Marysieńka Marysieńka
4048
BLOG

Proroctwo

Marysieńka Marysieńka Rozmaitości Obserwuj notkę 46

Pisząc artykuł pt. "Dlaczego plujecie" 15.10.2010 nie wiedziałam, że tego dnia został zamordowany Eugeniusz Wróbel. Nie wiedziałam też, że cztery dni później zostanie zamordowany Marek Rosiak w Łodzi. Czułam tylko wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo. Kobieca intuicja. Proroctwo. Pisząc na końcu: "nie zabijajmy się, proszę. W końcu jesteśmy rodziną" - byłam naiwna. Są ludzie, którzy opuścili rodzinę i ją znienawidzili. Dlatego  powinnam powiedzieć tak, jak jeszcze żywi w Smoleńsku: nie zabijajcie nas.

Swego czasu wędrowałam po Ukrainie. W Ostrogu pamięć po zacnym rodzie Ostrogskich zanika. Pamięta się za to jaskrawo mordy ukraińskich rewolucjonistów na polskich panach. Nie wystarczyło im zabicie. Ciała musiały być poćwiartowane i zbeszczeszczone. W Sławucie, gdzie niegdyś zacny ród Sanguszków miał najwspanialszą w Europie hodowlę koni arabskich, w kościele Świętej Doroty przez cały okres komunizmu był magazyn soli. W ten sposób chciano zniszczyć siedemnastowieczne mury. W podziemiach została tylko czaszka. Tablic pamiątkowych z najsławniejszymi polskimi nazwiskami nie udało się rozbić tylko dlatego, że są wykonane z labradoru. Kiedy jeszcze było co wyciągać z podziemnych grobowców, ludność okoliczna bawiła się trupami, strasząc się wzajemnie. Kiedy im się znudziło, rzucali je pod mur kościelny. Na polskim cmentarzu zarośniętym po pachy, oprócz wysypiska śmieci, nagrobków z nawiskami Kochanowskich i Sienkiewiczów znalazłam zardzewiałe ogrodzenie, które ocaliło mi życie. Cmentarz ów bowiem, ogrodzony ze wszystkich stron, pilnował zgłodniały rodwajler, który wyniuchał moją obecność. Schowałam się cichutko za ogrodzeniem grobowca, a potem dałam dyla. Goniło mnie psiko jak śmierć z rąk Ukraińca. Uciekłam.

Czy Eugeniusz Wróbel czuł się podobnie w ostatnich chwilach życia? Absolutnie nie wierzę w udział syna w zabójstwie. Zaraz, jak dowiedziałam się o tej strasznej sprawie, poszukałam wiadomości na temat dzieci śp. harcmistrza. Powieściopisarka, harcmistrzyni, żeglarz, informatyk, z relacji sąsiadów - wzorowa rodzina. Nie. To niemożliwe. Co się zatem stało?

Eugeniusz Wróbel wyszedł w piątek 15.10.2010 z domu w Rybniku, około południa, w kapciach. Zostawił dokumenty, telefon komórkowy, a nawet obrączkę. Był lekko ubrany, miał na sobie tylko polar. Rodzina mówi, ze wygląda na to, że podszedł do furtki, jakby wywołany przez kuriera, listonosza lub kogoś pytającego o drogę i ktoś go uprowadził. Do domu już nie wrócił. Tego dnia nie poszedł na uczelnię, bo miał wytapetować córce pokój. Z domu zniknęły wszystkie rolki tapet. Syn, Grzegorz, zeznał, że widział ojca ostatni. Po jego zniknięciu miał jechać do Katowic. Policja ustaliła, że pozostał w Rybniku, nie odbierał przez dwa dni od nikogo telefonu oraz że był nad zalewem rybnickim. Po dwóch dniach syn przyznaje się do popełnienia indywidualnego, bestialskiego zabójstwa na mierzącym 1.92 cm wzrostu ojcu w rodzinnym domu. Motywem zbrodni miało być niewyrażenie zgody ojca na sfinansowanie jego wyjazdu do USA i konflikt na tle politycznym. Czy to możliwe? To NONSENS.

Oto relacja telwizyjna: http://www.tvs.pl/informacje/29932/

Wiadomo, że kilka dni wcześniej syn - Grzegorz sprzedał samochód - Toyotę Corollę, jak podaje policja - "w środowisku przestępczym". Miał więc pieniądze na ewentualny wyjazd. Sąsiedzi wypowiadają się o Grzegorzu bardzo pozytywnie. Jego siostra - Maria jest harcmistrzynią, sternikiem jachtowym, osobą z dwoma fakultetami, piszącą niezwykle ciekawe i barwne powieści. Czy Grzegorz może być inny? Wiemy, że z wykształcenia jest informatykiem. Oto, co znalazłam w necie na jego temat. Oprócz zalewu oskarżeń o ojcobójstwo można znaleźć relację ze Szkoły Liderów w Rybniku. Takimi słowy podsumowuje ją Grzegorz:

"Uczestnictwo w Szkole Liderów było dla mnie ciekawym wyzwaniem. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi miałem okazje spędzić ciekawie czas podczas zajęć i stworzyć silny zespół gotowy do działania. Organizatorzy zadbali by każdego dnia każdy z nas mógł odkryć na nowo siebie. Dzięki tym warsztatom miałem również okazję nauczyć się wielu nowych rzeczy oraz utrwalić sobie pewne znane mi już zagadnienia. Uważam, że taka forma „nauki” podczas wakacji każdemu wyjdzie na dobre i pomoże każdemu z nas zrealizować swoje życiowe cele. Liczę, że za rok ruszy druga edycja Szkoły Liderów, na którą czekam już z niecierpliwością."

Czy ktoś taki mógł zabić Tatę? NIE. Dlaczego więc przyznał się do zbrodni? Tylko jedna odpowiedź przychodzi mi do głowy: BO CHCIAŁ OCHRONIĆ NAJBLIŻSZYCH.

"Jeśli piśniez słówko, nie tylko ty zginiesz, ale cała twoja rodzinka. Masz mówić, że to ty zabiłeś. Tylko tak ich ochronisz" - czuję, że takie słowa mógł usłyszeć ten chłopak z ust... wynajętych bandziorów, np. Ukraińców ziejących nienawiścią do Polaków. Czy postąpilibyście na jego miejscu inaczej? 

Eugeniusz Wróbel został zamordowany na kilka dni przed ogłoszeniem oficjalnego komunikatu Komisji MAK w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Ten człowiek wiedział dużo. Ciekawe, że w prywatnych rozmowach wyrażał przekonanie, że wrak samolotu w Sewernym, to nie nasz tupolew. Miał zostać powołanym w skład biegłych polskiej prokuratury oceniających rosyjski raport.

Ostatnio zaangażowany był w powstanie Centrum Kształcenia Kadr Lotnictwa Cywilnego Europy Środkowo-Wschodniej przy Politechnice Śląskiej. Ponadto z jego inicjatywy powstało Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze,
które pod jego nadzorem doprowadziło do uruchomienia i rozbudowy Międzynarodowego Portu Lotniczego "Katowice" w Pyrzowicach. W latach 1998-2001 jako ekspert Sejmowej Komisji Transportu i Łączności oraz doradca kolejnych ministrów transportu i gospodarki morskiej uczestniczył m.in. w opracowaniu projektu prawa lotniczego. Od listopada 2005 do grudnia 2007 roku pełnił funkcję wiceministra w resorcie transportu, kiedy premierem rządu był Jarosław Kaczyński.

Eugeniusz Wróbel był wykładowcą na Wydziale Automatyki, Elektroniki i Informatyki Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W 1990 roku został wicewojewodą katowickim, pełnił tę funkcję przez pięć lat.

Naukowiec, wicewojewoda, wiceminister z ramienia PIS to za mało, by umrzeć. Musiał wiedzieć coś, co kogoś przeraziło na tyle, że dokonał zabójstwa przed ogłoszeniem oficjalnego komunikatu MAK. Szyfrant Zielonka zginął w równie dziwnych okolicznościach, zamordowany w równie bestialski sposób.

Eugeniusz Wróbel to kolejna ofiara Smoleńska. Absolutnie nie wierzę w udział syna w tym zabójstwie, tymbardziej, że dzień później przed sądem odwołał przyznanie się do winy. Czuję, że ten chłopak poświęca swój honor i życie, aby ocalić matkę i siostrę. Intuicja? Proroctwo?

Marysieńka
O mnie Marysieńka

Londynka (nie mylić z blondynką)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości