Melwas Melwas
118
BLOG

Koniec MENu Giertycha

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 58

Roman Giertych odchodzi z Ministerstwa Edukacji. Zastępuje go Ryszard Legutko. Czas więc na drobne, subiektywne podsumowanie kadencji Giertycha. Czy rzeczywiście był aż tak zły?

Już od początku minister Giertych pokazał, że będzie się specjalizował w wymyślaniu mnóstwa pomysłów, które mimo iż miałyby mizerne oddziaływanie i dużo kosztowały, stwarzałby pozór, że Giertych dba o polskie dzieci. Jednym z takich pomysłów były blokady stron:

Roman Giertych planuje wprowadzenie blokad w szkolnych komputerach na strony internetowe z seksem i przemocą - pisze "Gazeta Wyborcza".

"Wyborcza" podkreśla, że plan wicepremiera krytykuje, odpowiedzialny do tej pory w MEN za oświatę, wiceminister Jarosław Zieliński z PiS. Uważa, że blokady nie będa skuteczne, gdyż młodziez bez problemu poradzi sobie z ich złamaniem.

Jakiś czas później okazało się jednak, że w blokadzie stron występują pewne problemy:

Komputerowy program Beniamin, propagowany przez MEN do filtrowania internetu wycina blogi, przepuszcza za to treści pedofilskie i faszystowskie - pisze "Gazeta Wyborcza".

Redaktorzy dziennika zainstalowali Beniamina na jednym z redakcyjnych komputerów. Okazało się, że program skutecznie blokuje np.stronę kampanii "Dziecko w sieci" - inicjatywy, która - jak pisze "Gazeta" ma ograniczać zagrożenia dla dzieci w internecie. Beniamin blokuje też strony, które w adresie mają wyraz "blog" lub "blox". W praktyce blokuje więc wszystkie internetowe dzienniki niezależnie od ich treści. Beniamin daje natomiast dostęp do witryn z pornografią dziecięcą. Nie blokuje też haseł faszystowskich czy antysemickich ani dostępu do stron takich jak choćby osławiona "Blood and Honour" z listą adresów i zdjęciami anarchistów oraz zachętą do rozprawienia się z nimi - pisze "Gazeta Wyborcza".

Potok pomysłów ministra trwał, lecz jak pokazała historia były to tylko słowa, bo minister lubił coś powiedzieć, a potem szybko pomysł zarzucić. Czy ktoś słyszał o jakimś programie mającym na celu wprowadzić monitoring do szkół?

Minister edukacji Roman Giertych chce wprowadzić w szkołach w trybie pilnym kilka istotnych zmian.Miałyby one polegać na ustanowieniu monitoringu w każdej szkole, założeniu blokad w szkolnych komputerach na strony internetowe, które mogłyby zagrażać rozwojowi psychicznemu uczniów, oraz obowiązku ustalania przez rady pedagogiczne zestawu podręczników na kilka lat z góry - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza"

Jednak wyposażenia 30 tysięcy szkół w kamery i filtry nie udźwignie ani budżet ministerstwa, ani samorządy, więc minister Giertych chce sięgnąć po pieniądze z funduszu na stypendia dla najbiedniejszych uczniów - alarmuje "Gazeta Wyborcza".

Pomysły, pomysły, pomysły. To cały Roman Giertych w ministerstwie. Niestety rzadko te pomysły realizował. Czy ktoś słyszał bowiem o strategii wyposażania szkół w monitoring? A o blokadach ktoś słyszał coś więcej?

Kolejną cechą Giertycha było to, iż z dziwną konsekwencją odmawiał rodzicom rozumu i patriotyzmu i prezentował pomysły rodem z socjalizmu, w których zawierały się choćby takie cuda, jak odgórna nauka patriotyzmu:

Jak powiedział minister edukacji Roman Giertych, resort rozpoczął już konsultacje w sprawie wprowadzenia do szkół przedmiotu – wychowania patriotycznego. Na tych lekcjach oprócz historii Polski wychowywano by młodzież w duchu patriotycznym, bo zdaniem Giertycha, taki obowiązek nakłada na szkoły ustawa o systemie oświatowym. Minister edukacji uważa również, że na wszystkich uroczystościach powinien być śpiewany hymn narodowy. "To było kiedyś praktykowane. Warto do tej tradycji powrócić” - mówi szef resortu edukacji.

Przeciwna wprowadzeniu wychowania patriotycznego w szkołach jako osobnego przedmiotu jest natomiast Platforma Obywatelska. Według Krystyny Szumilas, odpowiedzialnej w gabinecie cieni PO za sprawy edukacji, wychowania patriotycznego dzieci uczą się nie tylko w szkole na różnych przedmiotach, ale przede wszystkim w domu.

Ale minister nie dbał tylko o uczniów. Z równie wielką uwagą zajmował się wtłaczaniem do ministerstwa niekoniecznie kompetentnych znajomych:

W środę podczas dorocznych obrad PNWM wiceminmister edukacji oznajmił, że kandydatem na dyrektora jest Magdalena Wiechecka. Jej mąż Rafał, wywodzi się z Młodzieży Wszechpolskiej. Mówi się, że to jeden z najbliższych współpracowników Romana Giertycha.

Członkowie rady nadzorczej Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży są oburzeni. Mówią, że kandydatury Wiecheckiej nikt z nimi nie konsultował, a gdy pytali ją o cele jakie zamierza realizować nie umiała odpowiedzieć.
Po interwencji premiera Wiechecka wycofała swoją kandydaturę.

Z równą pobłażliwością minister zajął się maturzystami, którym w ramach kampanii zafundował idiotyczną amnestię:

Dotyczy to połowy osób, które nie zdały matury - blisko 40 tysięcy abiturientów.

Wicepremier Giertych wyjaśnia, że pierwsze roczniki zawsze płacą cenę za nowe rozwiązania i słabe wyniki tegorocznych matur są tego przykładem.

"Trzeba zrobić wszystko, aby maturzyści nie ponosili konsekwencji nowych rozwiązań - podkreśla wicepremier.

Szybko jednak okazało się, że pomysł Giertycha na podniesienie zdawalności matur jest nie tylko idiotyczny, ale i niezgodny z prawem:

Amnestia maturalna jest niezgodna z konstytucją i ustawą o systemie oświaty - uznał Trybunał Konstytucyjny. Jednak świadectwa maturalne uzyskane na jej podstawie będą ważne. Bezprawne przepisy, jak podkreślili sędziowie, będą obowiązywać jeszcze przez 12 miesięcy od opublikowania wyroku. Przez ten czas, według TK, przepisy powinien poprawić sam minister Giertych.

Do tego sprawił przyszłym maturzystom inny prezent, zmieniając z dnia na dzień zasady zdawania matury:

Min. Roman Giertych zmienił we wrześniu zasady matury. Wcześniej wszyscy musieli zdawać egzamin podstawowy, a chętni - dodatkowo - rozszerzony.

Teraz muszą wybrać: albo podstawowy, albo rozszerzony. Dzięki temu matura ma być tańsza, a wyniki wcześniej znane.

Ale Giertych zmienił zasady tak późno, że uczelnie nie mogły już dostosować do nich zasad rekrutacji i niektóre nadal wymagają matury na obu poziomach.

Minister zaproponował więc przelicznik: tym, którzy zdali egzamin trudniejszy, na świadectwie szkoła dopisze - według tabelki - wynik z podstawowego, chociaż go nie zdawali.

Rzecz w tym, że ten przelicznik jest niesprawiedliwy - zaniża oceny z poziomu rozszerzonego! Wybór trudniejszej matury to dla ambitnego ucznia ryzyko porażki w rywalizacji z maturzystą, który dobrze wypadł na łatwiejszym poziomie podstawowym. A wynik matury decyduje dziś o wstępie na studia.

Irena Dzierzgowska, współtwórca systemu nowych matur w rządzie AWS-UW: - Już się nie opłaca być ambitnym. To obniży poziom wykształcenia.

Min. Giertych był wczoraj niedostępny. Lakonicznie komentował wiceminister Mirosław Orzechowski: - Wybór poziomu egzaminu jest indywidualnym wyborem zdających.

Martwią się rektorzy. - Maturzyści będą gorzej przygotowani do studiów - mówi prof. Jan Krysiński z Politechniki Łódzkiej, przewodniczący komisji edukacji Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

Maturzyści się martwili, a tymczasem minister nie ustawał w pomysłach i tym razem wrzucił do debaty publicznej jedyny sztandarowy pomysł, który zrealizował bez większych problemów prawnych, czyli będące w duchu unifikacji mundurki:

Zapis o możliwości wprowadzania mundurków ma się znaleźć w nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Minister Roman Giertych przekonuje, że takie rozwiązanie ma wiele korzyści. W szkole nie będzie już sytuacji, kiedy dzieci przechwalają się strojami. Poza tym, w szkołach prywatnych, gdzie istnieje już nakaz noszenia mundurków, łatwiej zauważyć obcą osobę, która wchodzi na teren szkoły.

Giertych pomysły miał, lecz często były one tylko hasłami i sam minister nie zdawał sobie konsekwencji ze swoich słów - zupełnie, jak w przypadku, gdy chciał zrobić z nauczyciela funkcjonariusza publicznego:

W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Maciej Kujawski zaznaczył, że jeśli nauczyciel byłyby traktowany jak funkcjonariusz publiczny, to na przykład pchnięcie go mogłoby zostać potraktowane jako przestępstwo - naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariusza.
Rzecznik przyznał też, że funkcjonariusz publiczny odpowiada za "przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków". Według niego można się więc spodziewać zawiadomień uczniów do prokuratury, gdy nauczyciel zrobi na przykład niezapowiedzianą kartkówkę, a z regulaminu szkoły wynika, że musi ją zapowiedzieć 3 dni wcześniej. Podkreślił jednak, że praktyka będzie musiała zmierzać do rozgraniczenia odpowiedzialności dyscyplinarnej od karnej w takich przypadkach.

Sam minister miewał także pomysły lepsze takie, jak stworzenie koszyka maturalnego, który miałby ułatwiać maturzystom start na uczelnie:

Koszyk przedmiotów istnieje już na międzynarodowej maturze. Jego wprowadzeniu na zwykły egzamin przychylni byli rektorzy. Jednak po zapowiedzi amnestii maturalnej, której byli przeciwni, nie wykluczają modyfikacji pomysłu. "Na przykład bierzemy pod uwagę wynik z danego koszyka, ale do tego jeszcze średnią z całej matury" - powiedział IAR prorektor Uniwersytetu Warszawskiego profesor Konstanty Wojtaszczyk.

Gdy jednak już miał pomysł lepszy musiał zaraz wymyślić coś naprawdę dziwnego, jak pomysł ustawowego tworzenia gett dla trudnych uczniów, które jednak zostały przyjęte całkiem nieźle:

Ministerstwo Edukacji chce utworzyć specjalne szkoły dla trudnej młodzieży. Miałyby do nich chodzić osoby z którymi nie radzą sobie nauczyciele. "Skończy sie bezsilność i bezradność nauczycieli"- zapewnia minister edukacji Roman Giertych.

Specjaliści zajmujący się trudną młodzieżą są podzieleni w opiniach. Pomysł ministerstwa popiera dyrektor 40. gimnazjum w Łodzi, Ewa Ćwikła, która w swojej szkole prowadzi klasy dla trudnych uczniów. Jej zdaniem taki pomysł zdaje egzamin.

Z kolei ksiądz Andrzej Augustyński krytykuje plany ministerstwa. Duchowny od 13 lat prowadzi w Krakowie centrum "U Siemachy" do którego przychodzi trudna młodzież. Zdaniem księdza Augustyńskiego, tworzenie specjalnych szkół to dzielenie uczniów na lepszych i gorszych. Problem nie tkwi natomiast w młodzieży, ale w nauczycielach.

Giertych, jak każdy socjalistyczny minister nie mógł z prędkością błyskawicy nie podnieść kwestii podwyżek dla nauczycieli:

Giertych wyjaśnił, że m.in. na ten cel potrzeba około dwóch miliardów złotych. "W przyszłorocznym budżecie zaplanowanych jest o sześć proc. więcej pieniędzy niż w tegorocznym, ten wzrost musi zostać jakoś podzielony" - powiedział.

Wicepremier zapowiedział , że jeśli nie będzie podwyżek dla nauczycieli, to Liga Polskich Rodzin nie zagłosuje za budżetem na 2007 rok.

Które, co warto zaznaczyć w pewnym sensie przeforsował. Giertych jednak pokazywał także, że imponują mu pełne patosu konferencje Ziobry, więc szacunek dla ofiary nie przeszkodził mu w organizowaniu konferencji w szkole, z której pochodziła dziewczynka, która popełniła wcześniej samobójstwo:

Program "Zero tolerancji" dla wykroczeń i złych zachowań w szkołach zostanie ogłoszony w piątek w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku - poinformował wicepremier minister edukacji Roman Giertych.

"Będą to bardzo poważne propozycje związane z rewolucyjnymi zmianami, jeśli chodzi o dyscyplinę w szkołach" - powiedział Roman Giertych.

Roman Giertych potwierdził, że Ministerstwo Edukacji poważnie zastanawia się nad podziałem gimnazjów na męskie i żeńskie. Nad zmianami w gimnazjach resort zastanawia się od czasu tragedii w szkole w Gdańsku. 14-letnia Ania była molestowana przez kolegów z klasy, a dzień później odebrała sobie życie.

Trzeba przyznać Giertychowi, że ten idealnie grał na nastrojach społecznych i w obliczu tragedii ruszył z prawdziwą ofensywą, która jednak później nieco zwolniła. Zapowiadał w 2006 r. powstanie pierwszej szkoły dla trudnej młodzieży:

We wrześniu przyszłego roku powstanie pierwsza szkoła dla trudnej i agresywnej młodzieży - zapowiada Ministerstwo Edukacji.

Ciekawe, czy rzeczywiście powstała.

Miesiące mijały a minister Giertych nie stracił nic ze swojej hojności:

Minister edukacji postanowił sprawić niespodziankę swoim najbliższym współpracownikom i przyznał im nagrody z okazji Dnia Edukacji Narodowej.

Mimo że tradycja ta nie jest nowa, ale po raz pierwszy wystąpiła w kontrowersyjnej modyfikacji. Dotąd w MEN była wewnętrzna zasada, iż nagrody te przysługują osobom, które w ministerstwie przepracowały minimum sześć miesięcy. Natomiast zaufani ludzie Giertycha otrzymali je po zaledwie kilku tygodniach pracy w ministerstwie.

Lecz Roman Giertych nie działał tylko w Polsce. Również dał się poznać na arenie międzynarodowej głośnym wystąpieniem, którego jak się później okazało z nikim z rządu nie konsultował:

"Swoją tyradą przeciwko homoseksualistom i aborcji polski wicepremier Roman Giertych wywołał skandal podczas spotkania ministrów oświaty" - komentował "Hamburger Abendblatt".

Pisząc o wystąpieniu Romana Giertycha w Heidelbergu, "Der Spiegel" przytacza ocenę przewodniczącej komisji ds. oświaty w Parlamencie Europejskim Doris Pack. "Jeżeli traktujemy tolerancję jako ważną wartość, to trzeba samemu jej przestrzegać, a nie głosić fundamentalistyczne zasady, pod którymi nie możemy się podpisać" - powiedziała. "To był skandal" - dodała eurodeputowana z ramienia niemieckiej CDU.

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział, że wypowiedź Romana Giertycha w Heidelbergu nie jest stanowiskiem polskiego rządu. Giertych zaapelował na posiedzeniu ministrów edukacji państw UE o zakaz aborcji i propagandy homoseksualnej w Europie.

Oprócz różnych pomysłów, Roman Giertych specjalizował się w grożeniu dymisją. Możliwe nawet i w biurku miał wcześniej przygotowany szablonik, w którym tylko zmieniał daty, bo kończyło się najczęściej na grożeniu:

Zarówno Kaczyński, jak i Giertych deklarowali wczoraj, że mimo całego zamieszania nie dojdzie do dymisji ministra edukacji ani też do rozpadu koalicji PiS z LPR. Wiele wskazuje na to, że dziś Roman Giertych zmienił zdanie.

Wicepremier otrzymał reprymendę za swoje zachowanie, ale nie było mowy o odejściu z rządu. Doniesienia o dymisji okazały się więc tylko groźbą. Koalicja trwa nadal.

W międzyczasie Giertych znów miał przebłyski lepszych pomysłów, takich jak licea 4-letnie, SKSy czy międzyszkolne turnieje:

Wicepremier i minister edukacji Roman Giertych, podczas pobytu w Suwałkach zapowiedział przywrócenie 4-letnich liceów. O taką ewentualność zapytali wicepremiera suwalscy nauczyciele, których zdaniem 3 lata to zbyt krótki czas na naukę.

Roman Giertych wyjaśnił, że dzieci zaczynałyby naukę od szóstego roku życia.
Poinformował też, że nauczyciele mają do dyspozycji 104 miliony złotych z kasy ministerstwa na zorganizowanie zajęć pozalekcyjnych w szkołach. Minister apelował o ich wykorzystanie. "Jeśli uczniom zagospodarujemy czas wolny, będzie mniej przemocy w szkołach" - przekonywał.

Wicepremierowi marzy się, by do szkół wróciły SKS-y oraz by szkolne boiska otwarte były także w sobotnie popołudnia. Giertych poinformował, że w tym tygodniu wchodzi rozporządzenie, dające szansę na organizowanie zajęć pozalekcyjnych. Zaapelował ,by już teraz występować do kuratorium o te środki.

Z dniem pierwszym września, jak podaje onet.pl, ma wejść w życie ogólnopolski system szkolnych rozgrywek sportowych. No nie ma co! Bardzo dobra wiadomość! Rozgrywki miałyby się odbywać na szczeblu międzyszkolnym, powiatowym... aż do krajowego. Finały miałaby relacjonować telewizja polska. Rozgrywki obejmowałaby zawody w siatkówce, koszykówce i piłce nożnej.

Najbardziej kuriozalnym pomysłem Giertycha, pokazującym ideologię, która nim się kieruje był na pewno nowy kanon lektur, o który w łonie rządu toczyły się prawdziwe wojny:

Minister edukacji Roman Giertych podpisał rozporządzenie w sprawie nowego kanonu lektur. Z kanonu usunięto między innymi Witolda Gombrowicza i Brunona Schulza, nie będzie też Stanisława Lema, czy Jana Lechonia.

Zmarginalizowano też Witkacego i Kafkę. Obowiązkowo czytani będą Henryk Sienkiewicz i Jan Paweł II.

Zgodnie z projektem MEN, polscy uczniowie nie będą już omawiać książek Gombrowicza. Z kanonu wypadł zarówno "Trans-Atlantyk", jak i "Ferdydurke".

Respekt dla całości polskiej literatury, respekt dla hierarchii dokonań literackich, łączność z literaturą zachodnioeuropesjską i zdecydowanie większa precyzja proponowanych regulacji.

To zasady, którymi powinno się kierować przy ustalaniu kanonu lektur szkolnych - podkreślił minister kultury i dziedzictwa narodowego, Kazimierz Michał Ujazdowski.

Minister podczas specjalnej konferencji prasowej przedstawił stanowisko resortu w sprawie zaprezentowanych w przez ministra edukacji narodowej Romana Giertycha propozycji zmian w kanonie lektur szkolnych.
Jak powiedział - czas na zakończenie wojny Sienkiewicza z Gombrowiczem

Kazimierz Michał Ujazdowski zaznaczył, że tworzeniu listy lektur źle służy zawziętość ideologiczna.

Jak wiadomo Giertych Gombrowicza do niedawna nie czytał, a jak przeczytał to zauważył różne dziwne rzeczy:

Przeczytałem "Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza dopiero trzy miesiące temu, gdy dowiedziałem się, że to jest lektura obowiązkowa. Byłem przerażony, gdy zobaczyłem co tam jest napisane - powiedział Roman Giertych na spotkaniu z dziennikarzami.

Minister edukacji powiedział, że porównywanie Gombrowicza i Henryka Sienkiewicza to absurd, ponieważ Sienkiewicz stoi na dużo wyższym poziomie. Przyznał również, że "Trylogię" przeczytał kilkanaście razy.

Lider LPR powiedział również, że jedyną osobą, która w państwie jest przeciwko obecności Sienkiewicza w kanonie lektur jest Adam Michnik, ponieważ chce kreować antypatriotyczną i trockistowską wizję Polski. - Z tego samego powodu promuje Gombrowicza, ponieważ jest wrogi Polsce - powiedział Giertych.

Jedną z największych przewiń ministra było właśnie to, iż nie stronił on od ideologii, którą próbował zaszczepić w szkołach:

Na biologii wszyscy powinni się uczyć m.in. o ochronie życia człowieka. Uważam, że każde dziecko powinno się dowiedzieć, że aborcja to zabójstwo. Młodzież powinna się szczegółowo dowiedzieć, na czym polega zabijanie dzieci nienarodzonych. Należy to odczytywać w kontekście pozytywnego podejścia do problemu zabijania dzieci nienarodzonych - w tym znaczeniu, że nie jest to wola podejmowania działań ustawodawczych w tym zakresie, co oczywiście popieram, ale przede wszystkim jest to zadanie wychowania pokolenia - tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" minister edukacji Roman Giertych.

I może za to, nie kochali go ludzie:

Aż 50 proc. ankietowanych twierdzi, że działalność Romana Giertycha jako ministra edukacji narodowej szkodzi polskiej oświacie, wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Rzeczpospolitej".

Według badania, ponad 60 procent ankietowanych uważa, że dotychczasowa działalność Romana Giertycha dyskwalifikuje go jako ministra. Co trzeci Polak ma przeciwne zdanie. Najbardziej krytyczni wobec szefa resortu edukacji są pełnoletni uczniowie oraz osoby ze średnim i wyższym wykształceniem.

Na koniec swojej działalności Giertych napisał pożegnalny list:

Odchodząc z Ministerstwa Edukacji Narodowej, pozostawiam oświatę w trakcie pozytywnych zmian. Rozpoczęte zmagania z przemocą w szkole stanowią, mam nadzieję, punkt zwrotny w ewolucji polskiej oświaty. Przez te piętnaście miesięcy wiele rzeczy się udało, chociaż - jak to w życiu bywa - nie uniknąłem pewnych błędów, za które przepraszam. Bez wątpienia jednak nigdy jeszcze tematyka edukacyjna nie była tak szeroko dyskutowana, jak w tym czasie. Mam nadzieję, że tak już pozostanie, gdyż edukacja dla przyszłości narodu jest rzeczą najważniejszą. Chciałbym na koniec wyrazić moje osobiste przekonanie, że edukacja musi łączyć kształcenie z wychowaniem. Bez dobrego wychowania bowiem nie będzie dobrego kształcenia. Wychowanie natomiast musi się na czymś opierać. Polska szkoła ma wspaniałe wzorce wychowywania oparte na fundamencie wartości. W tę stronę powinniśmy pójść.

***

Patrząc na działania Romana Giertycha można się nawet po części z nim zgodzić. Na pewno od dawna o edukacji nie mówiono tak wiele - jednak minister nie wspomina, iż wiele z tego czasu antenowego trzeba było poświęcać na krytykowanie idiotycznych pomysłów takich jak: kanon lektur, lekcje patriotyzmu, rozdzielenie historii Polski od historii powszechnej czy amnestia maturalna. Giertych jako minister może i był aż tak tragiczny, jak go się przedstawia - miał jednak jedną wadę, która także pobrzmiewa w jego liście.

Był bardziej politykiem, niż ministrem edukacji. Był kopalnią pomysłów, z których można było wyciągnąć wiele dobrych, jednak mało tych pomysłów wprowadził w życie. Trudno jednak z drugiej strony spodziewać się by z setek pomysłów wszystkie były złe.

Był centralistą. Prezentował najgorsze centralistyczne myślenie. Zamiast oddawać kompetencje w ręce rodziców i szkół chciał kierować wszystkim sam. Pamiętamy bzdurne ankiety, wysyłane do dyrektorów szkół czy trójki giertychowskie, które niczego nie wniosły. Wyrastało to z przekonania, iż Giertych wszystko wie lepiej, mimo, iż nie był specjalistą od edukacji. Zamiast iść w kierunku decentralizacji, chciał większość decyzji podejmować sam, co prowadziło do coraz większych komplikacji.

Jego wielką wadą było to, iż był przede wszystkim ideologiem, który ideologią chciał zarazić edukacje. A polska oświata nie potrzebuje ideologii, nie potrzebuje harców i przepychanek o bzdurne pomysły, ale rzetelnej pracy. Giertych w ministerstwie otoczył się ideologami i okropnymi postaciami takimi jak Orzechowski i prowadził nieustanną kampanię autopromocyjną, zapominając o tym, że jest ministrem nie dla siebie, ale dla edukacji. I to był jego największy grzech.

Dobrze, że odchodzi.

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka