Francois Hollande wygrał jednoznacznie prawybory na francuskiej lewicy. Przypomnę, że kandydat na prezydenta wybierany jest spośród tych, którzy chcą głosować, a propozycje zgłasza partia. Jest więc niekwestionowanym konkurentem numer 1 urzędującej głowy państwa. Lewica liczy na sukces w przyszłorocznych wyborach, bo Sarkozy przez niemal całą kadencję koncentrował się bardziej na PR niż na konkretnych działaniach (skąd my to znamy…?).
Wczoraj Hollande odwiedził naszą grupę polityczną i… jestem rozczarowany tym, co powiedział. W największym skrócie – Francuz chce robić to, co zamierzano robić do tej pory, ale co nie przyniosło rezultatów. Postuluje też, aby polityka była silniejsza od rynku, a służyć temu mają cztery kroki:
- wzmocnienie Funduszu Stabilności,
- wypuszczenie euroobligacji,
- aktywizacja Europejskiego Banku Centralnego do walki ze spekulacją,
- wprowadzenie podatku od transakcji finansowych.
Z wymienionych działań nie ma dziś tylko euroobligacji…
Francois Hollande ostrzegał wczoraj przed nowym traktatem europejskim, obawiając się, że pozbawi narody Europy demokracji. Szczerze mówiąc, to zdanie spokojnie zmieściłoby się w ramach retoryki niejednej europejskiej partii prawicowej…
Wybory prezydenckie odbędą się na wiosnę przyszłego roku. O ich rezultacie w znacznie większym stopniu zadecyduje jednak stan finansów niż jakiekolwiek płomienne przemówienia.
