menda menda
84
BLOG

Wszystkie mity Donalda Tuska

menda menda Polityka Obserwuj notkę 13
Legendy oraz mity upadają w najmniej oczekiwanych momentach. Na ten przykład "legenda" Lecha Wałęsy staje pod dużym znakiem zapytania w sposób cokolwiek trywialny, bo niemal za każdym razem, gdy Wałęsa się raczy odezwać. Nie inaczej jest z najnowszą legendą, a w zasadzie to mitem tworzonym w głowach Polaków na użytek salonu III RP, to jest z mitem premiera Tuska.
 
Okazuje się bowiem, że ostatnia afera "samolotowo - szczytowa" , gdy ją zestawić z obrazem Tuska, jaki on sam, cały sztab doradców, prywatne firmy pijarowe, oraz usłużne media, kreują, pozwala obnażyć kilka mistyfikacji na temat pana premiera wtłaczanych nam do głów choćby w czasie kampanii wyborczej.
 
Mit pierwszy - Donald Ugodowy
 
Donald Tusk był usilnie przedstawiany jako polityk - w odróżnieniu od kłótliwych i upartych jak osły Kaczorów - koncyliacyjny. Jedną z osi jego nieustannej kampanii promocyjnej jest wizerunek polityka unikającego jakichkolwiek sporów, tudzież medialno - retorycznych naparzanek. Oczywiście w tych naparzankach zastępują go specjalnie do tego celu wytresowane i zadaniowane ratlerki w postaci panów Palikota, Niesiołowskiego czy Nowaka, którzy na ten przykład nazywają prezydenta "trupem na wrotkach" i generalnie mieszają go z błotem przy każdej możliwej okazji. Jednocześnie, jak wspomniałem, pan premier taktownie w tego typu spory nie wchodzi, nawet gdy rozstrzyga się kwestia postawienia przed Trybunałem Stanu jego największych politycznych przeciwników ("Nie obchodziło go", czy na przykład Ziobro zostanie pociągnięty do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej).
 
Tymczasem afera samolotowa pokazała, że w istocie pan premier ma w sobie nie mniej zawziętości i uporu, co stawiani do niego w opozycji Bliźniacy. Świadczy o tym fakt, iż najpierw tygodniami odmawiał jakichkolwiek informacji kancelarii prezydenta na temat szczytu oraz treści rządowej instrukcji dotyczącej polskiego stanowiska, potem, pomimo usilnych próśb głowy państwa wysłał do Brukseli skład delegacji z wyłączeniem prezydenta, co uzasadnił, mówiąc już na szczycie "Nie potrzebuję pana prezydenta" (swoją drogą, co nas to obchodzi, że Tusk nie potrzebuje prezydenta - może my go tam potrzebujemy?!) aż wreszcie posunął się do żałosnej próby fizycznego uziemienia Kaczyńskiego w Polsce. Do powiedzenia miał mu tylko: "Prosić to ty sobie możesz..."
 
Mit drugi - Donald Dyplomata
 
Drugą pod względem ważności osią kampanii pijarowej premiera jest przedstawienie go jako wytrawnego, układowego i ugodowego dyplomatę, który w kontaktach z zagranicą przynosi Polsce wyłącznie chlubę i podnosi jej prestiż. I znów ta taktyka opiera się na zestawieniu, na zasadzie antagonizmu, Donalda Tuska i braci Kaczyńskich, którzy przez dwa lata "ośmieszali Polskę na arenie międzynarodowej", "wymachiwali szabelką" i naruszali podstawowe zasady etykiety politycznej, narażając na szwank dobre imię Polski i Polaków.
 
Afera szczytowa pokazała jednak całkowicie odmienne oblicze Donalda Tuska, który nie zawahał się narazić Polski na śmieszność, poprzez blokowanie prezydentowi wstępu na szczyt. Żartom na temat blokady samolotu wśród zagranicznych dziennikarzy i polityków nie było końca, zaś hasło "Prosić to ty sobie możesz..." wypowiedziane przez Tuska przy stole prezydialnym a więc publicznie, zostało podchwycone przez wszystkie ponoć delegacje i krążyło przez cały dzisiejszy dzień jako bon mot. Małostkowość Tuska powiązana z jego zawziętością, sprawiła, że na wierzch wyszedł polski żenujący spór polityczny, który stał się w Brukseli wizytówką naszego kraju, zaś samolot zablokowany przez Tuska na lotnisku - jego symbolem.
 
Mit trzeci - Donald Równiacha
 
"Mów mi Donek!" - żachnął się Tusk zawadiacko podczas jednej z debat telewizyjnych poprzedzających ostatnie wybory. Nie był to zapewne gest przypadkowy, jak żaden gest polityka, zwłaszcza tak pieczołowicie lepionego z pijarowej gliny przez rzesze doradców. Miał bowiem pokazać polityka w nowym postpolitycznym stylu, który zamiast mówić frazesy z piedestału, schodzi do ludzi ("Ja lubię ludzi - pan nie", padło w czasie debaty z Kaczyńskim) i mówi im z uśmiechem fajne rzeczy. W odróżnieniu, rzecz jasna od wiecznie naburmuszonych i patetyczno - groteskowych Kaczorów.

Tymczasem w czasie szczytu, ale i tuż przed nim, Donald Tusk pokazał oblicze całkowicie odmienne. Podczas gdy roześmiany prezydent poklepywał go po plecach, co pokazywały kamery, Donald Równiacha zaciskał zęby, pięści i nerwowo wodził wzrokiem po sali, unikając wzroku prezydenta. Podczas gdy prezydent, pogodnie, jak rzadko usposobiony rozmawiał z zagranicznymi politykami, Tusk milczał z marsową miną. Swoją zaś próbę uziemienia prezydenta uzasadnił tym, iż jest to "dla Polski sprawa fundamentalna", co samo w sobie stanowi o groteskowości jego zachowania, polegającego, przypomnę, na próbie fizycznego zablokowania głowy państwa poprzez zatrzymanie samolotu.
 
Mit czwarty - Donald Propaństwowiec
 
Ten mit opiera się na wykreowaniu Donalda Tuska, jako skrajnego purysty prawnego, legalisty, który po pierwsze brzydzi się jakimkolwiek naginaniem prawa, a po drugie unika wykorzystywania swoich uprawnień w celu realizowania własnych politycznych ambicji. Oczywiście kreuje się w ten sposób w opozycji do Bliźniaków, którzy mieli "naciskać", "wykorzystywać", "ręcznie sterować" różnymi instytucjami (prokuraturą, CBA, IPN, służbami specjalnymi), aby spełniać własne cele polityczne.
 
Czymże jednak było coraz to bardziej uparte i zawzięte utrudnianie prezydentowi obecności na szczycie, czy choćby informacji i dokumentów na jego temat, jeśli nie politycznym wykorzystywaniem kompetencji formowania delegacji państwowej w celu upokorzenia przeciwnika politycznego? Kancelaria premiera, abstrahując od sporów kompetencyjnych zasadzonych w Konstytucji, ma obowiązek obsługi lotniczej prezydenta i w tym konkretnym wypadku z przyczyn czysto prestiżowych i politycznych, tej obsługi odmówiła. Dokładnie tak samo ministerstwo zdrowia mogłoby zabronić wyjazdu karetki do pałacu prezydenckiego, a kierownictwo BOR-u, "dla dobra państwa" odmówiić ochrony jego głowie. Skoro jeden z ratlerków, to jest pan Nowak, polecał prezydentowi wybierającemu się do Brukseli, biuro podróży, to skąd pewność, że wkrótce inny ratlerek nie powie z rozbawieniem, by prezydent skorzystał z prywatnej firmy ochroniarskiej, niniejszym cofając funkcjonariuszy BOR-u?
 
menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka