Martynka Martynka
2947
BLOG

SMOLEŃSKI GRZECH PIERWORODNY

Martynka Martynka Polityka Obserwuj notkę 86

 

Kilka miesięcy temu wielu z nas podpisało petycję do Białego Domu, której celem było uzyskanie wsparcia USA dla powołania międzynarodowej komisji w sprawie katastrofy smoleńskiej. Dzisiaj nadeszła odpowiedź, dla wielu rozczarowująca, gdyż spodziewali się ze strony amerykańskich polityków jasnej deklaracji pomocy w tej jakże trudnej sprawie, wsparcia wysiłków Zespołu Parlamentarnego i znacznej części polskiego społeczeństwa.  Jednak mnie ta odpowiedź nie zdziwiła, ani nie rozczarowała,  gdyż polityka międzynarodowa to nie ckliwe spojrzenia, ale walka o wpływy, często brutalna, w której nie ma miejsca na emocje, sympatie, czy osobiste urazy. Każdy z graczy walczy o swoje, o prestiż własnego państwa, wysokie notowania i możliwości realizacji własnych interesów narodowych na świecie.

Wyjątek stanowi polityka międzynarodowa prowadzona przez obecne władze Polski, w rozumieniu których nasz kraj ma brać udział w tej grze z pozycji brzydkiej panny bez posagu, mającej zabiegać głównie o to, aby ją wszyscy lubili, ładnie się uśmiechali i czasem lubieżnie klepnęli tu i ówdzie. Po 10 kwietnia rząd Tuska ustawił nasze państwo w stosunkach z Rosją w pozycji już nawet nie panny szukającej na siłę amanta w stylu „niechby pił, niechby bił byle był”, ale panienki do towarzystwa, która litościwie nawet nie czerpie korzyści majątkowych ze swojego procederu. Polskie władze tak właśnie ustawiły nasze relacje z Rosją, że zablokowały wszelkie możliwości działania w tej sprawie na arenie międzynarodowej.

Czy administracja Obamy, mając nawet maksimum dobrej woli i chęci, może zrobić coś wbrew polskiemu rządowi, który ma mandat od polskiego społeczeństwa? Czy może ingerować w politykę demokratycznie wybranych władz? Czy może uznać za niebyłe akty prawne przyjęte przez rząd Tuska w sprawie badania katastrofy smoleńskiej, nawet jeśli te akty nie miały żadnego, ale to żadnego uzasadnienia, by je w tym przypadku stosować?

W mailu, będącym odpowiedzią na petycję można przeczytać między innymi:

„W odpowiedzi na petycję, podkreślamy, że polskie i rosyjskie rządy przeprowadziły swoje własne śledztwa. Prowadząc śledztwa Polska i Rosja uzgodniły, że będą postępować zgodnie z załącznikiem do konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym (chicagowskiej), która określa normy i zalecane praktyki dla badania cywilnych wypadków lotniczych”.

Co chcieli nam przekazać Amerykanie w tym zdaniu? Ano choćby to: Drodzy Polacy, to wasz rząd, razem z rządem rosyjskim podjął całkowicie błędną i kuriozalną decyzję, by procedować zgodnie z konwencją chicagowską. Przyjęcie tego aktu prawnego za podstawę w dochodzeniu w sprawie katastrofy smoleńskiej zawiązało wam ręce i nogi,  i  skazało na rolę petenta u bardzo aroganckiego , wrogo nastawionego urzędnika. Nie możecie się odwołać, nie macie dostępu do dowodów, słowem zostaliście wystrychnięci na dudka i to przez wasz rząd, co nie przeszkodziło wam go ponownie nagrodzić w kolejnych wyborach. Cóż więc od nas żądacie? Chcącemu nie dzieje się krzywda.

Aby uzmysłowić sobie, jak wielkiego błędu, by nie użyć mocniejszych słów, dopuścił się rząd Tuska warto w tym miejscu przywołać kilka zapisów konwencji z Chicago. W artykule 3 wspomnianej konwencji można przeczytać:

a) Niniejsza Konwencja stosuje się wyłącznie do cywilnych statków powietrznych, nie stosuje się zaś do statków powietrznych państwowych.

b) Statki powietrzne używane w służbie wojskowej, celnej i policyjnej uważa się za statki powietrzne państwowe”.

Czy Donald Tusk, Radosław Sikorski, Jerzy Miller, Edmund Klich i inni urzędnicy nie rozumieli prostego, jak budowa cepa zapisu? Polski samolot TU 154 M numer 101 w ani jednym procencie nie podlegał pod zapisy konwencji chicagowskiej, gdyż był statkiem wojskowym, a właścicielem była Rzeczpospolita Polska, o czym napisano nawet w raporcie Millera:

Samolot został wpisany do prowadzonego przez MON rejestru wojskowych statków powietrznych dnia 24.01.2005 r. w pozycji rejestru Sz-428 i otrzymał nr rejestracyjny 101”.

Rząd polski nie miał więc prawa zastosować zapisów konwencji z Chicago, gdyż miało się to tak do badanego przypadku, jak przyjęcie przepisów o znęcaniu się nad zwierzętami do śledztwa w sprawie zabójstwa człowieka.   Jakby tego było mało rząd nie sporządził na tę okoliczność żadnego dokumentu, a wszystko odbyło się w formie ustnej (odpowiedź z KPRM):

„Zgoda na zastosowany przez Federację Rosyjską reżim prawny została udzielona w formie konkludentnej. Nie było odrębnej decyzji Prezesa Rady Ministrów i Rady Ministrów w tej sprawie. Konsultacje w tym zakresie były dokonywane na bieżąco i roboczo, w czasie umożliwiającym natychmiastowe podjęcie badania przyczyn katastrofy, dlatego nie miały formy dokumentów w rozumieniu art. 6 ust. 2 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej”.

Wszyscy pamiętamy te kuriozalne akrobacje Jerzego Millera, czy Edmunda Klicha, kiedy usiłowali dowieść, że lot był cywilny, bo lecieli nim także cywile. Pojawiały się też głosy, że lot był dzielony: część lotu odbywała się na zasadach cywilnych, a część na wojskowych. Oczywiście teraz jest jasne, dlaczego panowie tak się gimnastykowali: Moskwa locuta, causa finita. Trzeba było na gwałt dopasowywać fakty do kleconej w moskiewskich gabinetach narracji smoleńskiej.

Przyjęcie konwencji chicagowskiej w sposób rażący naruszyło interesy Polski, powodując nierówny dostęp do dowodów, brak możliwości współpracy na równych zasadach.

Jest to tym bardziej dziwne, że przecież 10 kwietnia 2010 roku nadal obowiązywała umowa zawarta  7 lipca 1993 roku  miedzy Polską a Rosją  w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof. Żadna ze stron nie zerwała umowy, dlatego też podpisany na 5 lat dokument, jest przedłużany automatycznie o kolejne 5 lat. W artykule 11 porozumienia przeczytać można:

"wyjaśnienie incydentów lotniczych, awarii i katastrof spowodowanych przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej FR lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej RP prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie".

Argumentem przeciw przyjęciu umowy z 1993 roku było to, że należałoby w takiej sytuacji rozpocząć negocjacje, by dopracować szczegóły (choć wielu specjalistów nie uważa, aby to było konieczne) , a to w znacznym stopniu opóźniłoby działania na miejscu katastrofy. Można się jedynie uśmiechnąć gorzko, znając już dokładne kalendarium działań polskich specjalistów na miejscu katastrofy.

W kontekście wielu innych działań mających miejsce zarówno przed, jak i po katastrofie, trudno dzisiaj przyjąć, że były to przypadkowe decyzje, a błędy wynikały z roztargnienia, czy emocji. Ktoś nad tym wszystkim czuwał, by Rosja wyszła bez szwanku, a polskie wojsko z generałem Błasikiem na czele zostało brutalnie przeczołgane na oczach świata. Tu nie było przypadków, emocji i roztargnienia. To była zimna, bezczelna kalkulacja.

Czy mamy prawo oczekiwać od świata pomocy w tej sprawie?  Czy możemy mieć pretensje do innych? Przecież to sami Polacy ( dla świata nie jest ważne, że ci byli z PO, a tamci z PiS; ci byli z BOR, a tamci z SKW, czy ABW) dopuścili do tego, że ktoś odważył się zabić im Prezydenta, generałów, nie obawiając się konsekwencji. Polski rząd pozwolił na oplucie polskiego wojska na oczach świata, dopuścił do zbezczeszczenia zwłok ludzi-symboli naszej historii. Rząd Tuska nie tylko nie potrafił obronić najważniejszych osób w państwie za życia, ale nawet po śmierci pozwolił na to, by obce państwo ich upokorzyło i zniszczyło cały dorobek życia. I nie jest ważne dla świata, że to zrobili Rosjanie, i że to oni najprawdopodobniej stoją za zbrodnią smoleńską, ale ważne jest to, jak my, Polacy na to zareagowaliśmy, jak zareagowały polskie władze. W polityce międzynarodowej liczy się bowiem ten, kto potrafi właściwie zadbać o swoje państwo, stanąć w obronie jego żywotnych interesów, godności obywateli.

http://www.ulc.gov.pl/_download/prawo/prawo_miedzynarodowe/konwencje/konwencja_1010.pdf

http://www.ulc.gov.pl/_download/prawo/prawo_miedzynarodowe/konwencje/zal_13_0612.pdf

http://martynka78.salon24.pl/370133,na-biezaco-i-roboczo-czyli-nie-mamy-pana-plaszcza

 

Zagadka dla dociekliwych: czy władze rosyjskie wypełniły zapisy konwencji chicagowskiej w odniesieniu choćby do dowodów w sprawie?

„ODPOWIEDZIALNOŚĆ PAŃSTWA MIEJSCA ZDARZENIA

Postanowienia ogólne

3.3 Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszelkie niezbędne działania w celu ochrony  dowodówi odpowiedniego zabezpieczenia statku powietrznego i jego zawartości przez czas niezbędny  do przeprowadzenia badania. Ochrona dowodów obejmuje zachowanie,  poprzez sfotografowanie lub innymi metodami,  wszelkich dowodów, które mogłyby zostać usunięte, zatarte, utracone lub zniszczone.  Odpowiednie zabezpieczenie obejmuje ochronę przed dalszymi uszkodzeniami, dostępem osób nieupoważnionych, kradzieżą i zniszczeniem”.

 :)

Martynka
O mnie Martynka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka