Melwas Melwas
104
BLOG

Czy Anna Fotyga ma jakiś cel?

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 104

Anna Fotyga udziela wywiadu. Dyplomaci zamykają oczy, nie chcąc patrzeć na to , co się dzieje. Polska się wstydzi. Ostatnio taki właśnie scenariusz w polityce zagranicznej wydaje się scenariuszem obowiązującym. Nie inaczej było i tym razem, gdy minister Fotyga była łaskawa udzielić wywiadu International Herald Tribune. Z okazji tego wystąpienia pani minister warto pomyśleć, czy polska polityka zagraniczna w ogóle dokądś zmierza, czy ma jakiś cel? Jakikolwiek?

Po zmianach w ekipie rządzącej, który doświadczyliśmy niedawno ku uciesze narodu premier łaskaw był się wypowiedzieć o sile nowej ekipy:

Premier ocenił, że po zmianach Rada Ministrów jest dziś "bardziej skonsolidowana", ale też "intelektualnie i moralnie silniejsza".

Jednak po wywiadzie, jakiego Anna Fotyga udzieliła International Herald Tribune, można odnieść wrażenie, iż premier w badaniach nad siłą intelektualną swego rządu wyraźnie pominął najsłabsze ogniwo, jakim jest niewątpliwie minister spraw zagranicznych. Otóż Anna Fotyga zauważyła z charakterystyczną dla siebie gracją, iż Niemcy chcą nas upokorzyć i spiskują z Rosją a ponadto są oczywiście naszym historycznym wrogiem, co prowadzi do uprawnionej konstatacji, iż nasz historyczny wróg próbuje nas upokorzyć.

Nie wiadomo, czy minister spraw zagranicznych zauważa powagę sytuacji, bowiem wydaje się, że czyny naszych historycznych wrogów wykraczają dalece poza same tylko słowa. Dobrze, że wywiad pani Fotygi nie ujrzał światła dziennego wczoraj, gdyż mógł w oczywisty sposób ograniczyć liczbę uczestników wojskowej defilady, strwożonych perspektywą niemieckich czołgów sunących znów ulicami Warszawy i rosyjskich myśliwców z hukiem przelatujących nad bezbronnym tłumem.

Premier Kaczyński kiedyś powiedział, iż jego rząd zakończy politykę zagraniczną na kolanach. Wygląda jednak na to, iż plany rozminęły się z rzeczywistością, bo jeśli śmieszność uznać za wartość, która jest w korelacji z pozycją międzynarodową Polski, to nasza przyszłość jako kraju silnego w Europie wydaje się wraz z kolejnymi dniami urzędowania pani minister mocno zagrożona.

Politykę zagraniczną poprzedniego rządu można uznać za słabą, jednak nie można było jej odmówić choćby zarysu spójności. Mimo, iż z bliskich kontaktów z USA nie uzyskaliśmy niczego, prócz ofiar wojennych i niedoposażonych Hummerów, to jednak sama idea, w której w obliczu dobrych stosunków z Unią Europejską mieliśmy stanowić swoisty pomost przez Atlantyk była do zaakceptowania, jako dość przemyślana.

Dziś, po dwóch latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, największym mankamentem nowej ekipy jest właśnie brak spójności. Pamiętam dialog w filmie komediowym "Diabeł ubiera się u Prady", w którym jeden z bohaterów mówi do głównej bohaterki: "Mogłabyś nawet tańczyć na rurze, byleby to wszystko było spójne". Wygląda na to, że w polityce zagranicznej ten rząd trochę tańczy na rurze, trochę podgryza kostki jednym wielkim mocarstwom a trochę czyści buty innym, wciąż mając na ustach wielkie słowa, co rodzi sytuację co najmniej komiczną.

Z perspektywy krajów takich jak Niemcy czy Rosja, takie wystąpienia muszą budzić tylko uśmiech politowania, a taka reakcja jest stokroć bardziej irytująca, niż nawet otwarta wrogość. Polska bowiem dziwnym zbiegiem okoliczności macha szabelką rękoma zupełnie niecharyzmatycznej i nieprzygotowanej do funkcji urzędniczki, która swoją aparycją doskonale syntezuje nieporadność w stosunkach międzynarodowych. Nikt bowiem nie może zrozumieć tak naprawdę, jakie są priorytety w polityce zagranicznej i czemu Polska nie dysponuje żadną strategią, która byłaby spoiwem łączącym wszystkie tryby funkcjonowania maszyny dyplomatycznej.

Z jednej bowiem strony prowadzimy zupełnie dziwną politykę wobec Stanów Zjednoczonych. Gdyby uznać, że za poprzedniej ekipy polityka wobec USA prowadzona była na kolanach, to teraz nie można nie odnieść wrażenia, że przed owalnym gabinetem leżymy plackiem. Co ciekawe ważne jest, że leżymy przed gabinetem, a nie w jego wnętrzu, gdyż swego czasu polskiej dyplomacji starczyło ledwie przelotne uściśnięcie dłoni, by z pieśnią na ustach wysłać kolejny kontyngent żołnierzy do Iraku.

Nikt już chyba nie rozumie działań ministerstwa wobec USA. Nie tylko godzimy się na wszystko, co proponują Amerykanie, nierzadko wychodząc zupełnie przed szereg, ale jeszcze robimy to bez jakichkolwiek negocjacji, co skutkuje sytuacją, w której prezydent w imię jakiejś niepojętej dla mnie potrzeby nobilitacji natychmiast ogłasza zgodę na Tarczę Antyrakietową, czy bez zmrużenia oka wysyła kolejnych żołnierzy do Iraku, w sytuacji gdy większość krajów z tego kraju swoje kontyngenty wycofuje.

Obrazu braku spójności dopełnia jeszcze sytuacja, w której równocześnie wysyłamy do Afganistanu setki żołnierzy tylko w imię tego, by pokazać innym członkom NATO, że Polska jednak armię posiada. Na dodatek okazuje się, że polska dyplomacja nie zna pojęcia pragmatyzm, bo gdy inne, również objęte zobowiązaniami państwa starają się swój pobyt w Afganistanie wpisać w ramy racjonalności, to my wysyłamy do walki z Talibami jednostki nie posiadające odpowiedniego pancerza narażając tym samym naszych także nieposiadających odpowiedniego wyposażenia żołnierzy na śmierć.

Ten szaleńczo-poddańczy pęd, który obserwujemy w polityce wobec USA zupełnie nie współgra z patetycznym, wyrażającym absolutną pustkę merytoryczną tonem jaki obserwujemy w stosunkach z krajami Unii Europejskiej. Tym dziwniejszy i bardziej kuriozalny jest dysonans jaki obserwujemy, że wygląda na to, że im bardziej prężymy nadwątlone intelektualnie muskuły, na tym więcej ustępstw suma summarum zgadzamy się w fazie dochodzenia do ostatecznych decyzji. Znajdujemy się bowiem w miejscu, które można śmiało uznać za najgorsze, gdyż nasza polityka wobec Unii Europejskiej nie nosi śladu żadnej strategii, nawet tej poddańczej, jaką widać w stosunkach z USA. Wisimy w dziwnym zawieszeniu pomiędzy polityką dialogu a silną polityką zagraniczną.

Z tego zaś rodzi się sytuacja komiczna, w której z jednej strony Polska najgłośniej wypowiada swoje racje, z drugiej zaś strony nie potrafi przeprowadzić żadnej decyzji. Gdybyśmy prowadzili politykę dogadywania się od początku do końca z jasnym klarownym stanowiskiem, bądź też prowadzili politykę twardą i zdecydowaną z wyraźną siłą przebicia mógłbym zrozumieć posunięcia rządu, jednak nasza polityka to dziwna pokraczna hybryda, która w oczach zagranicznych partnerów jawi się jako zupełnie niejasna. Ani to polityka miękka - ugodowa, ani twarda - stanowcza, a co najgorsze nie jest to polityka ani trochę skuteczna.

To, co razi w oczy, gdy patrzymy na stosunki z USA tak samo jest widoczne w stosunkach europejskich. Szczyt w Brukseli pokazał, że jesteśmy niezmiernie łatwym partnerem do wypunktowania w dyplomatycznej walce. Stosunki z Niemcami pokazują, iż Polska, jako prowadząca politykę niezwykle emocjonalną (wyrażającą się najlepiej w zupełnie histerycznym stosunku do marginalnych niemieckich organizacji) jest bardzo łatwym celem do wymanewrowania, gdyż od dawna wiadomo, iż najłatwiej ośmieszać właśnie histeryków. A jeśli mowa o Rosji, to każdy komentarz jest zbędny, patrząc na fakt, iż od dwóch lat Polska z Rosją nie ma praktycznie żadnych stosunków. To dziewictwo dyplomatyczne prowadzi do sytuacji, w której największe interesy prowadzone są ponad naszą głową, a polska władza nie potrafi załatwić nawet tak przyziemnej sprawy, jak embargo na mięso.

Trudno nie odnieść wrażenia, że Polska za rządów Kaczyńskich prowadzi politykę zagraniczną, którą łatwo można streścić jako rządy chaosu. Chaos ten jest potęgowany przez niepojęte ambicje wymieszane z dziwnym lękiem, a także zupełny brak skuteczności ze antynarodowymi fobiami. Najgorsze, że praktycznie żaden z aspektów tej polityki nie jest powiązany z innym. Wszelkie nasze decyzje to kuriozalne przyruchy i nerwowe drgania, nie mające nawet uporządkowanego kierunku. W obliczu takiego chaosu jedyną nadzieją może być fizyka, która udowadnia, że każdy układ - nawet ten związany z Kaczyńskimi dąży do równowagi.

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka