Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski
441
BLOG

Wolność "postępowych ludzi"

Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski Polityka Obserwuj notkę 6

Zatrudnienie Adama Darskiego w telewizji publicznej wywołało dyskusję i liczne protesty. Oto bowiem celebryta otwarcie deklarujący uwielbienie dla osobowego zła zyskał możliwość dalszego promowania swojego wizerunku oraz, wcale niemałe, pieniądze z kieszeni podatników. Czyżby idea zła stała się ideą popieraną przez nasze państwo?

Darski ogrzewa się w ogniu tych dyskusji i protestów. Zwiększają one jego popularność i otwierają drogę do następnych, jeszcze zyskowniejszych, kontraktów. Prawdopodobnie będzie miał kolejne okazje do składania deklaracji typu „Szatan znowu zwyciężył”, czym wywoła frustrację chrześcijan. Ale co to znaczy „Szatan zwyciężył”? To, że dał swojemu wyznawcy sławę i pieniądze? Dla chrześcijan nie powinno być to powodem zaskoczenia, ani, tym bardziej, frustracji, a już, nie daj Boże, zawiści… Nasz Nauczyciel, Chrystus ,nazywał Szatana Księciem Tego Świata. I zarazem mówił  „nie ma on nic do mnie”.

Duży wpływ Szatana na nasze „światowe” życie jest faktem. Faktem jest jednak również i to, że jeszcze niedawno otwarte, publiczne oddawanie czci Szatanowi zostałoby uznane za wstydliwą patologię.  Co spowodowało, że dzisiaj zarząd państwowej telewizji nie ma absmaku popularyzując wizerunek czciciela diabła, a sędzia w uzasadnieniu wyroku stwierdza, że publiczne zbezczeszczenie Biblii „mieści się w granicach dopuszczalnej krytyki kościoła rzymskokatolickiego”? Jakieś istotne zmiany musiały zajść w świadomości społecznej w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Jakie?

Chrześcijaństwo kontra wolność?

Współczesny, przeciętny, człowiek Zachodu odczuwa chrześcijańskie normy postępowania (zarówno w zakresie etyki jak i przestrzegania obrzędów) jako nieznośne, i przy tym całkowicie bezsensowne, jarzmo. Moim zdaniem jest to skutkiem zbiegu dwóch czynników.

Po pierwsze postrzegamy świat wyłącznie z punktu widzenia naukowego opisu i biznesowej manipulacji  ludźmi i przedmiotami (zresztą i ludzie zostają sprowadzeni do roli przedmiotów – „zasobów ludzkich”). Wartości duchowe nie są, z tej perspektywy, żadnymi wartościami. Nikt ich nie notuje na giełdzie, nie dają się zważyć ani zmierzyć. Skoro świat składa się wyłącznie z rzeczy lub ich pochodnych (tak ekscytujących jak wyrażona w pieniądzu wartość wymienna), a nie możemy stwierdzić  istnienia żadnej rzeczy „Bóg”, to znaczy, że Boga nie ma. Jeśli zaś Boga nie ma, to wszystkie kościoły są oszukańczymi organizacjami biznesowymi, które handlują nieistniejącym towarem. Głoszą bowiem życie wieczne w Chrystusie, podczas gdy Chrystus nie istnieje, a już tym bardziej nie istnieje wieczne życie. Z tego punktu widzenia nauka kościołów chrześcijańskich, która prowadzi do tego, aby człowiek otworzył się na życie wieczne „tu i teraz” poprzez kontakt z Żywym Bogiem, związana z głoszeniem ewangelii, jest odbierana jako kłamliwa propaganda mająca zapewnić oszukańczym instytucjom biznesowym władzę nad ludźmi, a ludziom niosąca wyłącznie absurdalne i nieznośne ograniczenia. Takie rozumowanie jest logiczne, bowiem współczesny człowiek nie zna już innego działania, niż działanie dla zysku, a innych ocenia przecież z perspektywy swojej wiedzy.

Po drugie zarówno współczesna gospodarka jak i kultura wzniesione są na fundamencie niczym nieograniczonego egoizmu. To wyłącznie zaspokajanie pożądań ego ma zapewnić dobrobyt narodom. To rozdęte do monstrualnych rozmiarów ego celebrytów jest obiektem powszechnej medialnej adoracji i wzorem dla mas.

Egoizmu nie da się pogodzić z nauczaniem Mistrza z Nazaretu, który zalecał, aby „zaprzeć się siebie i pójść za Nim”, a On sam był „cichy i pokornego serca”. Jak tu miłować nieprzyjaciela, kiedy, dla kariery, trzeba zdeptać bliźniego? Jak tu miłować Boga, rozmyślać o Bogu, kiedy myśli zarówno bogaczy, jak i biedaków wypełniają pieniądze, pieniądze..? Jak tu nie osądzać, nie poniżać bliźnich, kiedy jest to treścią tabloidów i zresztą nie tylko tabloidów?

Tak. Człowiek, który miałby się wyrzec egoizmu i ukorzyć  przed Bogiem, cierpiałby okropną frustrację. Musiałby przestrzegać  ograniczeń, których nie przestrzegają idole popkultury, a przecież to ich zachowanie premiuje świat.  A świat chyba wiec, co robi?

Szatan jest cool?

Z powyższej perspektywy satanizm Darskiego jawi się już jako pozytywna, a przynajmniej interesująca,  wartość popkulturowa. Co bowiem głosi Darski? Mówi – odrzućcie Boga, który twierdzi, że jest waszym Ojcem, a w związku z tym wy wszyscy wzajemnie braćmi i siostrami. Odrzućcie Boga, który chce wymusić na was zachowania tak nieopłacalne jak wyrzeczenie się egoizmu, miłość bliźniego, nieosądzanie innych . Wasz egoizm jest dobry, wasze żądze są dobre.

Co jeszcze mówi Darski? To Szatan wyleczył mnie, to Szatan dał mi pieniądze i sławę. Bóg nie jest wam potrzebny. Niepotrzebne jest zachowywanie Bożych przykazań. Szatan da wam wszystko o czym marzycie. Karierę, bogactwo, seks. Przecież nic więcej nie jest ważne, prawda?

Istotnie. We współczesnym świecie nic więcej nie jest ważne, a Darski mówi, że to wszystko można osiągnąć bez Chrystusa. Jego satanizm wygląda na nawrót do pogaństwa skoncentrowanego na zabiegach o ziemski sukces. Dlatego nie mają absmaku szefowie kolorowych czasopism, ani szefowie TVP, którzy uczynili z niego celebrytę. Z ich punktu widzenia Darski nie mówi nic złego. Popularność wiedźm, czarowników, wampirów itd. jest faktem. Dlaczego kult Szatana miałby być „dyskryminowany”? To raczej głoszenie ewangelii zostałoby uznane za „nieznośną indoktrynację”, naruszenie „neutralności światopoglądowej” , a ogólnie za zgrzyt w pięknym i kolorowym świecie mediów.

Komu to jest potrzebne?

Komu zależy na tym, aby budować świat na fundamencie egoizmu? Moim zdaniem globalnym korporacjom. To one albo same są właścicielami mediów, albo jako główni reklamodawcy mają wpływ na politykę medialną.

Globalnym korporacjom z jednej strony zależy na powszechnej tolerancji dla wszelkich egoistycznych zachowań (obżarstwo, rozwiązłość, niewierność itd.),  znoszeniu różnic, wielokulturowości (bardzo powierzchownie rozumianej). Daje to możliwość sprzedawania tych samych produktów, tak samo reklamowanych, we wszystkich zakątkach świata. Od chipsów po filmy i piosenki. Wszystko wszędzie takie samo. Reklamy, ubrania, ulice, zwyczaje i „tradycje”. Wielkie korporacje dążą także do wyrugowania poczucia odrębności kulturowej narodów. Jedna ma być tylko światowa kultura - „konsumpcjonizm”.  Nawet kultura amerykańska, która kiedyś była narzucana mniejszym narodom, w tej chwili sprowadza się już wyłącznie do adorowania światowego Imperium. Wszyscy mają mieć poczucie przynależności do Imperium lub zależności od niego. Imperium ustala, co jest dobre, a co złe. Bombardowanie miast, zabijanie cywilów może być „dobre”, zaś nieodnowienie globalnym koncernom koncesji na wydobycie ropy może skutkować oskarżeniem o ludobójstwo (jak to się obecnie dzieje w Libii).

Z drugiej strony globalnym korporacjom potrzebna jest armia konsumentów nastawiona na pochłanianie wszystkiego, co reklamowane. Jedzenia (jak np. monstrualnie otyli Amerykanie), rzeczy, metek, seksu, rozrywki, używek, widowisk, plotek z cudzego życia. Takiemu pochłanianiu musi towarzyszyć chciwość. Jedno bez drugiego nie istnieje. Takiemu pochłanianiu musi towarzyszyć skoncentrowanie na sobie i swoich żądzach. Drugi człowiek nie jest już bliźnim. Jest kimś z kim się porównujemy, z kim konkurujemy, kto zaspokaja nasze żądze lub kto nam przeszkadza i, w skrajnych przypadkach (jeśli jest nienarodzonym albo staruszkiem), powinien być fizycznie wyeliminowany.

Globalnym korporacjom potrzebna jest też armia pracowników, którzy gotowi są zrobić wszystko w imię zysku. Korporacja to wirtualna „osoba”, której jedyną racją i celem istnienia jest zysk. Człowiek o takich cechach zostałby uznany za psychopatę. Globalna korporacja to psychopata absolutny, który jest już tak potężny, że może się domagać od pracowników (a w zasadzie „zasobów ludzkich”), aby stali się psychopatami na jego obraz i podobieństwo. Aby bezwzględnie konkurowali między sobą i stale zwiększali potęgę korporacji. Każdemu stawiane są wymagania „moralne” zależne od jego pozycji. Od zarządów wymaga się już takich czynów jak: wywołanie wojny, zniszczenie środowiska naturalnego, przekupienie polityków celem uzyskania przepisów niszczących konkurencję, przejęcie za bezcen cudzego majątku, spekulacyjny atak na walutę jakiegoś kraju skutkujący nędzą milionów, przerzucenie na podatników kosztów własnej nieudolności. I na koniec wypłacenie sobie premii. Minimum sto milionów dolarów.

Nic dziwnego, że globalne korporacje wolałyby, aby nauczanie Nazarejczyka jak najszybciej przeszło do historii. „Pompowanie” Darskiego to tylko jeden z wielu faktów medialnych nakierowanych na osiągnięcie tego celu.

Czy ta „wolność” to wolność?

Człowiek skoncentrowany na karierze, sterowany przez reklamy, podążający za przypadkowo pojawiającymi się i znikającymi żądzami pozornie jest wolny. Jednak jego życie jest wyjałowione z treści, chaotyczne, „jednowymiarowe”. Szczęście w jego życiu obecne jest tylko w fazie „euforii sukcesu”, choć i wtedy przebija przez nie nieznośne poczucie pustki, które trzeba jakoś zagłuszyć, zakrzyczeć. A z euforią, jak to z euforią. Nie jest stanem trwałym. Kariera się załamuje, bogactwo nie przychodzi. Wrogiem euforii jest też zwykła przeciętność, mijające lata. Sterowany przez reklamy egoista nie jest panem własnego umysłu. Jego umysłem kierują agencje reklamowe, korporacje medialne, a także jego własne żądze, chaotyczne i ślepe.

Kto nie kontroluje własnego umysłu, ten nie jest wolny. Choćby tysiąc reklam zapewniało go o wolności i luzackich „melanżach”. Jest niewolnikiem.

Prawdziwą wolność daje nam Mistrz z Nazaretu. Kiedy wchodzimy w modlitwie w głąb siebie, odnajdujemy w sercu Tego który jest źródłem naszego życia, a także życia naszych bliźnich – naszych braci i sióstr. Obmywamy się w świetle – jasnym i czystym. Czujemy jak uwalniamy się od grzechów i od krzywd. Nie musimy lękliwie pozostawać na powierzchni. Możemy sięgnąć do naszego prawdziwego, nieegoistycznego „ja”. I żyć w świecie uporządkowanym, wolni.

Chrześcijańska moralność, a także obrzędy, pozwalają nam utrzymać umysł w harmonii. Bez nich „rozlałby się”, padłby ofiarą manipulacji lub przelotnej żądzy i popadł w chaos. To Chrystus daje nam wolność, a egoizm niewolę.

Chrystus jest rozwiązaniem

Na koniec pozostaje pytanie, jak chrześcijanie powinni zachować się wobec promowania w mediach satanisty? Ignorować, protestować? Narzucanie komuś poglądów, które są mu wstrętne, przynosi zazwyczaj jeszcze większą niechęć, buduje coraz większe przepaście między ludźmi. Chrystus tak nie postępował. On „trzciny nadłamanej nie dołamał”. Dlatego nie jestem zwolennikiem potępiania, jako działania odnoszącego skutek odwrotny od zamierzonego.

Moim zdaniem powinniśmy dbać przede wszystkim o naszą własną więź z Chrystusem tak, abyśmy potrafili zachować prawdziwą wolność, abyśmy potrafili kochać naszych bliźnich (także satanistów!). Nadejdzie dzień, jest już coraz bliższy, kiedy ludzie zrozumieją, że globalne korporacje niszczą świat swoją chciwością, że życie według korporacyjnych wzorów jest jałowe i martwe. Wtedy przyjdą do nas. Dobrze by było, żebyśmy ich oczekiwali nie zgorzkniali, smutni, uwikłani w spory, lecz współczujący, spokojni i gotowi służyć naszym bliźnim.

https://twitter.com/Blaszkowski_

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka