HareM HareM
308
BLOG

Klątwa, klątwa i po klątwie

HareM HareM Siatkówka Obserwuj temat Obserwuj notkę 17
W sobotę gramy o złoto Mistrzostw Europy!

To się nazywa zrobić mi prezent na jubileuszową notkę. Nie żebym się z tym obnosił, ale akurat dzisiaj dobijam do swojego Salonowego postu nr 1500. Było nie było okrągła liczba jest. Ale żeby aż taki sympatyczny prezent z tego tytułu dostać? Jeszcze jak mi go w sobotę opakują w złoty papier ze złotą wstążką, to … W każdym razie wreszcie można, na chwilę, zapomnieć o tych łachmaniarzach kopaczach. Na chwilę, bo różne TVP Sporty, Polsaty i TVN-y zapomnieć nam z pewnością nie dadzą. W drugiej połowie września zdobywamy medal (co najmniej srebrny!) ME w męskiej siatkówce, siatkarki walczą o igrzyska, lekkoatleci mają swój finał sezonu w USA, a nam będzie się serwowało przede wszystkim to, kto może zostać trenerem grupy ludzi, która przegrała ze 171-szą na świecie Mołdawią, co w sprawie Zielińskiego ma do powiedzenia Tomaszewski (to ja już wolę jak mówi na ten temat @tracer1968, bo przynajmniej się nie zapluwa), którą nogą wstanie w danym dniu Lewandowski, a którą Lewandowska, a na deser robiło analizy zdecydowanej wyższości Brzęczka (tutaj spodziewam się  referatu Podolińskiego) i Michniewicza (tu Borka) nad trenerami z zagranicy. Żeby się tylko nie zapędzili i nie walnęli jak dzik w sosnę, czyli w Kloppa bądź Guardiolę. Przy czym po tych dwóch wszystkiego się można spodziewać. Po Borku i tym drugim, znaczy. Czego się nie robi z miłości do… lobbowania. Dobra. Wracamy do rzeczy.
No więc jesteśmy w finale. Z kim zagramy jeszcze nie wiemy, ale ja bym wolał jak Ignaczak. Z Włochami i odwinąć im z liścia za zeszłoroczny finał. Co łatwe nie będzie. Z Francją też się ciężko gra, bo oni grają w siatkówkę jak my w piłkę. Czyli mniej grają, a bardziej przeszkadzają. Tyle, że 100 razy lepiej i 200 razy inteligentniej. Taki N’Gapeth na ten przykład. Super brudna siatkówka na super wysokim poziomie. Ale finał zostawmy sobie na sobotę. Wtedy się nim zajmiemy.
Moim zdaniem graliśmy ze Słowenią gorzej niż z Serbią. Ale na pewno lepiej niż zawsze gramy ze Słowenią. W zasadzie to wypada wreszcie porządnie pochwalić Leona. W końcówce może najlepiej mu nie szło, ale rewelacyjnie trzymał nam grę i to on jest bohaterem dzisiejszego spotkania. Wygrał nam mecz, po prostu. Do połowy ostatniego seta również Janusz, ale w końcówce zagrał strasznie. Za te cztery, w dodatku niedokładne, wystawy z rzędu do Śliwki w jednym punkcie, to mu powinni premię obciąć. Chciał go zamęczyć na śmierć? A potem jeszcze w kółko do Leona. Jak Leon też miał dość. Dużo słabszy niż w poprzednich meczach Kaczmarek. Tragiczny na serwie Kochanowski. Nie zawsze kończący akcje Huber. Mniej skuteczny niż zwykle Śliwka. Fornal wejść smoka w tym meczu nie zaliczał, ale i tak można być z jego występu zadowolonym. Dał trochę Leonowi odpocząć i odbyło się to bez zbytnich strat punktowych. Dziwię się, że Grbic prawie że nie skorzystał z Semeniuka. W ogóle to odniosłem wrażenie, że Serb dzisiaj też w top-formie chyba nie był. Dodajmy do tego fakt, że dużo jednak zyskaliśmy na kontuzji, w połowie trzeciego seta, głównego rozgrywającego Słoweńców.
Czyli za wesoło, w sumie, wcale nie było. Mimo to wygraliśmy i to się ceni. Pierwszą odsłonę, tak jak z Serbami, przegraliśmy frajersko. Może dobrze, bo to chyba naszych zmobilizowało. Nie tak bardzo jednak jak musiał ich zmobilizować beznadziejny sędzia główny na początku seta nr 2. Wydawało mi się wtedy, że się nie podniesiemy i jest po meczu, a tymczasem stało się zupełnie odwrotnie. I TO WŁAŚNIE CECHUJE MISTRZÓW. A propos jeża. Ja nie wiem kto tym sędziom wydaje certyfikaty. Przecież słowacki arbiter był jeszcze słabszy niż desygnowani przez piłkarską federację Hiszpanii do sędziowania spotkań międzynarodowych jej przedstawiciele. Że nazwisk, z racji miłosierdzia swego, wyjątkowego, nie podam. I wyglądało raczej na to, że wpływ na jego sędziowanie miała nie, przekazana przed meczem pod stołem, gruba koperta, a jego ewidentna i dla każdego widoczna niekompetencja. Miejmy nadzieję, że finał będą sędziowali ludzie, którzy się na siatkówce trochę znają.
Rozpisałem się na nie wiadomo ile, a cel jednak jeszcze nie osiągnięty. Oby w sobotę można było nagryzmolić jeszcze dłuższy post. Od początku do końca pochwalny, oczywiście.
PS

A tak w ogóle, to bałem się tego meczu okropnie. Bo te wcześniejszych ileś tam porażek z rzędu to się z niczego nie brało. Tym bardziej wypada napisać: BRAWO POLACY! Mimo tak niewygodnego rywala i mimo tak dużej liczby błędów wygrać, i to jak najbardziej zasłużenie, półfinał imprezy mistrzowskiej. Chapeau bas!

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport