PiS nakręca się przed 13 grudnia. Filozofia prezesa jest prosta, a Radosław Sikorski dostarczył mu amunicji. Oto jesteśmy świadkami wyprzedaży interesów narodowych – po stronie kupujących występują Niemcy, a transakcji dokonuje wnuk dziadka z Wehrmachtu. Po dobrej stronie mocy znajdują się obrońcy suwerenności, niepodległości, krzyża, godności i czego kto tam jeszcze chce… Prezesowi do twarzy w czarno-białej logice, a jego wyznawcy dobrze rozumieją język, w którym Polska jest tam, gdzie oni!
Gorzej z tym idzie posłowi Adamowi Hofmanowi, który grozi, że przez politykę Tuska skończymy jak Indianie w rezerwatach. Ja i ludzie z mojego pokolenia, kształceni na literaturze Karola Maya (Niemca) i przygodach Winnetou wiemy, że Indianom w rezerwatach żyło się źle. Dzisiejsza młodzież już tych książek nie czyta i Winnetou nie jest dla nich bohaterem. Imponuje im raczej wuj Sam, czyli ten, którego przodkowie dręczyli i mordowali Indian.
Jak to więc jest? Czy lepiej cierpieć z godnością nędzę w rezerwacie, czy być po stronie kolonistów i pionierów, którzy Indian wyrzynali?
PS Posłowi Hofmanowi sugeruję, aby zbyt łatwo z analogii rezerwatu jednak nie rezygnował. Już niebawem będzie mógł dzięki niej łatwo opisywać własną partię.
