Jakis czas temu przypadkiem zobaczylem na ekranie rozmowe pewnej pseudo dziennikarki z Niesiolkiem, rozmowa przebiegala mniej wiecej tak:
- slyszal Pan o nowej ksiazce Jaroslawa Kaczynskiego?
-Tak
-Czytal Pan?
- Nie
- To co Pan o niej sadzi?
- Jest to stek bzdur klamstw pomowien, chamstwa,........................ ble ble ble,
i zapluj sie profesorek, geba poczerwieniala, juz mialem nadzieje na jakis zawal reality show ale niestety brak serca oznacza brak zawaly a purpura to efekt zapowietrzenia.
Coz, rozmowa niby standardowa i reakcje kompletnie do rzewidzenia jednak dwie sprawy mnie zastanowily:
Sprawa pierwsza dotyczaca prowadzacej: skoro slyszy ze pytany nie czytal danej ksiazki to niby czego sie spodziewa uslyszec? a moze chodzilo wlasnie o taka reakcje i bylo to ustawione? no az tak tepa to ona chyba nie jest?? juz sam nie wiem
Sprawa druga dotyczaca Niesiolka: tak sie zastanawiam, kim trzeba byc by krytykowac jakakolwiek ksiazke ktorej sie nie zna?no rozumiem czlowieka ktory w zyciu nic nie przeczytal, nie ma pojecia o istnieniu takiego wynalazku jak slowo pisane, no ale chodza slychy ze ten typ to profesor, skoro tak to gdzie daja profesure ignorantom? tam gdzie profesure Lepperowi dali? ;-))