Melwas Melwas
54
BLOG

Twardziele z domku dla lalek

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 80

You're terminated - te słynne słowa, z jeszcze słynniejszego filmu ostatnimi czasy wydają się standardową sentencją zaprzątającą głowy najważniejszych polityków. Co ciekawe trudno im zachować te straszne myśli tylko dla siebie, wolą bowiem podzielić się tą wiedzą ze współczującym społeczeństwem. A wszystko to bierze się z pewnego pierwotnego uczucia, jak najbardziej bliskiego polskiej klasie politycznej - swoistej wrażliwości.

O, tak! Polscy politycy wykazują zadziwiającą wręcz wrażliwość. Jest to bardzo ciekawe zjawisko zwłaszcza, gdy połączymy tą wrodzoną podatność na krytykę wszelkiej maści z rosnącą brutalizacją politycznych aktów, zarówno tych bardzo realnych jak i mniej realnych - werbalnych. Weźmy na przykład takiego posła szytego przecież na miarę europejskich standardów, Przemysława Gosiewskiego, który mimo iż ostatnio cokolwiek zanikł medialnie stanowi idealny wzorzec posła wrażliwego. Poseł ten bowiem doskonale prezentuje manierę, która od wielu już miesięcy nieustannie sprawia, iż politycy pozostają nieodłącznym elementem widowisk telewizyjnych, nie tylko tych spod znaku tańców wszelakich egzotycznych.

Otóż poseł Gosiewski, kiedy tylko występował (teraz czyni to rzadziej z racji posiadania powierzonego mu przez premiera berła informatyzacji kraju) w szerszym gronie najbliższych przyjaciół z PO, LPR, Samoobrony czy SLD notorycznie, gdy komuś przerywał czynił to słowami: ja panu nie przerywałem. Wykazywał tym samym niezwykłą wrażliwość na czystość dyskusji i klarowność przekazu, jednocześnie jednak przekaz ten z pełną determinacją zakłócając. Równie ciekawe były inne utęskiwania posłów wszelkiej maści i obyczaju na poziom dyskusji, który to ci sami posłowie z uporem godnym lepszej sprawy sprowadzali do poziomu co najmniej parteru, jeśli nie piwnicy.

Najnowszym przejawem wrażliwości politycznej wydają się obawy - jeśli tak to można ująć - czysto likwidacyjne. Ostatnio serię zapoczątkował Andrzej Lepper:

Szef Samoobrony Andrzej Lepper twierdzi, że ostrzegano go, że "zostanie zlikwidowany" i aby "uważał na prowokację".

Leppera oczywiście nikt nie zlikwidował, lecz odnaleziony w Ministerstwie Rolnictwa pocisk wskazuje, iż takie próby - z lekkim co prawda opóźnieniem - zostały przeprowadzone. Ciekawe, że największy oponent ministra rolnictwa, minister sprawiedliwości również miał być zlikwidowany, jednak gdy w przypadku Leppera likwidacji miało się podjąć najpewniej CBA, to w przypadku ministra jedynym słusznym kierunkiem, w którym należy wypatrywać mocodawców wydaje się wszechobecny - tym trudniejszy do zlokalizowania - układ.

Były sygnały, że ktoś może próbować mnie skompromitować, a nawet fizycznie zlikwidować - tak Zbigniew Ziobro tłumaczył w radiowych "Sygnałach Dnia", dlaczego nagrał swoją czerwcową rozmowę z Andrzejem Lepperem.

Dowiedzieliśmy się zatem, że kolejny polityk miał być zlikwidowany. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Jednak sytuacja musiała być niezmiernie poważna, by minister jeden i drugi, musieli niepokoić społeczeństwo takimi informacjami. Jednak z drugiej strony społeczeństwo mogło słów obu panów twardzieli nie potraktować nazbyt poważnie, zwłaszcza, że w ostatnich latach jedynym chyba politykiem, który nie zwykł narzekać na własne bezpieczeństwo był świętej pamięci minister Jacek Dębski. I nie mówię tego śmiejąc się (o nie, tego mi nie zarzucicie), tylko będąc jak najbardziej poirytowanym.

Bo ktoś oczywiście mógłby powiedzieć - i pewnie wielu takich się znajdzie - że śmieje się z rzeczy, z których śmiać się nie wolno. Śpieszę zatem z wyjaśnieniem dla tych szczęśliwców, którzy przesłania tekstu nie zrozumieją, że nie taka jest moja intencja. Nie neguje oczywiście potrzeby chronienia ważnych notabli i wzmocnienia takowej ochrony, gdy istnieje taka konieczność. Zbyt cenię sobie naszą klasę polityczną, by nie wspierać z całych sił, całym sercem, jej trwania. Kwestia jednak nie rozgrywa się w warstwie słusznych bądź nie słusznych wysiłków BORu, lecz w warstwie jak najbardziej medialnej.

Otóż jedno, co mnie bawi okrutnie (i irytuje przeraźliwie) w naszych politykach, a co jest charakterystyczne także dla części komentatorów (pozdrawiam mojego ulubionego wolnego artystę pióra i skrótów klawiszowych po raz kolejny) to przesadne wręcz rozczulanie się nad własną osobą. Rewelacyjnie gra te partie Lepper Andrzej, który potrafi nam pokazać każdy rodzaj bólu, jaki tylko może człowiek znieść. Świetnie gra Ziobro Zbigniew, który na konferencji wywleka swe wnętrze wręcz na potęgę - płacząc, wzdychając czy wreszcie rozpływając się nad własnym geniuszem. Nawet taki twardziel, jak Jarosław Kaczyński co chwilę popłakuje w zaprzyjaźnionych redakcjach a to na siłę układu, a to na złośliwość mediów.

Ta czysto werterowska egotyczna postawa jest jednym z najbardziej charakterystycznych objawów tabloidyzacji polskiego polityka, jako obiektu czysto marketingowego. To narzekanie, wieczne skomlenie czy wreszcie wspominanie z zatroskaną miną o wszelkiego typu niebezpieczeństwach ze strony kul, strzał, jajek czy innych produktów żywnościowych jest czynnikiem powodującym odruchy wymiotne.

W oczach Lepper widać przemożna chęć pochwalenia się tym, jakie zło go spotyka. Ziobro musiał z prawdziwą pasją przestępować z nóżki na nóżkę, gdy opowiadał, jak to chciano go fizycznie zlikwidować. I prawdę mówiąc nie wiem, jak jest w innych krajach. Nie wiem czy Olaf Palme z równie wielkim przejęciem opowiadał o zagrożeniach, czy którykolwiek z zachodnich polityków z równym rozrzewnieniem wspomina razy, jakich doświadczał. Niewiele mnie to interesuje. Wiem, że epatowanie własnymi lękami czy namiętnościami jest niezmiernie irytujące i wskazuje tylko na fakt, że z naszych polityków są tacy mężczyźni, jak z koziej dupy trąbka. Tym bardziej kuriozalna jest to sytuacja, gdzie jak porcelanowe laleczki zachowują się takie tuzy polskiej polityki, jak pierwszy szeryf Rzeczypospolitej czy słynny mąż stanu, lubujący się w ludowych przepychankach.

I smutne, że dotyczy to nawet polityków, których o brak jaj trudno posądzać - jak Jacek Kurski, który gdy przyszło mu się stawić przed sądem chował się za gorsetem założonym na szyję, skutecznie powstrzymującym go od wszelkich czynności sądowych, a nie przeszkadzający w czynnym pałowaniu pisarza Grassa.

I miej tu szacunek dla tych Panów...

źródła: Dziennik i wp.pl

 

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka