menda menda
59
BLOG

Najweselszy barak

menda menda Polityka Obserwuj notkę 4
Co tu dużo mówić, Polska jest w ostatnich tygodniach najweselszym krajem w Europie, a - kto wie - może i na świecie. Okazuje się bowiem, iż nie tylko żyjemy w kraju miłości i rządu fachowców cieszących się niezmiennie ogromnym poparciem milionów Polaków, o których dobre samopoczucie dbają media, ale omijają nas szerokim łukiem problemy, z którymi borykają się inne państwa.
 
Kilka dni temu rozmawiałem ze szwajcarskim ekonomistą Credit Suisse, który rzekł mi, laikowi, kilka słów na temat tego jak wyglądają reakcje na amerykański (czy tylko amerykański?) kryzys finansowy od strony, że tak powiem, kuchni. Otóż ów bankowiec oświecił mnie, że panika nie tylko dotarła do całej Europy, ale dotarła do niej już kilkanaście dni temu, tuż po ogłoszeniu upadłości banków w USA. Na ten przykład, rząd jego kraju postanowił uruchomić specjalne, preferencyjne instrumenty finansowe polegające na zwiększeniu gwarancji dla banków prywatnych w obawie przed ucieczką kapitału ze Szwajcarii. Wszystkie zaś banki kantonalne dostały także specjalne gwarancje państwowe od ichniejszego banku narodowego oraz uruchomiły ofertę nowych kredytów i nowych lokat dla "uciekinierów" z banków prywatnych, których ilość wzrosła w ciągu ostatnich tygodni o kilkaset procent, a którzy ze zrozumiałych względów (tj. z powodu owych dodatkowych gwarancji rządowych) chcą schronić się pod państwowy parasol. Tym sposobem kapitał pozostaje w obiegu finansowym i daje nadzieję na akumulację i choćby skromne pomnożenie.
 
Aby jakoś zaradzić nadciągającej fali kryzysu, szwajcarskie instytucje państwowe mające jakikolwiek związek z finansami pracują 24 godziny na dobę. Na przykład departament federalny finansów, w dniu, w którym w Kongresie amerykańskim ważyły się losy Planu Poulsona, obradował do szóstej nad ranem gorączkowo spoglądając na bezpośredni przekaz z Ameryki. Cały finansowy Zurych od kilku tygodni nie śpi. Prasa szwajcarska codziennie na pierwszych stronach gazet drukuje kolejne alarmistyczne artykuły oraz wypowiedzi wysokich urzędników państwowych, bądź bankierów, w rodzaju mojego niedawnego rozmówcy. Jest on nota bene doskonale zorientowany w atmosferze państw ościennych, toteż zapewnił mnie, że identyczna atmosfera panuje w całej Europie, podając przykłady Austrii i Niemiec, gdzie osobiście prowadzi interesy.
 
Tymczasem w Polsce wszystkie media, jeśli już mówią o kryzysie, to opowiadają, jak bardzo go w Polsce... nie ma. I że nigdy nie będzie (co, notabene, jest bzdurą piramidalną, jak stwierdził mój rozmówca). Dokładnie w dniu, w którym odbyłem z nim tę pouczającą dyskusję, Fakty TVN poświęciły pół programu na mówienie jak bardzo nie ma u nas żadnego kryzysu, jak bardzo jest on "amerykański" i jak strasznie Kaczory chciałyby ów kryzys, którego - przypominam - nie ma, wykorzystać do swoich celów politycznych. Kilka dni wcześniej, po tym jak prezydent zaproponował zwołanie na ten temat Rady Gabinetowej, media obiegło tylko echo słowa "niepotrzebne" Premieru Tusku, w akompaniamencie kolejnych filipik Niesiołowskiego czy innego Nowaka, służących ośmieszeniu tej inicjatywy Kaczora. Swoją drogą, w tych właśnie dniach, w których gazety rozpisywały się jak to nie ma u nas kryzysu (vide nowa "ekonomistka" Wyborczej, pani Wielowiejska, która wysyła na pomoc Ameryce Balcerowicza, bezrobotnego z powodu trwałego braku kryzysu w Polsce) pan premier Donald udał się na zasłużony odpoczynek, w czasie którego odetchnął na chwilę od codziennej analizy sondaży poparcia dla jego osoby, sondaży którym ów kryzys może zaszkodzić.
 
Skoro więc w Polsce kryzysu "nie ma" i "nie będzie" z uwagi na to, że zaszkodzi on sondażom Premieru Tusku, to nie powinno dziwić, że głównym problemem mediów oraz polityków jest to, że jeden pilot rządowego samolotu zachorował, przez co pan premier w całym swym majestacie zakazał prezydentowi lecieć na szczyt Unii Europejskiej. Zresztą, jak pisze Wyborcza, lepiej żeby on nie  jechał na ten szczyt, bo jeszcze... zaszkodzi naszej gospodarce znacznie bardziej niż  jakieś tam kryzysy (których - przypominam, gdyby ktoś zapomniał - nie ma). Cóż, jaki barak, takie problemy. Takie problemy, jakie gazety.
 
menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka