rankingu. Przy czym, o czym z kolei świadczy wynik meczu Linette - Brady, nie zawsze ma to znaczenie. Czasem nawet znacząco myli.


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport