Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
150
BLOG

"Powrót centrali"

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Polityka Obserwuj notkę 8

Przemysław Czapliński, w wydanej niedawno książce o tym tytule, pisze o powrocie, po kilkuletnim rozproszeniu i usamodzielnieniu się dyskursów o literaturze, kulturze, idei, do zjawiska centrali, w której wszystko musi się zapośredniczać, musi ulec formatyzacji, wobec której się określa. Nic dziwnego, że takie zjawisko występuje również w świecie polityki - wyraźnie pokazuje to sytuacja Jana Rokity i Leszka Millera.

Wszystkich, którzy mają jakiekolwiek uprzedzenia wobec wyżej wymienionych polityków, proszę o chwilowe ich zawieszenie. Też nie sztywne zasady Realpolitik będą pomocne w tej analizie, ale spojrzenie na życie polityczne jako pisane przez nas teksty kultury, wyraz pewnej formy życia społecznego. Do takiego spojrzenia z ukosa zainspirowały mnie ostatnie wypowiedzi Rokity o jego wyborze opuszczenia polityki i Leszka Millera o opuszczeniu SLD i kandydowaniu z Samoobrony. Są to sytuacje niejasne, zaskakujące, a zachowanie tych polityków możemy oceniać albo jako głupie, albo jako skrajnie cyniczne. Jednak nie o osądzanie ich chodzi, ale o przyczyny takich posunięć, o których mówił wczoraj kilkakrotnie Miller, który pytał dramatycznie: czy demokracja polega na tym, że o tym, kogo ludzie będą mogli wybrać, decyduje kilku ludzi w centrali. To oczywiście zagrywka populistyczna, ale obrazuje pewien problem - sztywne zhierarchizowanie struktur partyjnych, a co za tym idzie unieruchomienie ich struktur ideowych.

Wynika to, moim zdaniem, z wielkiego zwycięstwa w ostatnich wyborach Prawa i Sprawiedliwości i bardzo skutecznej kampanii wyborczej, na którą pracowała (zresztą nie przestała wcale po wyborach) cała zwarta "wojskowa" struktura tej partii. Niesamowite powodzenie takiego zorganizowania w polityce chyba dała do myślenia innym partiom - nie siła ideowa bowiem, moim zdaniem, przeważyła, ale właśnie pewna postawa bycia jedną, dobrze naoliwioną maszyną, która ma skutecznie walczyć "w obronie" ich wyborców. Oczywiście taka struktura partyjna ma konotacje również w warstwie ideowej - w PiS jest jeden przywódca, obdarzony charyzmatem, który posiada kompetencje we wszystkim, a więc włada całym spektrum politycznych postaw. Taka organizacja rodzi "podwładnych" bez poglądów politycznych. Charakteryzują się oni zaangażowaniem obiektywnym, co jest cechą społeczeństwa tradycyjnego, nie dziwi więc, że to w nim PiS ma swoich wyborców. Prowadzi to do odpolitycznienia polityki, do odindywidualizowania jej wykonawców.

Nieustanne "przepływy" polityków z partii do partii pokazują nie tylko zmienność politycznych postaw, ale przede wszystkim to, że nie ma między tymi partiami żadnych poważnych różnic, których nie dałoby się zbagatelizować. Jednocześnie przy tym niesamowitym rozszerzeniu oferty ideowej wszystkich partii wzorem PiS, występuje zjawisko "nie mieszczenia się" w nich niektórych polityków. Rokita i Miller musieli się usunąć ze swoich partii dlatego, że mieli poglądy indywidualne - swoje i swoich wyborców. W dzisiejszej polityce polskiej to wydaje się wielkim grzechem. Politycy przestali bowiem myśleć o poglądach obywateli, gdyż zastąpili je poglądami "wyobrażonej większości", której to gusta kształtuje i kontroluje rynek. Polityka uległa więc w Polsce "urynkowieniu" tak, jak literatura, o której pisze Czapliński. 

Kiedy zatem usłyszymy jakąś autonomiczną opowieść o polityce? Słychać ją na peryferiach polityki - czasem tu, na Salonie, czasem w gazetach, periodykach, czasem w młodych środowiskach intelektualnych ("Krytyka Polityczna", "Teologia Polityczna"), czasem nawet w telewizji. Niestety zwykle zostaje ona zagłuszana przez bełkot. Dopóki centrala nie będzie na peryferiach, w każdym z nas, nie usłyszymy tej opowieści. 

 

Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka