W dzisiejszym programie "Teraz my" Edmunt Klich powiedział ciekawą rzecz. Samolot podczas lądowania ma wyznaczoną tzw. wysokość decyzji. Jest to wysokość przy której jeżeli pilot nie widzi płyty lotniska , maszyna zostaje poderwana do góry i musi podchodzić kolejny raz lub odlecieć na inne lotnisko. Słowa Klicha "autopilot sam by poderwał" swiadczą o tym, że wysokość decyzji jest ustawiona na autopilocie i po jej przekroczeniu autopilot automatycznie poderywa maszynę. Wcześniej Klich stwierdzł, że dla tej zalogi, tego samolotu, tego lotniska i pogody, wysokość decyzji powinna wynosić 100 m., jednak załoga zmieniła ją najpierw na 90, a następnie na 80 m. O ile dobrze pamiętam jar przed lotniskiem miał 60 m. głębokości. Nie wiem jak precyzyjne są urządzenia pomiarowe ale wystarczy błąd rzędu 20 m. by doprowadzić do katastrofy. Prawie cały czas włączony był autopilot (pilot wyłączył go dopiero po zderzeniu z pierwszym drzewem) a więc autopilot nie zadziałał, gdyż na wysokości 80 m. powinien poderwać maszynę, a nie poderwał jej przecież- pierwsze drzewo zostało ścięte na wys. 11 m. Więc usterka autopilota?
