To było jak sen: niewiadomy cel podróży, nieznana marszruta, mgliste ustalenia. Kiedy wyszli z Sosnkowskim na poranny spacer do fortecznego ogrodu, stanął przed nimi mężczyzna ubrany w myśliwski płaszcz i wojskowe spodnie.
Hrabia Kessler, powiedział Sosnkowski, co nowego. Dostałem rozkaz, żeby panów zawieźć do Berlina, odparł hrabia.
Dziesięć minut później ze spakowanymi sakwojażami przeszli pospiesznie obok zdumionej straży. Dzień był słoneczny, ciepły.
Przeszli przez most na Elbie. Za mostem czekała dziewczyna. Kiedy ich zobaczyła, podbiegła do Kesslera. Panie hrabio, na szosie czeka samochód.
Wśród lasów i łąk jechali do Berlina. W samochodzie czuć było swąd palącej się gumy. Opony zrobione z jakiegoś wojennego ersatzu pękały i co rusz trzeba było się zatrzymywać. Piłsudski był poważny i zamyślony. Milczał.
Na Placu Kanclerskim Kessler wysiadł do telefonu. Kiedy wracał, Sosnkowski uchylił drzwi. Panowie, dalsza jazda jest niemożliwa. Cały ruch przerwany. Zajechali do Hotelu Continental.
Przy kolacji Sosnkowski, korzystając z chwili nieobecności Piłsudskiego, powiedział hrabiemu, że brygadier martwi się, że nie ma u boku szabli.
Następnego dnia była sobota. Kessler założył mundur i wyszedł na miasto. Trzeba było kupić szablę, a nie bardzo chciał to robić w płaszczu myśliwskim. Przez kilka godzin obchodził sklepy z bronią. Wszystkie były zamknięte. Wrócił do hotelu. Piłsudski siedział w swoim pokoju i czytał gazetę.
Panie brygadierze, czy zgodzi się pan przyjąć moją broń, zapytał. Dziękuję, odparł Piłsudski i odłożył gazetę. Wie pan, pewien podoficer dawał mi czasami "Die Woche". Ostatnio przed miesiącem.
Po południu Kessler wyszedł z księciem Hatzfeldtem, referentem do spraw polskich w Urzędzie do Spraw Zagranicznych, do Ministerstwa Wojny, żeby uzyskać specjalny pociąg na przejazd do Warszawy. Czekał na nich jakiś generał. Ten łajdak, powiedział o Piłsudskim, kiedy wyjaśnili mu po co przychodzą.
Myśli pan, że jeszcze można zdążyć, zapytał Hatzfeld po wyjściu z Ministerstwa. Nie wiem, odparł Kessler. A brygadier, jakie ma nastawienie? Coś mówił po drodze ? Boże, co ich czeka w Warszawie ! Pluton egzekucyjny ?! Rozwydrzone żołdactwo ? Kiedy przechodzili przez ulicę Koenigraetz, zobaczyli pochód demonstrantów. Dołączyli do paru ludzi na końcu. Ktoś podbiegł z dodatkami nadzwyczajnymi: Cesarz abdykował.
***
Pociąg złożony z salonki i lokomotywy zajechał na dworzec wiedeński w niedzielę o siódmej rano. Dzień był pochmurny, chłodny i wietrzny. Piłsudski wsiadł do powozu księcia Lubomirskiego. Pojechali na Frascati, do rezydencji księcia. Na ulicach nie było pojazdów, jezdniami chodziły tłumy ludzi. W poprzek Alei Jerozolimskich stała bateria niemieckich dział polowych z lufami zwróconymi w kierunku Marszałkowskiej. Porucznik Koc podjął się zdobyć materiał na nowy mundur dla Komendanta. Pod pałacem Kronenberga zebrał się tłum. Piłsudski wyszedł na balkon i powiedział, że jest chory na gardło. Następnego dnia Wieniawa przyniósł szablę Komendanta, firmy Weyersberg z Solingen, z mosiężną rękojeścią i kapturkiem ze srebrnym legionowym orłem na tarczy Amazonek, a pan Spinka, Zakład Krawiectwa Cywilnego, Wojskowego i Politycznego, przyszedł wziąć miarę na nowy mundur.