Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski
700
BLOG

Religia. Antynaukowy zabobon?

Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski Kultura Obserwuj notkę 5

Punkt wyjścia.Człowiek („ja”) jest niepoznawalny (oko nie widzi samo siebie), a także skazany na bycie sobą w świecie. Człowiek-w-sobie jest więc transcendentny wobec świata, w którym bytuje. Jest ponadto w sobie uwięziony. Wchodzi w relacje z transcendentnymi „ty”, ale nie jest to „bezpośrednie uchwycenie”. Nośnikami relacji są kultura lub przyroda.  Człowiek (skazany na nieustanne bycie sobą) doświadcza transcendencji, a jednocześnie doświadczenie to pozostaje dla niego tajemnicze i niepoznawalne. Rodzi to więc różne intuicje, które człowiek utożsamia z dotknięciem „tamtej strony postrzegania”. „Tamtą stronę” można opisać jako pustkę (czy wręcz nie dającą się w żaden sposób antycypować przez istniejący byt Nicość”), ale także jako dotknięcie osobowego „Ty” obecnego w każdym „ty”, czy wszechogarniającą Jednię, z której perspektywy „uwięzienie w sobie” i separacja od „Innych” okazuje się złudą.

Religia. Elementy, które konstytuują religię.
1)     Wiara, że „obserwator”. „transcendentne ja” istnieje, jest „prawdziwą naturą człowieka” , jest wieczne, nie ulega zmianom tak jak biologiczne i kulturowe „ja” ( bywa traktowane jako niezrodzone i nieśmiertelne, jako stworzone i obdarzone nieśmiertelnością lub jako wyposażone w potencjalną zdolność do nieśmiertelności w oparciu o byt absolutny). Transcendentne „ja” można w sobie odnaleźć. Jest to cel ludzkiej aktywności w porównaniu z którym inna aktywność jest drugoplanowa (lub wręcz błaha). Odnalezienie w sobie, „dotknięcie” transcendentnego (prawdziwego) „ja” jest równoznaczne z „uchwyceniem rzeczywistości samej”, spoczynkiem w bycie na poziomie najbardziej fundamentalnym – ostatecznym. Z punktu widzenia tej wiary życie ludzkie ma sens, a jego przeznaczeniem jest udział w „kosmicznej jedności”. 
2)     Obrzędy. Oko nie widzi samo siebie, lecz może dostrzec swoje odbicie w lustrze. Obrzęd to odtwarzanie, odgrywanie dramatycznych scen, które mają pomóc wiernym w skoncentrowaniu się na własnym transcendentnym „ja”. Obrzęd odwołuje się do scen, które dana religia uznaje za manifestację transcendencji w „świecie widzialnym”. Buddyści medytują jak Budda pod drzewem bodhi, chrześcijanie przywołują Ostatnią Wieczerzę. Obrzęd jest zjawiskiem kulturowym, lecz jego rolą jest tylko bycie lustrem, w którym odbija się transcendentny pierwiastek uczestników. Obrzęd, który stał się wyłącznie zjawiskiem kulturowym jest „religijnie martwy”, choć może być istotnym „uczestnikiem kultury”. Dlatego kulturoznawcze badanie obrzędów, z pominięciem ich podstawowego celu, nie prowadzi do wyjaśnienia zjawiska religii.
3)     Doktryna. Celem doktryny religijnej jest systematyzacja doświadczenia transcendencji. Transcendencji tej człowiek doświadcza zarówno w swej osobistej głębi jak i odbitej w lustrze działań wspólnotowych (które znów kierują go ku własnej głębi, a ta z kolei na powrót ku wspólnocie). Doświadczenie własnej transcendencji jest spotkaniem z Tajemnicą. Łatwo spotkanie takie pomylić z własnymi mniemaniami, uczuciami, brać pragnienia za fakty, czy wręcz mylić Tajemnicę z zaburzeniami psychicznymi. Stąd konieczna jest refleksja doktrynalna. To samo dotyczy obrzędów, którym grozi przekierowanie na zaspokajanie różnych potrzeb kulturowych i zatracenie celu, któremu powinny służyć. Dlatego i w zakresie obrzędów konieczna jest refleksja doktrynalna. Religia narażona jest też nieustannie na próby wtargnięcia do jej wnętrza ideologii i paranauki ( w istocie próby te są często skuteczne). Wobec tego zagrożenia również należy użyć refleksji doktrynalnej.
4)     Punktem wyjścia refleksji i praktyki religijnej jest wiara. Transcendencja jest wszak niepoznawalna. Aby móc się uporać teoretycznie i praktycznie z obcowaniem z transcendencją trzeba po pierwsze wierzyć w jej istnienie, a także (na podstawie aktu wiary) przyjąć jakiś punkt wyjścia, na którym będzie można zbudować religijną praktykę i refleksję. Stąd wielość systemów religijnych. Wielość ta jednak nie przeczy jedności zjawiska religii. Wielość jest wynikiem uznawania różnych faktów za te „szczególnie istotne” manifestacje transcendencji w „świecie doczesnym” oraz akcentowania różnic w doktrynalnym ujmowaniu relacji człowieka z transcendentnym fundamentem jego bytu.
 
 
Etyka, a religia.
 
Doświadczenie religijne wiąże się z odczuciem „jedności świata”. Stąd głoszone przez religie przesłanie szacunku dla życia, miłości bliźniego. Normy etyczne nie są jednak głównym elementem składowym religii. Określona postawa wynika z określonych doświadczeń. Łatwo wskazać w historii okresy, kiedy używając symboli religijnych uprawiano mord i podbój. Religia, która nie jest zakorzeniona w transcendencji nie ma mocy, aby utrzymać głoszoną przez założycieli postawę etyczną. Stąd kontakt z żywym źródłem religii należy uznać za podstawę religii, a etykę tylko za kulturowy skutek tego kontaktu.
 
Religia nie ma monopolu na wizję świata
 
Podstawowym elementem konstytuującym religię jest wiara. Wiara jest aktem dobrowolnym. Do transcendencji można podejść drogą analizy filozoficznej, np. egzystencjalizm. Można też w ogóle negować transcendentne zakorzenienie „ja” i podejmować próby wyjaśnienia „fenomenu człowieka” (łącznie z jego doświadczeniem religijnym) wyłącznie na drodze naturalistycznej. Oczywiście triumf wizji naturalistycznej wiązałby się ze „zdruzgotaniem” religii, dlatego jest ona (chcąc nie chcąc) zmuszona do uprawiania apologetyki. Obawiam się jednak, że apologetyka oparta na tezie, że „dobre” i moralne postępowanie może być wynikiem wyłącznie akceptowania zasad religii przynosi więcej szkody jak pożytku. Ateiści dysponują argumentami przeciwnymi (choćby z „ewolucyjnej użyteczności” norm moralnych), a w całym tym sporze religia prezentuje się jako „narzucający się” strażnik moralności sprowadzając dyskurs na poziom ideologii i zapominając o swoim „centrum i racji istnienia” jaką jest odpowiedź na egzystencjalne wołanie z głębi człowieka uwięzione w sobie, bytującego-ku-śmierci.
 
Bezpośrednie uchwycenie rzeczywistości
 
Rzeczywistość uchwytujemy bezpośrednio tylko w postrzeganiu, bez pośrednictwa naukowych modeli, pojęć i doktryn (także religijnych) bez postrzegania pamięci o sobie w przeszłości i antycypowania siebie w przyszłości. Teraźniejszość staje się w takim uchwyceniu wiecznością, dotknięciem pozaczasowego fundamentu bytu. W przebłysku takiego doświadczenia świat staje się jednością. Nie ma już „ja” oddzielonego od świata, nie ma podziału na świat postrzegany i niepoznawalną transcendencję. Świętość okazuje się być codziennym doświadczeniem, a codzienne doświadczenie świętością. Profanum się sakralizuje, a sacrum „profanolizuje”. Jest Jedno. Doświadczenie to jest osią i centrum każdej religii. Jest całościową wizją „siebie w świecie”. Doświadczeń takich można poszukiwać (mistyka) lub przeczuwać ich cień w praktyce religijnej. Doświadczenie takie jest „kulturową czarną dziurą”. Niedostrzegalnym punktem wokół którego obraca się religia „jako zjawisko kulturowe”. Bez tego punktu religia nie jest już religią. Jest jakimś procesem kulturowym, instytucją, głosicielem ideologii. Badanie religii z punktu widzenia ewolucji jej widzialnych form kulturowych to klasyczny przykład gapienia się na palec wskazujący Księżyc przy równoczesnym ignorowaniu Księżyca. ( gdyby kontynuować to porównanie to trzeba by zauważyć, że badacze religii jako zjawiska kulturowego wychodzą od tezy, że „Księżyc nie istnieje”)
 
Religia a nauka
 

Badacze religii często starają się wykazać, że to „przednaukowy” obraz świata, który wobec rozwoju nauki stał się już tylko zabobonem, który należy porzucić. Na przykład Ajnowie leczą choroby oferując bogom piwo i grożąc wstrzymaniem dostaw, gdyby chory nie wyzdrowiał. Nie lepiej zastosować leki wyprodukowane przez kompetentną firmę farmaceutyczną? Pewnie, że lepiej. W podejściu do religii jako zabobonu kryje się jednak dość łatwo zauważalny fałsz. Człowiek starając się zrozumieć swoje miejsce w świecie był zainteresowany zarówno zgłębieniem (i kontrolowaniem) zasad rządzących życiem społecznym, leczeniem chorób, przekazywaniem informacji, transportem towarów jak i swoją sytuacją „egzystencjalną”. Personifikowanie sił przyrody, próby handlowania, czy zawierania układów z tymi personifikacjami, poszukiwanie powiązań przyczyna-skutek w obrębie porządku naturalnego (np. związku tańca z deszczem) to tylko wczesne próby tworzenia modeli świata, które zaowocowały powstaniem modeli skuteczniejszych dysponujących metodologią i zdolnością weryfikacji hipotez (ostatecznie postulowanie związku tańca z deszczem to taka sama pomyłka jak budowanie hipotez w oparciu o istnienie flogistonu czy eteru).W owych „przednaukowych” czasach obok zajmowania się twierdzeniami pre-naukowymi i politycznymi prowadzono też badania nad egzystencjalną sytuacją człowieka-bytującego-na- pograniczu-doczesności-i-transcendencji. Ewolucja stanowisk, doświadczenia w tym zakresie, obrzędy będące prawdziwym lustrzanym odbiciem (omówionym powyżej), tylko to może stanowić autentyczny przedmiot analiz religiologicznych. „Podrzucanie” religii nieporadnych początków nauki, czy utożsamianie jej z funkcjonowaniem systemów politycznych jest rozszerzaniem pola badań do takich rozmiarów, że osiągnięcie jakiegokolwiek spójnego wyniku przestaje być możliwe. Oczywiście religia (zwłaszcza aspirując do roli bycia „kościołem ludowym”, jest skazana na balansowanie między przeżytkami owych prastarych wizji świata, a koncentracją na swoim głównym celu (co mogłoby skazywać kościoły na „elitarność”).

 

Religia a ideologia

Ideologia to jakiś zespół przekonań, który jedni ludzie starają się narzucić drugim. Religia oczywiście nie może być ideologią. Jest ona wyrazem egzystencji człowieka zawieszonego nad tym co niepoznawalne, co uchwytne tylko aktem wiary. Wiary, dodajmy, która nie ma możliwości weryfikacji. Religia zawiera więc w sobie bardzo silny pierwiastek i niepewności i nadziei. Doświadczenie religijne pogłębia się lub spłyca, blednie lub przychodzą po nim nowe doświadczenia. Człowiek może być przekonany, że posiada już „głęboki wgląd” w to, co jest przedmiotem religii, a tymczasem nadchodzi nowe doświadczenie, które ukazuje mu „wgląd” z zupełnie innej perspektywy. Może też nadejść „upadek w wierze”. Krótko mówiąc przeżycia religijne są dynamiczne. Ideologia zaś musi być sztywna. Głosi się ją, narzuca innym, egzekwuje. Religia zdegradowana do roli ideologii nie jest już religią lecz żałosnym cieniem.

https://twitter.com/Blaszkowski_

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura