Poszedłem kilka lat temu na badamia do szpitala. Po paru dniach wywieziono mnie z sali razem z łóżkiem. Gdy spałem. Obudziłem się już na korytarzu. Byłem niieco zdziwiony. Chodziłem, więc, po co wieźć mnie na łóżku? A poza tym jakie to były badania? Dowiedziałem się, że nie są to żadne badania. Wiozą mnie na operację. Zacząłem protestować. Przecież żadnej operacji nie mam! Na próżno. "Niech się Pan uspokoi. To nie będzie bolało". No, pewnie! Rachu ciachu i po strachu. Tylko co chcą mi wyciąć? Wielkim wysiłkiem się uspokoiłem i spytałem co mi wytną. Jajniki. Trochę to mi nie pasowało. Podzieliłem się swoimi wątpliwościami. I po co? Jak pomyślałem, że zaraz wytną coś podobnego w nazwie do jajników, to aż się spociłem. Zimnym potem. Na szczęście,, po namyśle, odwieziono mnie spowrotem do pokoju. Na tym się jednak nie zakończyło. Przeżycia odchorowałem. Trwało to kilka tygodni. A lekarze nie wiedzieli dlaczego. Wielu zapewne stwierdzi, że sytuaacja niemożliwa do zaistnienia. Nie man zamiaru przekonywać. Gatuluję tylko życia w Matriksie. I przekonania, że otacza nas normalność.