menda menda
34
BLOG

Czy Mieszko I też kupował limity?

menda menda Polityka Obserwuj notkę 15

Może nie wszystkim mieści się to w głowie, ale jest pokaźna grupa naukowców, którzy nie wierzą w tzw. "globalne ocieplenie" jako wynik działalności człowieka; naukowcy ci podają symboliczny już niemal przykład wulkanu, który przy jednym wybuchu jest w stanie uwolnić do amosfery więcej CO2 niż cała ludzkość. Jednak to jeszcze nie koniec sensacyjnych wiadomości, albowiem owo "globalne ocieplenie" nie jest na naszej planecie niczym nowym. W dziejach świata ocieplenia występują bowiem cyklicznie, a ostatnie miało miejsce w średniowieczu.

Pomiędzy wiekiem IX a XIII mieliśmy do czynienia z tzw. "średniowiecznym optium klimatycznym", które zaowocowało rozległą uprawą wina na Wyspach Brytyjskich czy kolonizacją Grenlandii przez Wikingów. Potem klimat - w ramach cyklicznych wahań - ochłodził się i nastała "mała epoka lodowa", skutkiem czego wszelkie kontakty z Grenlandią zanikły skazując tamtejszą ludność na wymarcie. W tym czasie transport po Bałtyku odbywał się za pomocą... sań, które woziły ludzi do zbudowanych na krze karczm. 

W związku ze średniowiecznym "global warming" zaciekawiło mnie, co by powiedział Mieszko I, gdyby cesarz Otton zażądał od niego pieniędzy z powodu zbyt dużej spiekoty w lecie i niezbyt srogich zim? A gdyby Mieszko spełnił jego finansowe żądanie? Co by o nim pomyśleli jego podwładni i czy nazwaliby ową transakcję "ogromnym sukcesem" Polski?

Pytam nie bez kozery, bo przez ostatnie sto lat temperatura na ziemi wzrosła o 0.8 stopnia (co czyni ją o 0,03 stopnia wyższą niż w czasie średniowiecza) w związku z czym kilku tupeciarzy postanowiło zorganizować publiczną zbórkę. Piszę: tupeciarzy, bo trzeba nie lada tupetu by wymuszać na innych zapłatę pieniędzy w związku z nieudowodnioną teorią naukową opierającą się jak narazie wyłącznie na wierze. Narody, które są posądzane o zbytnie ocieplanie atmosfery muszą wykupować tzw. "limity". Limity kupuje się u tych, którzy je sprzedają, co stanowi tylko pozornie zdanie niedorzeczne, albowiem aby coś sprzedać należy najpierw to mieć. No więc w Europie wygląda to tak, że z jakichś zagadkowych przyczyn "limitów" nie sprzedają na przykład Polacy, Czesi czy Rumuni, tylko zarządzający Unią Europejską Francuzi i Niemcy. Z kolei dyrektoriat Europy te limity dostał od tzw. "ekologów". No, ale skąd zdobyli je "ekolodzy"? Wykopali, znaleźli, wystrugali, ulepili? Pozostaje to, zdaje się, najpilniej strzeżoną tajemnicą hadlową współczesności.

Przeto media Polskie, nie bardzo zorientowane, kto, od kogo i co kupuje, na wszelki wypadek ogłosiły po ostatnim szczycie "klimatycznym" UE "ogromny sukces" premiera Tuska, który "uzyskał 60 miliardów". A ściślej rzecz ujmując nie "uzyskał" tylko odroczył płatność tego hara..., znaczy zobowiązania względem Matki Ziemi, którego pełną wysokość niektórzy wyceniają na 300 miliardów. "Ogromny sukces" pana premiera, wspieranego w tym również przez pana prezydenta, jest jednak okupiony koniecznością nabycia od Francuzów elektrowni atomowych, co oznacza, że nie tylko nikt dla nas nie uzyskał żadnych 60 miliardów, ale wręcz powiększył o sumę zakupu francuskich fabryk nasze zobowiązania względem Matki Ziemi, która z równie zagadkowych przyczyn tak ukochała Francuzów, że akurat u nich postanowiła te ogromne sumy zdeponować, dzieląc je jeszcze między kilka innych narodów wybranych.  Premier Tusk jest cały w skowronkach, bo przecież "uzyskał 60 miliardów", a oczywistym jest, że nikt się już w takie szczegóły jak kto, komu i za co płaci, nie będzie wdawał, innymi słowy fakt, że pieniądze te "uzyskał" nie dla nas, tylko wręcz przeciwnie - naszym kosztem, nie ma większego znaczenia.

Jeśli wierzyć twierdzeniom naukowców badających zmiany temperatury na ziemi, po czasie globalnego ocieplenia przyjdzie prawdopodobnie czas globalnego ochłodzenia, co oznacza, że niechybnie Polacy za kilkaset lat będą od kogoś kupować nie zgodę na emisję dwutlenku węgla, tylko pozwoleństwo na jego nieemitowanie. To oczywiście po tym, jak wydamy te 300 miliardów na "limity" emisji CO2 oraz wybudujemy i słono opłacimy Francuzom elektrownie atomowe, które w obliczu globalnego oziębienia staną się śmiertelnym zagrożeniem dla ludzkości. Ale wtedy nie będzie już niestety Donalda Tuska, a rządzić nami może jakiś postkaczysta, więc nie ma pewności, że media nazwą ów dobrowolny haracz z tytułu nieistniejącego długu "ogromnym sukcesem".

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka