maruti maruti
73
BLOG

Pomysł na starą Polskę w nowym systemie

maruti maruti Polityka Obserwuj notkę 9

Komentarz do artykułu p . Krzysztofa Kowalczyka "Pomysł na nową Polskę." na blogu jednomandatowe.salon24.pl.

Zasadniczo bardzo mi się podoba merytorycznie i argumentacyjnie tekst. Co prawda uważam, że jest parę pomniejszych przekłamań i uproszczeń, ale przynajmniej nie korzysta Pan z argumentów spiskowej teorii dziejów, które działają na mnie jak płachta na byka. Tym niemniej dorzucę swoje uwagi do wpisu,celem uobiektywnienia dyskusji.

1. Bierne prawo wyborcze to sprawa rzeczywiście problematyczna i nie ma wątpliwości, że bez zapewnienia pewnych mechanizmów bierne prawo jest w rzeczywistości odbierane. Najlepszymi systemami w tym względzie jest STV, jak w Irlandii oraz formy z JOW (w tym np. MMP). Problem z JOW (niezależnie od tego, czy w systemie alternatywnego głosowania, FPTP czy dwuturowym) to fakt, że bierne prawo wyborcze owszem istnieje, ale realne szanse wyborcze są bardzo małe.

Pewnym wyjściem z sytuacji w tradycyjnej ordynacji wyborczej jest rozwiązanie luksemburskie. Po pierwsze dopuszcza się jednooosobowe listy wyborcze (czyli jednostka może się zgłosić do wyborów sam). W Polsce praktykuje się przymus wystawiania conajmniej tylu osób, ile jest mandatów w okręgu, co przyczynia się do absurdalnego zapychania dziur. Po drugie można zmienić progi ogólnokrajowe na progi okręgowe. Czyli nie trzeba uzyskać 5% na poziomie kraju, ale wystarczy 5% na poziomie danego okręgu. Po trzecie konieczne jest zniesienie absurdalnych wymagań rejestracyjnych w Polsce, będących najwyższymi w Europie, i skutecznie eliminujące powstawanie oddolnych ruchów społecznych.

Te działania w obecnym systemie zapewnią znaczny wzrost realnej stosowalności biernego prawa wyborczego, a jednocześnie dają dużo realniejsze szanse wyborcze, niż w JOW, który de facto jest systemem bardzo partyjnym.

2. Główny problem z JOW to problem reprezentatywności. Nie jest niemożliwe, aby poseł z JOW miał poparcie zaledwie kilku procent ludzi w okręgu. Takie sytuacje mają miejsce w Anglii, gdzie mandat wygrywa się np. z 25% poparcie przy frekwencji poniżej 50%. Owszem JOW generuje jakiegoś reprezentanta, ale ciężko udowodnić, że reprezentuje kogoś poza tą zorganizowaną mniejszością, która go wybrała.

3. "Dodajmy do tego 10-15 podpisów, wystarczających do rejestracji kandydata, niedużą kaucję wpłacaną przez partię lub kandydata, która jest zwracana po uzyskaniu 5% głosów w okręgu, możliwość odwołania posła przed upływem kadencji w zwykłym referendum lokalnym i górny limit wydatków na kampanię wyborczą (...)"

Takie sprawy można spotkać w wielu ordynacjach proporcjonalnych. Instytucja odwoływania posła jest rzadka poza STV, ale o ile pamiętam występuje m.in. w Luksemburgu. Reszta, jak ilość podpisów, kaucje i limity wydatków to kwestie nie związane z proporcjonalnością, czy większościową ordynacją, lecz z decyzjami na poziomie szczegółowej konstrukcji ordynacji.
 
4. "(...)personalny a nie partyjny sposób wyboru reprezentantów"

W teorii ma Pan rację, ale gorzej z empiryką. Reprezentanci są jak najbardziej partyjni, bo niezależnie od systemu od partyjniactwa się nie ucieknie. Osobiście uważam, że do walki z negatywnymi aspektami partyjnego wyboru posłów najlepiej nadaje się JOW z alternatywnym głosem, STV oraz proporcjonalny typu luksemburskiego czy holenderskiego. Najgorzej tu się spisuje model FPTP oraz ordynacja proporcjalna typu polskiego. W mojej opinii FPTP to druga strona tej samej monety.

5. "(...)znacznie zmniejszy również koszt kampanii wyborczych."

Znowu diametralna różnica między praktyką, a teorią. JOW wymusza silną kampanię na trzech poziomach: lokalne, regionalne i ogólnokrajowe. Cięzko prowadzić badania porównawcze, ale w Szkocji i w Walii zaobserwowano spadek wydatków kampanijnych partii po przejściu na systemy proporcjonalne.

6. "Żyjemy bowiem w kraju, w którym licząc od 1989 r. mamy już 14 premiera, 17 ministra edukacji, 21 ministra zdrowia, 24 ministra rolnictwa…"

Badania empiryczne porównawcze wskazują, że w zachodniej Europie rządy w ordynacjach proporcjonalnych nie są mniej stabilne niż w ordynacjach większościowych (inf. za ACE Project). Rozpościeranie wniosków na bazie jednego polskiego przykładu na całość ordynacji proporcjonalnych to po prostu nieuczciwa metodologia. Istnieją silne dowody (co jest zresztą logiczne), że w okresie przejściowym przed ukształtowaniem się systemu partyjnego istnieje duża niestabilność rządów. Dowodzi się, że w proporcjonalnych jest ona wyższa. Ale w stabilnych demokracjach różnicy między jednym systemem, a drugim w tym zakresie nie zaobserwowano.

7. "Jak podaje dziennik „Rzeczpospolita z 6 XII 2007 r. „polskie rządy wywiązywały się dotąd średnio z jednej na cztery obietnice legislacyjne”.""

Dla uczciwości warto zobaczyć ile obietnic spełnia np. premier Blair. Wtedy mielibyśmy materiał porównawczy. Pamiętam jedną obietnicę wyborczą, jaką nie spełnił: Nie wprowadził, jak obiecał, systemu proporcjonalnego w Wielkiej Brytanii w wyborach do Izby Gmin.

Podejrzewam, że w paternalistycznych demokracjach, jak w Anglii słowność posłów jest jeszcze niższa. Ale to tylko podejrzenia.

8. "(...)każdy poseł wybrany w jednomandatowym okręgu wyborczym ma świadomość, że za swe działania odpowiada personalnie przed elektoratem (...)"

Taka jest teoria. Praktyka jest taka, że odpowiedzialność posła rozmywa się w ogólnej odpowiedzialności partii. W rezultacie pomimo chęci ukarania partii, a także posła, za pewne decyzje, okazuje się, że odsunięcie niepopularnych polityków jest trudniejsze niż w ordynacjach proporcjonalnych. Najważniejsi politycy lokują się w pewnych ordynacjach, czyli tam, gdzie ich partia ma silne większościowe poparcie. Tylko w okręgach 'swing' istnieje odpowiedzialność posła. W ustabilizowanych demokracjach takich okręgów jest od 5% do 10%.

Ale odpowiedzialność posła nie jest wcale za własne przewinienia. Partia jest uzależniona od popularności samej partii. Choćby posęł nic nie zrobił, a partia straciła na popularności to spadek poparcia jest nieunikniony.

Iluzją jest głosowanie na osoby. W JOW, tak jak w ordynacjach proporcjonalnych głosuje się partyjnie. Do tego dochodzi do uskrajnienia zjawiska negatywnej selekcji, czyli masowego głosowania na partię, która ma największą szansę wygrać, a nie na partię, na którę chce się głosować.

9. "(...)a wyborcy i opozycja w małym okręgu jednomandatowym mogą łatwo rozliczyć go ze składanych przedwyborczych obietnic, dokonań i zaniedbań."

Znowu. W moim mniemaniu jest to piękna, aczkolwiek nieprawdziwa teoria.

10. "Co najważniejsze jednak, zgłaszanie kandydatów przebiega znacznie bliżej wyborców i ze znacznie większym ich udziałem niż przy wszystkich ordynacjach obowiązujących dotychczas w naszym kraju."

Tu ma Pan rację, ale nie zmienia to faktu, ze takie zmiany można wprowadzić także w ordynacji proporcjonalnej, aby zasady zgłaszania kandydatur sprzyjały lokalnemu tworzeniu list (np. likwidacja krajowego progu wyborczego na rzecz okręgowego). Nomen omen taką praktykę zgłaszania kandydatur nie da się moim zdaniem wprowadzić odgórnie, a jedynie wynika (tak jak w Anglii) z dobrej praktyki. Wprowadzenie JOW wcale nie wprowadziłoby automatycznie lokalnego wyboru kandydatów.

11. "(...)ponad 80% mieszkańców demokratycznego świata ma to prawo, że do wyborów może stanąć samodzielnie każdy pełnoprawny obywatel."

Jak to obliczano? Czy w tych 60 krajach z systemem większościowym wliczył Pan też kraje jak Kuba czy Zimbabwe? Ja wzięłem Freedom House i wypunktowałem wszystkie kraje 'wolne' (partly free nie brałem pod uwagę). Populacje obliczylem na bazie danych amerykanskiego biura statystycznego.

FAKTY:
A. Na świecie jest 90 krajów należących do 'demokratycznego świata'.

B. Mieszkańców 'demokratycznego świata' jest nieco ponad 3 mld. 61 mln. 900 tysięcy.

C. 52 kraje na 90 posiada ordynację proporcjonalną (58%), 10 krajów na 90 posiada ordynację mieszaną (11%), a reszta, czyli 28 posiada ordynację większościową (31%).

D. Z tych 28 krajów 15 to kraje wyspiarskie z populacją poniżej 300 tys. W ramach kontrastu mamy też USA (300 mln) i Indie (1,1 mld).

E. W krajach z ordynacją proporcjonalną mieszka 1 mld 121 mln 852 tys. ludzi (37% mieszkańców demokratycznego świata.

F. W krajach z ordynacją inną mieszka 262 mln 247 tys. ludzi (9% mieszkańców demokratycznego świata).

G. W krajach z ordynacją większościową mieszka ok. 1 mld 678 mln 701 tys., czyli 55% mieszkańców demokratycznego światach. Przy czym w samych Indiach 37% mieszkańców demokratycznego świata.

Tym samym jak udowodniłem zarówno liczba 80%, jak i liczba 60 krajów jest wyssana z palca.

maruti
O mnie maruti

"Without a winking smiley or other blatant display of humour, it is impossible to create a parody of fundamentalism that someone won't mistake for the real thing." - Nathan Poe. Z dedykacją dla denialistów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka