Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
36
BLOG

Stulatek postarzony

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Kultura Obserwuj notkę 0
Mircea Eliade w książce Młodość stulatka zawarł w formie literackiej pewne próby odpowiedzi na dręczące go pytania o charakter ludzkiej kultury i jej przyszłość. Z tekstu słynnego religioznawcy można czerpać przekorną nadzieję wobec „człowieka przyszłości" - w filmie Francisa Forda Coppoli tej nadziei nie ma, bo nie ma w nim w ogóle takiego człowieka. Jest tylko pseudoczłowiek.

Człowiek zmartwychwstały

Powieść Eliadego jest formą fikcyjnego rozwiązania dręczących go jako naukowca problemów związanych historią kultury. Badając jej początki i będąc świadkiem XX wieku, pisarz musi zadawać sobie pytania o drogę jej rozwoju. Eliade zdaje się w tej książce pokazać wiarę w skok ludzkości do etapu posthumanistycznego. Nastąpiłby on po ciągu degeneracji kultury, której przejawy można było w XX wieku odczuć nazbyt boleśnie. Zjawiska II Wojny Światowej, z Hiroszimą jako znakiem diabolicznej władzy człowieka nad naturą i jej siłami, doprowadziły do pewnego przesilenia kultury, które można porównać z faustowskim paktem z diabłem. Z tego paktu mogą wynikać paradoksalnie (tak, jak z działań Mefistofelesa u Goethego) pozytywne skutki. Mianowicie w powieści pojawia się wizja stworzenia, za pomocą silnych elektrowstrząsów, pewnego rodzaju mutanta - wtedy, za pomocą sztucznego eksperymentu jednostka przeszłaby transgresję w „postczłowieka", który zakumulowałby wewnątrz siebie całość dotychczasowej wytworzonej przez człowieka kultury.
To fantastycznonaukowe marzenie można również osadzić na innym poziomie - jako kolejny mit faustyczny czy hermetyczny, którymi człowiek posługuje się do budowania nadziei na przyszłość i który napędzałby go i dodawał sił twórczych na przekór fizycznym warunkom. To również wiecznie powtarzające się scenariusze inicjacyjne śmierci i zmartwychwstania - zarówno w obrębie jednostki, jak i kultury. Dominik Matei z powieści Eliadego jest więc kolejnym Faustem, tyle że osadzonym w codziennych zmaganiach życiowych starzejącego się człowieka i starzejącej się ludzkości.

Człowiek odrealniony

Francis Ford Coppola nakręcił film bardzo wiernie odzwierciedlający tekst powieści Eliadego. Nie wiedział chyba jednak, że jedynie niewierność jest prawdziwą wiernością - dokonując dosłownego przekładu musiał nieuchronnie popaść w utratę żywego kontaktu z tekstem Eliadego. Skupiając się na konkrecie, na detalach wynikających z czasu i miejsca akcji, doprowadził do sytuacji, w której obraz filmu jest obrazem, z którego estetyki nic nie wynika - jest świadomie anachroniczny, przez przybliżenie oddalony, jest odrealniony.
Przedstawienie życia intelektualisty w przedwojennej Rumunii, jego uwikłań w relacjach z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa czy z Gestapo przez amerykańskiego reżysera jest czystą karykaturą. Nabiera ona bardziej monstrualnych kształtów, gdy każde ważniejsze rozwiązanie fabularne w filmie zostaje natychmiast opowiedziane i wytłumaczone jeszcze raz i jeszcze raz, tak by każdy wiedział o co chodzi. Film zdaje się wtedy jedynie pretekstem do wygodnej, pełnej hipokryzji, snobistycznej rozkoszy z obcowania z bardzo skomplikowanymi, istotnymi spawami i wysoką kulturą.

Człowiek martwy

Warto się jednak przyjrzeć konsekwencjom takiego potraktowania fabuły Eliadego przez Coppolę. Zawsze, w każdym, nawet nieintencjonalnym przedstawieniu tekstu kultury, zachowany będzie jakiś obraz antropologiczny. W filmie Coppoli „postczłowiek" znika, bo nie byłoby z nim jakiejkolwiek łączności. Nie może być inny, bo Coppola ma konserwatywną wizję człowieka, to antropologia bezczasowa - człowiek się nie zmienia wewnętrznie czy duchowo, jak u Eliadego, ale zmienia się tylko jego miejsce społeczne, ustawienie w strukturze. „Postczłowiek" Coppoli może więc jedynie sprawniej, skuteczniej, na skróty zmieniać miejsca w strukturze - może wykorzystywać swoją przewagę nad innymi. Nie ma miejsca na żadną transgresję, na zmartywychwstanie.
Taki człowiek, traktujący swoje wyjątkowe ciało i umysł jako supergadżety, których poza nim nikt nie posiada, jest martwy. Martwy jest język obrazu w filmie Coppoli, bo nie ma w nim transgresyjnej odwagi twórczej, która jest przecież tematem książki. Martwa jest w tym filmie w końcu nasza kultura, bo Coppoli wydaje się, że taka, jaką ją pokazał, jest żywa.


Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura