menda menda
30
BLOG

Jak świętować, to... na smutno!

menda menda Polityka Obserwuj notkę 12

Nie od dziś wiadomo, że Donald Tusk oraz jego zaplecze polityczne z dużym sceptycyzmem patrzy na wszelkiego rodzaju pompatyczne uroczystości, sosem bogoojczyźnianym podlane patetyzmy, na żałobno - martyrologiczne adoracje polskiej przeszłości. Nie od dziś wiadomo również, że to środowisko Kaczyńskich lubuje się w masochistycznych spędach ku czci kolejnych klęsk narodowych, w pielęgnowaniu tradycji pełnej krwi, szczęku oręża i potępieńczych wrzasków.

Dowodem takiej postępowej postawy Donalda Tuska niech będzie wypowiedź  dla miesięcznika "Znak" sprzed kilkunastu lat:

"Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam  specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski -  tej ziemi konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem."

Całkowita bezideowość Kongresu Liberalno Demokratycznego, którego pogrobowcy aktualnie nami rządzą wespół z pogrobowcami Unii Wolności, powodowała, iż do polskiej tradycji i historii jej działacze mieli stosunek - delikatnie mówiąc - chłodny. Nie dziwi przeto fakt, iż politycy z tego kręgu dystansowali się od polskiej martyrologii uznając, iż lepiej będzie zatrudnić cheerliderki, co miało miejsce na zjazdach KLD, niż śpiewać "Boże coś Polskę" 

W tym roku obchody święta niepodległości będą jednak nieco inne niż w latach poprzednich. Oprócz tradycyjnych elementów, jak na przykład złożenie wieńców pod Grobem Nieznanego Żołnierza, będzie pewne nowum, zaproponowane przez prezydenta Kaczyńskiego. Chodzi mianowicie o bal w Teatrze Wielkim. Bal, z udziałem przedstawicieli kilkudziesięciu państw, na który zaproszeni zostali także przedstawiciele rządu, z Donaldem Tuskiem na czele.

Wydawać by się mogło, że nie tylko pogrobowcy KLD-UW, ale także liberalne media, dostały wreszcie coś, co odpowiada zarówno ich intuicji etycznej, jak i estetycznej, że święto niepodległosci zaczniemy obchodzić jak święto, to znaczy nie na smutno, a radośnie. Wydawać by się mogło, że bal, który jest symbolem radości, z którą Polska, co istotne, chce dzielić się również z zagranicą, to odejście od "pecha dziejowego", "bolesnej uporczywiści", od polskości "przegranej, brudnej i biednej", o której perorował Donald Tusk, a której "brzemienia nie ma ochoty dźwigać". Co prawda, nie są to jeszcze, znane z wieców KLD cheerliderki, ale to zawsze krok w dobrym, to jest pożądanym przez Tuska, kierunku.

Tymczasem, premier Donald odrzucił zaproszenie prezydenta na bal uzasadniając to "sceptycyzmem co do charakteru tego typu form obchodów uroczystości związanych z rocznicą niepodległości" . Pan premier zadowoli się martyrologicznymi uroczystościami ku czci poległych żołnierzy, ponieważ wykazuje sceptycyzm wobec radosnej gali. Czyżby więc Donald Tusk wolał "dźwigać brzemię" "przegranej, brudnej, i biednej" polskości, podczas gdy ktoś chce z niego to brzemię wreszcie ściągnąć, poprzez pokazanie optymistycznej strony patriotyzmu? Czy to ten sam Donald Tusk, który odcinał się od polskiej tragicznej przeszłości, który nie chciał brać udziału we  "wzniosło-ponurym-teatrze" patriotycznych uniesień?

Wszystko wskazuje na to, że tak. Skąd więc ta nagła zmiana spojrzenia na polską tradycję?  Dlaczego pan premier postanowił z nowoczesnego, postępowego technokraty przedzierzgnąć się w żałobnika dźwigajacego wieniec na grobie symbolizującym polską "przegraną, brud i biedę"? Zamiast więc brać udział w świątecznej gali, której gospodarzem jest znienawidzony przez niego prezydent, premier Donald we wtorek wieczorem wsunie stópki w ciepłe bambosze, włączy ulubioną stację telewizyjną, otworzy ulubioną gazetę i z nimi świętował będzie swoje święto. Dowie się mianowicie, że bal to jedna wielka klapa, że prezydent, przemawiając przejęzyczył się trzy razy, że nie ubrał smokingu bo "jest za niski" , że wśród gości był międzynarodowy "drugi garnitur". Dowie się, że nie ma ani Sarkozy'ego, ani Busha, ani Medwiediewa i, parafrazując posła Chlebowskiego, mruknie z satysfakcją pod nosem: "Dobrze, że mnie też nie ma na tej potańcówce u Kaczora. I tak ćwokowi słupki nie drgną..."

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka