Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski
1210
BLOG

O tym jak "pojęcie Boga" odgradza nas od Boga

Marek Błaszkowski Marek Błaszkowski Kultura Obserwuj notkę 35

Ateiści domagają się od nas niepodważalnego „dowodu na istnienie Boga”.

- Wskażcie, gdzie jest ten wasz Bóg – mówią ateiści – abyśmy mogli go zważyć i zmierzyć, poddać eksperymentom, opisać. Chcemy przeprowadzić badania nad „statystyczną skutecznością modlitwy” – domagają się.

- Jak możecie, widzieć to samo, co my - niebieskie niebo i zieloną trawę, słyszeć śpiew ptaka i nie czuć Bożej Obecności?– dziwimy się w odpowiedzi.

- Nie dowiedliście istnienia Boga – orzekają ateiści.

Kończymy na jakimś kompromisie. Ateiści pozwalają nam zachować wiarę, o ile nigdy nie wejdziemy z nią w przestrzeń publiczną, do której prawo mają wyłącznie Metr, Kilogram i Dolar. My pokornie godzimy się. No cóż, przecież nie mamy dowodu…

Czym Bóg nie jest?

Bóg to nie jest Superistota przebywająca wewnątrz Kosmosu, lecz sprytnie ukrywająca się przed nami. Założenia dotyczące właśnie takiej Superistoty kryją się za ateistycznymi żądaniami „dowodu”. Kiedy Bertrand Russell porównuje Boga do krążącego w przestrzeni kosmicznej porcelanowego czajniczka, którego nikt nigdy nie widział, ma na myśli właśnie taką Superistotę. Z wizją Superistoty zmaga się Dawkins w swoich namiętnych filipikach.

Bóg nie jest rzeczą wśród innych rzeczy, siłą wśród innych sił.

Nie jest też prawidłowe rozumienie Boga jako Superistoty przebywającej na zewnątrz Kosmosu. Superistoty, która ten Kosmos stworzyła, lecz sama jest całkowicie transcendentna. Jeśli tak pojmujemy Boga, to rację mają ateiści przychodząc do nas z brzytwą Ockhama i mówiąc, że nie ma sensu w ogóle zaprzątać sobie głowy bytem, którego ani istnienia, ani nieistnienia stwierdzić się nie da.

Aby doświadczyć Boga trzeba uchwycić napięcie między Tym, który jest całkowicie transcendentny, a Tym, który jest całkowicie immanentny.

Poznać Boga, poznać siebie

Bożą Obecność możemy stwierdzić na takiej samej zasadzie, jak stwierdzamy obecność samych siebie.

Każdy z nas jest poza polem postrzegania. Jesteśmy jak lustro, które wszystko odbija, ale nie potrafi odbić samego siebie, jesteśmy przestrzenią, w której płyną myśli, ale żadna z nich nie jest nami. Jesteśmy zawsze poza, absolutnie transcendentni. Jednocześnie jesteśmy w samym centrum Wszechświata, gdyż jakikolwiek „świat bez nas”, „świat obiektywny” pozostaje niczym więcej jak hipotezą metafizyczną.

To nasze „całkowicie poza” i jednocześnie „całkowicie wewnątrz” jest bramą do Boga. Doświadczając samych siebie wkraczamy w obszar tego, co Święte.

Na co dzień nie odczuwamy samych siebie. Tworzymy „obraz siebie” poprzez analogię do obrazu innych ludzi, których widzimy zawsze „z zewnątrz”. Siebie też postrzegamy tak „z zewnątrz”.

Tak samo jak obraz siebie - budujemy „obraz Boga”, czy też pojęcie Boga. I ustawiamy „pojęcie siebie” w relacji do „pojęcia Boga”. Jeśli jestem ateistą będę to „pojęcie Boga” zwalczał, jeśli teistą – afirmował. W obu wypadkach przejdę z zamkniętymi oczami obok Żywego Boga.

Obecność Boga

Bóg się nie rodzi i nie umiera. Poza czasem i przestrzenią. Sama głębia i przepaść bytu.  Wstrząsająca i napełniająca grozą.

Bóg jest źródłem życia, twórczym gruntem z którego wszystko wypływa. Jednością mnie i innych, deszczem, który pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bóg jest miłością.

Bóg jest w twarzy drugiego człowieka, w śpiewie ptaka, dźwięku wieczornego dzwonu, gwarze ulicy. Bóg jest życiem. Bóg jest codziennością.

Jak doświadczyć obecności Boga? Trzeba spojrzeć przytomnie. Strząsnąć z siebie Metr, Kilogram i Dolara. Spojrzeć poza „obraz siebie” i „pojęcie Boga”. Wtedy Bóg przyjdzie. Co więcej. Okaże się, że On cały czas był.

https://twitter.com/Blaszkowski_

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura