Melwas Melwas
31
BLOG

Siedmiu wspaniałych i renegat

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 37

Za nami konferencja prasowa szefów wszystkich służb, która miała pokazać jedność. Jak się można było spodziewać była teatrem jednego aktora, czyli Zbigniewa Ziobro. Niczego jednak nie wyjaśniła, a tylko wpisała się w ogólny zamęt, który staje się coraz bardziej denerwujący.

Obecna sytuacja to doskonały materiał na poemat. Z jednej strony z piany wyłania się piękna postać ministra sprawiedliwości, otoczonego twardymi i bezwzględnymi żołnierzami w walce z korupcją i deprawacją. Mitycznych siedmiu wspaniałych - Ziobro, Kamiński, Święczkowski, Wassermann, Stasiak, Łopiński i Dziedziczak. Z drugiej strony mamy samotnego bojownika o prawdę, renegata z mroczną przeszłością, tępionego i niszczonego przez podły reżim. Tyle poezji. A ile rzeczywistości?

Ten bojownik o wolność - Janusz Kaczmarek (dla pisofili już K.), jak się okazuje jest też niezłym kłamczuchem. Co gorsza zdarza mu się kłamać w sprawach tak banalnych do dowiedzenia, że każdy bardziej rozsądny człowiek musi puknąć się w czoło. Kłamał oczywiście Kaczmarek w sprawie swojej przynależności do PZPR, co wspaniale wypunktowała redaktor Olejnik (stając się tym samym zaraz wzorem dziennikarstwa dla co poniektórych zwolenników PiS), kłamał także w sprawie swojego premierowania, co z kolei zauważyła telewizja z układu czyli TVN24.

Do tego dochodzą pewne niejasne sytuacje, o których pisze co chwila "Wprost" czy wreszcie niektóre zarzuty, które stawia Kaczmarek, a które wydają się co najmniej dziwne. Nie przekonuje również wybielanie własnej postawy, które z pasją promuje były minister. Wiele rzeczy nie przekonuje, ale czy lepiej jest po drugiej stronie?

Po drugiej stronie mamy tych sprawiedliwych, którzy tak ładnie dziś się nam zaprezentowali. Jednak i oni wydają się niezbyt czyści, jeśli można użyć takiego słowa.

Sam minister Ziobro nie jest również wzorem prawdomówności. Pamiętamy wszyscy show z niszczarką, w którym Ziobro z równie wielkim zaangażowaniem, jak teraz bronił bredni posła Kurskiego. Pamiętamy konferencję dotyczącą doktora G., w której Ziobro nie skąpił słowem, mimo że fakty nie pozwalały aż na taką dowolność w obracaniu głoskami.

Mamy wreszcie dzień dzisiejszy, w którym okazuje się, że w sprawie Barbary Blidy ministra wsypał sam premier, który doniósł "Wprost" o naradzie, jaka odbyła się w jego kancelarii, a której to narady początkowo minister Ziobro o dziwo nie pamiętał (cytat). Równie ciekawa jest sprawa dziennikarza: Macieja Dudy, który będąc przecież dziennikarzem prorządowej "Rzeczpospolitej" potwierdza słowa Kaczmarka, stawiając Ziobrę w cokolwiek nieprzyjemnej sytuacji.

A inni z tych sprawiedliwych?

Mariusz Kamiński, który dzisiaj z takim przekonaniem mówił o tym, że z bredniami nie będzie dyskutował, równie poważną minę miał wówczas, gdy opowiadał o tym, jak niesamowicie wielu pacjentów umierało z ręki doktora G. Wówczas okazało się, że to co mówił Kamiński to kompletna bzdura - czy więc należy mu wierzyć dzisiaj?

Szef ABW, Pan Święczkowski dzisiaj nie krył oburzenia słowami posła Grasia. Trudno było jednak nie odnieść wrażenia, że sympatyczny duży człowiek jest nieco przytłoczony autorytetem Ziobry. Takie wrażenie potęguje przecież poziom zagubienia, jaki prezentował szef ABW, gdy przyszło mu odpowiadać przed komisją ds. służb, gdy zastrzeliła się posłanka Blida. Czy można wierzyć w niezależność takiego człowieka?

A Pan Łopiński, który z pełną stanowczością opowiada o kłamstwach Kaczmarka, jednak zapytany celnie przez Krzysztofa Leskiego przedstawia wykutą na pamięć regułkę, która jako żywo sugeruje, że Kaczmarek jakieś nieprawidłowości zgłaszał. A minister Wassermann, który wydaje się najsłabszym ogniwem w tej ekipie? Który pewnie sprawia, że minister Ziobro za każdym razem drży, gdy wypowiada się kolega z rządu. Który wreszcie pośrednio potwierdza wersję Kaczmarka, mimo iż mówi, że jej zaprzecza.

Ta cała karuzela zarzutów, oskarżeń i insynuacji jest ohydna. Jeśli bowiem przyjrzeć się sytuacji na chłodno widzimy obraz, w którym ministrowie, premierzy, szefowie służb, policji i prokuratury wzajemnie obrzucają się błotem, licząc że jakieś grudki bagna ostaną się na idealnie skrojonych marynarkach przeciwników.

Nie wiadomo czy świadomie, czy nie, ale sprowadzają sytuację cokolwiek poważną do zupełnie absurdalnych rejonów. Minister, który kilka lat był w kręgach rządowych mówi o totalitarnym państwie, Ziobro - ponoć wróg komunistów przywołuje opinie peerelowskich prokuratorów, jako szeroko rozumianych autorytetów moralnych. Koniec świata, można by rzec.

Minister Kamiński oburzył się, mówiąc że pomiędzy nimi a Kaczmarkiem i Kornatowskim nie ma symetrii. Niestety symetria istnieje jak najbardziej. Tym bardziej jest ciekawa, że obie strony pochodzą z tego samego obozu.

Najgorsze jest to, iż przeczucie podpowiada mi, że żadnej z tych spraw, o których mowa dziś tak głośno nie zdołamy wyjaśnić. Wcale nie zdziwiłbym się bowiem, gdyby Kaczmarek rzeczywiście maczał palce w przecieku, lecz co by się stało wówczas? Horda najzagorzalszych fanów PiS czy najbardziej bezkrytycznych publicystów na jednym oddechu zawiesiłaby psy na Kaczmarku i zakończyła sprawę. Tymczasem pewnie nie poznalibyśmy ani motywu działania ani logicznego związku przyczynowo-skutkowego (którego nikt do tej pory mi nie przedstawił!). Ba! Pewnie większość zapomniałaby o słowach Kaczmarka, uznając je za niewiarygodne, kiedy gotów jestem się założyć, że istnieje co najmniej 80% prawdopodobieństwo, że któryś z zarzutów byłego ministra mógłby znaleźć potwierdzenie w faktach.

Ale tak już żyjemy - od kryzysu do kryzysu i nic nie wskazuje, żeby cokolwiek miało się zmienić. Czy to teraz, czy w przyszłej kadencji, czy przez najbliższe 10 lat.

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka