Wielu zwolenników tworu zwanego Unią Europejską zaklina się, że Unia Europejska nie jest i nie będzie superpaństwem. I Traktat reformujący nie jest krokiem w tym kierunku.
W zasadzie się z tym zgadzam Unia Europejska nie jest super. Tu więc zgoda, ale prawdziwe pytanie brzmi czy UE nie jest bądź nie staje się państwem?
W przeczytanej ostatnio przeze mnie książce a właściwie zbiorze esejów i wykładów Normana Davisa znanego euroentuzjasty i polonofila (ale nie homofoba) wyczytałem ma stronie 325 co następuje: "(UE) szybko staje się siłą, z którą trzeba się liczyć - supermocarstwem, lecz nie superpaństwem"
I tu chyba dochodzimy do sedna,jak definiuje Norman Davies państwo skoro uznaje UE za supermocarstwo, a jednocześnie zaprzecza, że jest państwem? Może coś jest nie tak z tą definicją państwa, skoro wokół państwości UE tyle kontrowersji. Jeżeli za Rothbardem zdefiniujemy państwo jako monopol na stosowanie przymusu na danym terytorium to zauważymy, że UE jeszcze państwem nie jest, ale jest już bliziutko według mnie o tak z jedno pokolenie jeszcze.
