Podsekretarz stanu Adam Rapacki zajmował miejsce niepolityczne. Grzegorz Schetyna mógł zamiast niego powołać każdego, ale wybrał byłego policjanta. Dodatkowo powierzył mu nadzór nad wszystkimi służbami mundurowymi. Schetyna odszedł, a model działał, co nie było łatwe. Były mundurowy ma bowiem pokusę, aby dowodzić mundurowymi w służbie czynnej. Rapacki tego jednak nie robił i na tym polegała tajemnica jego sukcesu.
Minione 4 lata to czas wyjątkowej ciszy i spokoju wokół policji, a to 100 tysięcy ludzi pod bronią (Wojsko Polskie podobnej wielkości dostarczyło w tym czasie wielu fatalnych wrażeń). I nagle Rapacki odchodzi. Nie poszło o emerytury, ani ocenę pracy, po prostu minister Cichocki go wywalił. Na to miejsce powoła swojego znajomego, kardynalskiego pociotka. Z zawodu księgowego. I robi to nie podając jakiegokolwiek merytorycznego uzasadnienia.
Jeśli za decyzją ws. Rapackiego pójdą zmiany w policji i pozostałych służbach mundurowych (a o tym się mówi), to strach się bać, ale przyszedł czas na swoich.
PS Ktoś w Financial Times czytał wczoraj mojego bloga - Na Węgrzech miał miejsce konstytucyjny zamach stanu.
