Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
46
BLOG

Prawdziwa prawica, czyli apologia Romana Giertycha

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Polityka Obserwuj notkę 2

Ogłoszenie powstania nowej formacji na prawicy - LPR (Ligi Prawicy Rzeczypospolitej) - było komentowane albo jako żart, albo jako wyraz dramatycznego końca, tworzących ją polityków (Roman Giertych, Marek Jurek, Janusz Korwin-Mikke), albo obu tych rzeczy naraz. Tak nastawiona jest zresztą właśnie prawicowa część sceny politycznej, co może rodzić obawy o stronniczość reakcji w obawie o konkurencję. Patrząc z dystansu, jest to jednak bardzo ciekawe nowe zjawisko na naszej scenie politycznej. Po przesileniu populistycznym następuje bowiem powrót ku idei.

Roman Giertych w dzisiejszej "Kropce nad i" był wyraźnie zrelaksowany, uśmiechnięty, choć trochę zmęczony. Od niedawna zresztą, widzimy jakby nowego Giertycha - "obrońcę demokracji". Trochę trudno mi pisać te słowa, ale kiedy słucham ostatnio jego różnych wypowiedzi medialnych, czy też z trybuny sejmowej, przyłapuję się ciągle na tym, że to właśnie Giertych, jak żaden z polityków, trafia w samo sedno. A mój kłopot z tą sytuacją polega na tym, że poglądy Romana Giertycha leżą na zupełnie przeciwnym biegunie ideowym do moich. Nie przeszkadza to jednak w dostrzeżeniu w słowach lidera LPR niezwykłej do niedawna szczerości, pewności swoich słów, wręcz radości, że się otwarcie je wypowiada. Nie ma to aż tak dużego związku ze sprawą Kaczmarka i rozpadem koalicji, ale raczej jest to efekt uwolnienia się tego polityka od politycznej gry opartej na populizmie.

W tym miejscu potrzebne jest zastrzeżenie, że piszę o odrodzeniu ideowym na prawicy tylko w pewnych ramach, po założeniu, że tych polityków można jeszcze w ogóle traktować poważnie. Oczywiście obecny projekt LPR jest w pierwszym względzie pragmatycznie nastawiony na przetrwanie, ale środkiem do tego celu jest przekonanie wyborców, że rzeczywiście możliwe jest na prawicy odzyskanie pewnej autentyczności. Prawo i Sprawiedliwość bowiem już dawno popadło w populistyczną pułapkę ślepego podążania za badaniami opinii i marketingiem politycznym. W ten sposób zawsze dojdzie się do punktu, w którym każde następne posunięcie będzie groteskowym zaprzeczeniem poprzedniego. LPR również było w tej sytuacji - teraz, pisząc górnolotnie za Kierkegaardem, zrobiła "krok w nicość", gdzie nie może się opierać na sondażach, ale zyskuje pewność swojej drogi.

Kibicuję zatem tej inicjatywie, choć w życiu na nią nie zagłosuję. Widzę jednak w tym myśleniu pewne symptomy zmiany w podejściu do polityki w ogóle. Trzeba również pamiętać, że takie "przejście" może mieć swój negatyw - degradację ku fundamentalizmowi, radykalizmowi, nie stroniącemu od przemocy. Myślę, że polska demokracja, w której wciąż prym wiedzie pokusa populistycznego autorytaryzmu, ma przed sobą tę zarysowaną wyżej alternatywę. Czy pójdzie, którąś z tych dróg i kiedy, to się okaże, mam nadzieję, niebawem.

Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka