Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
61
BLOG

Ekipa nadwrażliwców

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Polityka Obserwuj notkę 39

Jestem pod wielkim wrażeniem czwartkowego odcinka serialu "Ekipa" Agnieszki Holland. Gdyby sztuka miała jeszcze jakikolwiek wpływ na szeroki krąg odbiorców, to po tym odcinku wszelkie partie odwołujące się do retoryki nacjonalistycznej powinny zniknąć z naszej sceny politycznej. Teza Holland zostaje bowiem podana w tak sugestywny i zacierający wszelkie partyjne podziały sposób, że nie wyobrażam sobie innej reakcji widzów, którzy widzą w kulturze coś więcej niż rozrywkę.

Taki wstrząs wywołuje polityczne przesłanie odcinka, które podane jest w bardzo charakterystyczny sposób. Wynika on z wiary, że za pomocą sztuki można "zmieniać świat", że artystyczne ujęcie publicystycznych tematów wywoła w widza odrobinę tej wrażliwości, która była obecna u jej twórców. Smutne, że jest to dziś myślenie uchodzące za tak bardzo naiwne. Istnieje ono do tej pory tylko w kręgach inteligencji, ukształtowanej przez wielką tradycję polskiej literatury spod znaku paradygmatu romantycznego. Z tego pnia myślowego zrodzona jest "Gazeta Wyborcza" i tylko ona prezentuje dziś w przestrzeni publicznej taki "naiwny" pogląd.

Dla tych, którzy nie oglądali - chodzi o pokazanie zamachu terrorystycznego, dokonanego przez grupę neonazistowską. Najbardziej szokująca jest scena, gdy do okupowanego przez nich budynku, w którym ma miejsce festiwal sztuki mniejszości seksualnych, dostaje się reporterka stacji telewizyjnej. Zabieg pokazania milionom telewidzów serialu tego, do czego sprowadzają się postulaty grup nacjonalistycznych przez chwyt "telewizji w telewizji", jest genialny i robi po stokroć większe wrażenie niż powiedzenie tego samego prostym przekazem. Widzowie przed telewizorami przeżywają bowiem relację na żywo (jak z TVN24), kręconą kamerą "z ręki" przez jednego z neonazistów, w której to relacji natrafiają na niesamowicie szokujące, zwierzęce, brutalne zachowanie i wulgaryzmy, w której to relacji nad dziennikarką (znaną prezenterką telewizyjną!) dokonuje się seans dzikiego okrucieństwa i, co najważniejsze, widzowie "współuczestniczą" i "współprzeżywają" ją z bohaterami serialu, oglądającymi to samo i nie mogącymi ukryć skrajnego poruszenia. My siedzący przed ekranem przeżywamy też to samo i tak samo jesteśmy (powinniśmy być) poruszeni.

Kino jest sztuką manipulatorską. Oczywiście jestem doskonale świadomy, co Holland chciała osiągnąć i dlaczego właśnie tak skonstruowała tę scenę i cały odcinek. Wielkość tego serialu poznaje się jednak po tym, że taka świadomość wcale nie przeszkadza widzowi, by zostać "uwiedzionym" przez twórcę. "Manipulacja Holland", jak i "manipulacja Wyborczej" mają ten sam efekt - to, co przedstawia jest zbyt piękne, by mogło być odebrane za prawdziwe. Jako polityczny esteta (postmodernista) zdecydowanie opowiadam się jednak za takimi "manipulacjami" grupy zatroskanych nadwrażliwców.

Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka