mefistofeles mefistofeles
238
BLOG

Biegówki

mefistofeles mefistofeles Kultura Obserwuj notkę 10
darmowy hosting obrazków

Spadł śnieg... Nie, nie dzisiaj. Dzisiaj nie ma już po nim nawet śladu... Dwa i pół tygodnia temu, akurat była niedziela. Miał padać całą noc a na poniedziałek zapowiadali ładną pogodę. Szybka decyzja - olewam wykład, idę na biegówki!

Rano zbyt wesoło nie jest - pochmurno i jedynka na plusie. Mimo to ryzykuję. O 9 wychodzę z domu, 100 metrów od bloku przypinam narty. Po ubitej parkowej alejce jedzie się wyśmienicie. Szybko stwierdzam, że zdecydowanie za grubo się ubrałem. Biegówki męczą, ciało się grzeje i przy tej temperaturze sam windstopper w zupełności wystarcza. Ludzi w parku zero, więc nikt się nie dziwi. Przelatuję szybko przez park i kieruję się na ścieżkę wzdłuż torów kolejowych.
Początkowo jadę w śladzie rowerzysty, potem śnieg jest już zupełnie dziewiczy, podziurawiony gdzieniegdzie tylko tropami sarny. Byłoby to fajne gdyby się tak nie lepił - co kilkadziesiąt metrów muszę otrzepywać nartę ze śnieżnego czopa - ciepło śmigających co chwila pociągów plus promienie słoneczka, które w międzyczasie wyszło zamieniło śnieg w lepiąca masę.


W końcu docieram do cywilizacji - we wsi Dziarnowo piję herbatkę i kupuję świeczkę do przesmarowania nart (której nie zabrałem z domu). Droga po betonowych blokach (mimo śniegu czuć co chwilę uskoki) wprowadza mnie na mostek nad zamarzniętą Notecią. Przy zjeździe usiłuję hamować i skręcać jednocześnie - kończy się to upadkiem na cztery litery. Narty biegowe mają to do siebie, że bardzo trudno je przekonać by robiły to, co chcę...


Teraz ubita droga prowadzi mnie wzdłuż rzeki by skręcić na polną drogę do Piotrkowic. Tu ładna pogoda się kończy - po zrobieniu kilku zdjęć Słońce się chowa i dopada mnie mgła - tak gęsta, że przegapiam zjazd nad jezioro. Chwila odpoczynku i ruszam dalej - kolejną polną drogą. Tu zaskoczenie - co chwila wyprzedzają mnie samochody ze zdziwionymi ludźmi w środku.


W końcu jestem w Ludzisku. Właściwie tu chciałem zakończyć, ale odjeżdżające mi sprzed nosa autobusy, tablica "Markowice 4" oraz wiadomość, że droga nie jest odśnieżona zachęca mnie by po obfotografowaniu (niezbyt skutecznym niestety) pałacu ruszyć dalej. Szutrówką a potem asfaltem (równo zaśnieżonym) docieram do zabytkowego klasztoru. Tu niestety muszę zdjąć narty - pierwszy raz od domu (nie licząc czyszczenia i herbatki). Nie ma czasu na zdjęcia - jak tylko spinam deski podjeżdża autobus do Inowrocławia.
Dystans 18 kilometrów. Skutek - następnego dnia ledwo się ruszam. Polecam :)

Mapa:
darmowy hosting obrazków

Blog o podróżach. Dawniej moich, teraz naszych. Zapraszamy na nasz fb po więcej zdjęć. www.facebook.com/NosiNasBardzo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura