menda menda
30
BLOG

Po co komu Polska?

menda menda Polityka Obserwuj notkę 8

Dzięki przeciekowi z rozmowy między Vaclavem Klausem, a Danielem Cohn - Benditem i Hansem Poetteringiem, podczas której ten pierwszy potraktowany został jak nieposłuszny centrali namiestnik podległej prowincji, wiemy przynajmniej, kto tak naprawdę rządzi w Europie. Są to kolejno: komunistyczny koneser wdzięków 5-letnich dziewczynek a także sojusznik Eryki Steinbach, relatywizujący odpowiedzialność Niemców za II Wojnę Światową. Interesuje mnie mianowicie odpowiedź na następujące pytanie: czy wyżej wymienieni byliby uprzejmi umrzeć za Olsztyn?

Obaj ci panowie są czołowymi architektami nowej Unii Europejskiej, której centralizacja, a więc stopniowe pozbawianie kompetencji państw narodowych do samostanowienia, odbywa się poprzez wprowadzenie Traktatu Lizbońskiego. W skrócie więc chodzi o władzę. A każdy, kto owej władzy nie chce się podporządkować, jak Vaclav Klaus czy Lech Kaczyński, traktowany jest niczym ścierwo a nie przywódca niepodległego państwa. Każdy zaś, kto posłusznie wykonuje kolejne dyrektywy unijnego establiszmentu, jak Donald Tusk, może liczyć na poklepywanie po plecach. Dzięki temu poklepywaniu, jakie w nagrodę za parcie do ratyfikacji przez Polskę nieistniejącego traktatu, otrzymuje Donald Tusk, może on odgrywać u siebie na prowincji (bo na to ma pełne zezwolenie) rolę światowca, którego "lubi Europa" i który godnie reprezentuje Polaków na arenie międzynarodowej, nie wdając się w kłótnie z mądrzejszymi i silniejszymi.

No więc, z grubsza wiadomo, po co Tuskowi potrzebna jest Europa: po to mianowicie, by grać na swoim podwórku PR-ową grę o elektorat. Pozostaje więc pytanie po co Europie (tej aktualnie tworzonej przez Cohn-Bendita i Poetteringa) Polska? Czy aby nie po to, po co potrzebne są jej Czechy, to jest do bezdyskusyjnego realizowania płynących z centrali rozkazów? Czy demiurgowie Unii Europejskiej traktują nasz kraj jako część wspólnego krwioobiegu, zdolną do samostanowienia, czy może zależy im wyłącznie na ideologicznym podboju nowych terytoriów, podboju, który zaczęli w 1968 roku? Jak rozumieją solidarność i współdziałanie w ramach sojuszu unijnego?

Wyobraźmy sobie, że w Polsce dzieje się to, co w Gruzji. To jest, że wojska rosyjskie, po wcześniejszym zinfiltrowaniu przez rosyjską agenturę społeczności Warmii i Mazur, która pragnie wybić się na niepodległość, zajmują terytorium województwa warmińsko-mazurskiego. Czy Daniel Cohn-Bendit wyśle nam na pomoc francuskiego żołnierza, by ten "umierał za Olsztyn?". Czy Włosi i Hiszpanie, przerywając sobie poobiednią siestę, zmobilizują się do ochrony fragmentu terytorium Polski? I kto im wyda taki rozkaz? Partia Zielonych, Czerwonych czy Różowych?

Teraz najważszejszym celem władców Unii Europejskiej jest, aby kobiety mogły bez przeszkód dokonywać aborcji, homoseksualiści adoptować dzieci, a dzieci "odkrywać swoją seksualność", najlepiej z przewodnikiem w osobie Daniela Cohn-Bendita, który pragnie wydawać wiążące dyrektywy ideologiczne wszystkim prowincjom, do czego niezbędny jest mu Traktat Lizboński. Czy do tego wszystkiego potrzebny jest mu Olsztyn? Czy facet, który odczuwa przyjemność z faktu, że "dzieci rozpięły mu rozporek i zaczęły go głaskać" i który również je "głaskał"  rzuci się na pomoc napadniętym Mazurom? A jeśli jednak - a istnieje taka obawa - pozostanie przy paleniu marihuany i "głaskaniu" (bo i, między Bogiem a prawdą, nic innego w życiu nie robił), to jak wówczas historia oceni politykę uśmiechów prowadzoną od 20 lat przez Geremków, Michników, Kwaśniewskich i Tusków, której powodzenie zależy od grymasów ludzi pokroju Cohn- Bendita?

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka