Marek Powichrowski Marek Powichrowski
267
BLOG

Lub czasopisma

Marek Powichrowski Marek Powichrowski Polityka Obserwuj notkę 3

Nie ważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy. Ta maksyma ojców założycieli bolszewizmu idealnie pasuje do praktyki demokracji, w której przy bierności mas do działania wkraczają ci, którzy w tyle mają demokrację i wszelkie zasady równości podmiotów. Oni dążą do maksymalizacji własnego zysku i w gdzieś mają zasady państwa prawa. Oczywiście będą o tym trąbić na zasadzie „łapać złodzieja” no bo przecież „na złodzieju czapka karakułowa”.

Nie inaczej rzecz wygląda z pierwszym wstępnym komunikatem z Synodu w sprawie rodziny. Już docierają głosy, że kardynał sprawozdawca opisał swoje oczekiwania (a pominął milczeniem głos innych) w dążeniu to stworzenia nadążającego za oczekiwaniami prasy kolorowej kościoła światowego (czy się komuś to z czymś kojarzy?) w miejsce Kościoła Chrystusowego. Kościoła stawiającego twarde wymagania aby budować mocne jednostki. I to jest właściwie sedno tych dążeń. Wyeliminować elitę stawiającą wymagania, doprowadzić do tego, że głos jej niedobitków nie był słyszany ponieważ każdy chętny dostanie złoty drucik prowadzący do strefy rozkoszy w mózgu a w rączkę przełącznik z baterią do wysyłania do niej impulsów na żądanie. Jak się to skończy? Tak jak analogiczny eksperyment ze szczurem, któremu taki złoty drucik wszczepiono do jego mózgu. Poddany badaniu osobnik nie przeżył. „Zarozkoszował” się na śmierć. Jak to się może skończyć? Tak jak w postępowej, budującej realny socjalizm Szwecji, gdzie kościoły protestanckie stały się przybudówkami partii socjaldemokratycznych i prześcigają się we wprowadzaniu kolejnych nowinek żywcem pobieranych z „Bravo-girl”. A spopielonych prochów – byłych – bliskich osób nie ma komu odebrać z krematorium. Śmierć drogie dzieci jest gdzieś bardzo, bardzo, daleko, daleko. Być może jej wcale nie ma. Przecież jak uczy doświadczenie naszego rozumu inni umierają a my wciąż żyjemy, prawda? Czyj to może być podszept?

Na początku transformacji ustrojowej po roku 89, gdy trzeba było oswoić społeczeństwo z nadciągającymi wpływami lobby homoseksualnego ukute zostało hasło, że demokracja sprawdza się tym, jak traktuje swoje mniejszości. Ładne i chwytliwe, prawda? Po prawie trzech dekadach praniu mózgów mniejszość liczebna stała się większością wirtualną i głęboko gdzie z tyłu ma prawa większości liczebnej, która stała się mniejszością wirtualną. A skoro demokracja też może być wirtualna to wszystko gra. Decyduje przecież większość. Bez przebaczenia. Bez odwrotu. Za twoją głupku zgodą.

We wspomnianym na wstępie raporcie z Synodu też są takie wątki o dobrodziejstwach jakie przyniesie lobby homoseksualne w Kościele. A jak będzie w rzeczywistości? Można sobie wyobrazić na podstawie poprzednich akapitów. Pierwszy sygnał o gotowości lobby homoseksualnego wśród hierarchów do zdominowania Kościoła został wysłany  w świat. Sympatyzujące z nimi media nazywają to trzęsieniem ziemi. Nie proszę państwa, trzęsienie ziemi było wtedy gdy Chrystus i jego twarda nauka została odrzucona przez tych, do których był posłany. Wtedy gdy został ukrzyżowany. Ale pokonał śmierć.

Co będzie dalej? Myślę, że nieuchronnie – czy tego chcemy czy nie - zbliżamy się do obrony naszego własnego Westerplatte. To Westerplatte ma nawet w Nowym Testamencie swoją nazwę. W jednym  słowie. Wiesz jakim?

Możliwie jak najdalej od przedziału 3 sigma

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka