Melwas Melwas
45
BLOG

Nie widzę

Melwas Melwas Polityka Obserwuj notkę 38

Jarosław Marek Rymkiewicz udzielił wywiadu Joannie Lichockiej. Rymkiewicz to człowiek niewątpliwe zacny, który nie bez przyczyny stał się tym, czego wielu zwolenników PiSu potrzebowało jak powietrza. Autorytetem. Ich własnym. Niestety jak to bywa z wieloma autorytetami - zarówno z prawa jak i lewa - jeśli przyjrzeć się bliżej jego słowom, Rymkiewicz mówi piękne, bo piękne - ale głupoty.

Nie sposób nie zacząć od słów, którymi sam JMR chciał rozpocząć swoją opowieść:

"Muszę powiedzieć pewną rzecz zasadniczą. Chciałem od tego zdania zacząć naszą rozmowę. Wszystko, co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Podkreślam - wszystko. To zdanie obejmuje także jego błędy, jego pomyłki, jego niepowodzenia, jego nieudane przedsięwzięcia. Nie udaje mu się wiele rzeczy. Oceniając ludzi, często się myli. Potem musi się publicznie dystansować od tych, którzy go zawiedli. Pewnie (tego się tylko domyślam) myli się też w innych sprawach. Ale to w ogóle nie jest ważne. Wszystko, co robił Marszałek, też było dobre dla Polski - choć niektóre decyzje Marszałka były wręcz fatalne, były nawet takie, które, z naszego obecnego punktu widzenia, można nazwać niedopuszczalnymi. "

Jeśliby literalnie analizować te słowa można by praktycznie uciąć dyskusję od razu. Skoro bowiem Kaczyński czyni samo dobro, to jak tutaj z dobrem dyskutować. Jednak w tych słowach Rymkiewicza widać pewną charakterystyczną myśl, która przebija w wielu wypowiedziach zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Otóż jednym z najważniejszych osiągnięć Kaczyńskiego ma być to, że robi cokolwiek. Przyjmujemy zatem od razu, że inni nie robili nic - Kaczyński robi coś - więc jest to dobre.

Z tego też płynie wniosek, iż Kaczyńskiego należy chwalić zawsze za sam fakt jego aktywności. Tym samym należy mu wybaczać potknięcia, bo te przecież są tylko marnym elementem większego planu - jakiejś strategii, która ma popchnąć Polskę do przodu. Z tego wynika przymykanie oka na koalicję z populistami, z tego też wynika przymykanie oka na niekompetentnych ludzi na wysokich stanowiskach - oni przecież czemuś służą, koalicja służyła, nawet Skrzypek w NBP służy jakiejś wyższej idei.

Jest to dla mnie wniosek zupełnie błędny. Uważam bowiem, iż polityka powinno się oceniać, biorąc pod uwagę każdy aspekt jego działalności - nie tylko cel, jaki sobie stawia. Niezależnie od intencji polityk podejmuje konkretne działania, które należy oceniać - dobrze lub źle. Jeśli suma złych ocen konkretnego polityka przeważa nad ocenami dobrymi to polityk jest obiektywnie (oczywiście w mocno subiektywnym ujęciu obiektywizmu, że napiszę tak zawile) złym politykiem.

Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której trzy państwa - w tym Polska - prowadzą politykę między sobą. Celem Polski jest uzyskanie rewelacyjnych stosunków z państwem A, jednak to musiałoby kosztować wojnę z państwem B. Można jednak ograniczyć się do dobrych stosunków z państwem A i tym samym uniknąć ofiar w wojnie z państwem B. Co wybrać?

Wydaje się, iż JM Rymkiewicz wybrałby pierwszy wariant. Nad całym wywiadem, jakiego udzieli "Rzeczpospolitej" unosi się pewien szczególny duch. Jest to tęsknota za autorytaryzmem. Nie totalitaryzmem, ale właśnie autorytaryzmem - szczególnie tym w wykonaniu Piłsudskiego. Rymkiewicz utożsamia się z Kaczyńskim, tak jak kiedyś utożsamiał się z myślą Piłsudskiego. Jest to myślenie na tyle niebezpieczne, iż świadomie poeta zezwala przywódcy na działania nawet mocno kontrowersyjne. Pozwala na wywołanie wojny z innym krajem, w imię przeczucia, iż przywódca ma jakiś abstrakcyjny cel, dla którego warto się poświęcać.

Przenosząc to na nasz grunt Rymkiewicz usprawiedliwia wszelkie brudne koalicje, brudne interesy czy niekompetencje urzędników. Poeta oczywiście nie mówi o tak przyziemnych rzeczach, lecz właśnie takie myślenie łatwo wyczytać z jego słów. Rymkiewicz, a za nim wielu zwolenników PiS przedstawia właśnie ten typ myślenia, który podświadomie zezwala chociażby na łamanie prawa w imię jakiejś wyższej idei.

To jednak myślenie cokolwiek niebezpieczne. Nie można walcząc o porządne państwo, zezwalać na prowadzenie tej walki brudnymi metodami. Nie można pozwalać, by w imię walki o coś tak bardzo subiektywnego jak dobro narodu zezwalać na niedemokratyczne czyny. Myślenie, że można robić coś dla dobra kraju, wbrew dobru kraju jest wewnętrznie sprzeczne. A tak właśnie przedstawia swój pogląd Rymkiewicz.

Inną rzeczą, która uderza z wywiadu Rymkiewicza jest wewnętrzna moralna sprzeczność widoczna w opisie inteligencji i przeciwników Kaczyńskiego. Rymkiewicz mówi:

"To są jakieś brednie - ta gadanina o kryzysie polskiej demokracji. Kryje się pod tymi słowami wielka pogarda dla Polaków, którzy wybrali sobie takich a nie innych polityków, a więc taki, a nie inny los. Dopuszczam też niemiłą myśl, że ludziom, którzy mówią takie rzeczy, sprawia przykrość nie tylko to, że Polska jest, jaka jest, ale także to, że ona w ogóle jest - oni chyba woleliby, żeby jej nie było."

JMR zarzuca krytykom Kaczyńskim pogardę dla Polaków, jednak chwilę później sam przedstawia ten sam tok myślenia, który zdanie wcześniej krytykował. Gardzą Polakami ci, którzy mówią o kryzysie demokracji - tak mówi JMR, by dodać, że ONI nie chcą Polski - co jest dość jednoznaczne - oni są antyPolakami. Czym innym, jak właśnie nie pogardą są słowa Rymkiewicza?

Rymkiewicz - poeta, autorytet, od którego można by oczekiwać jakiegoś dystansu, czy refleksji czy bardziej złożonego myślenia przedstawia nam zupełnie łopatologiczną wizję polskiej elity. Ci, którzy popierają Kaczyńskiego są dobrzy - reszta jest zła. Zarzuca im pogardę, samemu nimi gardząc.

Ta sama pogarda bije z opisu elit, jaki serwuje nam Rymkiewicz:

"Dlatego, że to są wykształciuchy. Trzeba powiedzieć, że Ludwik Dorn znalazł dobre słowo - dokładnie oddające tym ludziom to, co im się należy. Są to wykształciuchy, ponieważ PRL, potrzebujący fachowców, nieźle ich wykształcił - w sensie zawodowym. Ale to słowo, ze względu na swój kształt fonetyczny i swoją końcówkę, jest też pełne pogardy. Mówi, że wykształciuchy to są ci, co wykształcili się zawodowo, ale nie wykształcili się moralnie - są egoistyczni, cyniczni, myślą tylko o własnym interesie i własnej karierze. Istnienie wykształciuchów było władcom PRL na rękę, bowiem ludzi cynicznych łatwo jest cynicznie wykorzystywać. Trzeba wyraźnie odróżnić wykształciucha od inteligenta. Tutejsze wykształciuchy nie są polskimi inteligentami, nie mają prawa aspirować do takiego miejsca w naszych dziejach. Przynależność do polskiej inteligencji była bowiem i pozostaje czynem moralnym. Kto niegdyś wchodził do tej warstwy, przyjmował na siebie pewną fundamentalną powinność - służenia wspólnocie, czyli służenia Polsce. A wykształciuchy służyły i służą tylko samym sobie - żyją tylko dla własnej przyjemności. Pani pewnie tego nie pamięta, bo jest pani za młoda. W peerelowskim języku, chyba na początku lat siedemdziesiątych pojawił się taki zwrot: "siła przebicia". Często tak mówiono: o ten to ma siłę przebicia. Była to siła oceniana pozytywnie, można nawet powiedzieć, że w peerelowskim systemie amoralnej moralności była to jedna z ważniejszych cnót - cnota wysoko oceniana i budząca respekt. Kto miał siłę przebicia, ten kopniakami i ciosami łokci roztrącał tych, którzy zasłaniali mu widok, i parł do przodu, ku swojej karierze. To właśnie ta siła przebicia ukształtowała hierarchie wśród wykształciuchów - kto miał więcej takiej siły, ten był lepszy. Pytanie, co zrobimy teraz z wykształciuchami? Oni tutaj są i nic na to nie poradzimy, bo w kraju muszą być inżynierowie, lekarze, prawnicy oraz profesorowie różnych specjalności, nawet literaci, choć w ograniczonej ilości, są potrzebni. Tych peerelowskich zawodowców trzeba traktować tak, jak na to zasługują, czyli pilnować, żeby za bardzo nie szkodzili Polsce. Mogą nawet przemawiać, coś mówić, ale trzeba im wtedy przypominać, że zostali wyprodukowani przez PRL, są amoralnym dziełem totalitaryzmu, i wobec tego ich poglądy mogą być brane pod uwagę tylko w bardzo ograniczonym stopniu."

Warto zaznaczyć, że pytanie brzmiało tak: Jak to się dzieje, że duża część naszych polskich elit mówi diametralnie inaczej niż pan?

Rymkiewicz jeszcze parę zdań wcześniej mówił o pogardzie przeciwników PiS, więc jak traktować ten opis, który przedstawia Rymkiewicz. Czy nie jest on właśnie kipiący pogardą, nienawiścią czy wręcz chamstwem?

Rymkiewicz buduje piękną otoczkę do tego, czym od wielu miesięcy straszy Kaczyński. JMR buduje podział w społeczeństwie, a ściślej w inteligencji. Podział, którego głównym wyznacznikiem ma być poparcie dla Kaczyńskiego. Ten zupełnie kuriozalny czynnik ma pokazywać, kto jest dobry a kto zły.

Można pisać o tym, co powiedział Rymkiewicz łagodnie, zważając na jego estymę. Można, ale nie wolno. To, co przedstawił nam JMR w tym opisie tzw. wykształciuchów to jest podlana pogardą piramidalna bzdura! JMR buduje obraz, w którym przeciwnikami Kaczyńskich są ludzie niemoralni, egoistyczni, wykształceni tylko zawodowo ignoranci moralni, którzy na dodatek nigdy nie służyli Polsce.

Rymkiewicz mówi wręcz, że: Tutejsze wykształciuchy nie są polskimi inteligentami, nie mają prawa aspirować do takiego miejsca w naszych dziejach. A kto ma prawo? I kim jest Rymkiewicz, by decydować o tym, kto jest inteligentem, a kto nie - zwłaszcza, że wyznacznikiem tego ma być tak absurdalna rzecz, jak uleganie wizji Kaczyńskiego? Nawet z tekstów najbardziej zatwardziałych krytyków PiS nie płynie tak ogromny jad, który w jednej wypowiedzi dyskredytuje u przeciwników wszystkie te cechy, które są wyznacznikiem człowieczeństwa. Można powiedzieć, że te słowa Rymkiewicza to trochę zmutowana forma tego, co na Salonie prezentuje Artur Nicpoń - a to nie wystawia JMR najlepszego świadectwa.

Jakub Lubelski napisał, że JMR nie wie - on widzi. Czy ja widzę? Nie, nie widzę. Ale to nie znaczy, że jestem ślepy. To może znaczyć, że tego po prostu nie ma. To o czym pisze Rymkiewicz to pewnego rodzaju wizja - marzenie. JMR przedstawia nam swoją wizję - autorytarnego podlanego pogardą marzenia o lepszej Polsce dzięki rządom silnej ręki. Jest to jednak tylko jego wizja, która zderzona z rzeczywistością dzisiejszego dnia pęka w jednej chwili jak bańka mydlana.

Melwas
O mnie Melwas

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka