menda menda
62
BLOG

Czy to już czas na podstawienie?

menda menda Polityka Obserwuj notkę 9

Kazus ministra Czumy, którego ni stąd ni zowąd zaatakowały postsowieckie media jeszcze do niedawna przymykające oko na znacznie większych rozmiarów  plamy na wizerunku rządu, pokazuje podstawową prawdę o tym gabinecie jak i partii, która go tworzy. Otóż zarówno Donald Tusk, jak i Platforma są dla salonu i mediów jedynie surogatem prawdziwej władzy, tymczasowym rusztowaniem, na którym chcą zeprzeć swoją, zachwianą po aferze Rywina i dwóch latach kaczyzmu, pozycję.

Zaiste rozczulająca jest ta dezorientacja polskiego wykształciucha, który na widok ciosów miotanych w kierunku jego rządu, to jest rządu, którego się przecież nie krytykuje, po omacku próbuje, dzwoniąc do "Szkła kontaktowego" albo wygłaszając tyrady na forum Onetu, bronić niezłomnego pana ministra. Piszę "po omacku", bowiem sytuacja w której media mówiące przez kilkanaście lat ludowi co ma myśleć, dokonują spektakularnego wyłomu w swej dotychczasowej linii dydaktycznej, powoduje, że przyzwyczajona do takiego dictum obrazowanszczizna zwyczajnie głupieje. I to już drugi raz, po tym jak panowie Sekielski i Morozowski przeczołgali ministra Drzewieckiego, wykonującego zagadkowe ruchy ręką w kierunku twarzy swojej żony.

We wczorajszym felietonie na czołówce portalu Wirtualna Polska, pani profesor Magdalena Środa, tytułująca siebie zagadkowym określeniem "etyk", podjęła się tej mozolnej próby tłumaczenia Polakom dlaczego po kilku latach kochania Unii Wolności, dziesięcioleciu gorących uczuć do Aleksandra i Jolanty Kwaśniewskich oraz trzech latach miłości do Platformy, powinni teraz przenieść swe uczucia gdzie indziej. Otóż pani Środa tłumaczy elektoratowi, że przeszłość opozycyjna pana Czumy nie ma żadnego znaczenia w obliczu faktu, że "nie płacił on podatków" i że jest "kłótliwy". Tak się przypadkowo składa, że pani Środa zaangażowała się w tworzenie kolejnego "porozumienia ponad politycznymi podziałami" złożonego z byłych komuchów, ubeków i ich agentury, które nazwane zostało - a jakże by inaczej! - Porozumieniem dla Przyszłości.

Nie łudźmy się, Platforma, mimo że idzie w dobrym kierunku, przywracając do łask byłych funkcjonariuszy SB, WSW i WSI, wyświadczając różne przysługi odpowiednim środowiskom (exemplum pół miliarda bezzwrotnej pożyczki dla firmy ITI) nadal usiana jest różnymi Czumami i Gowinami jak świąteczne ciasto rodzynkami, więc siłą rzeczy może jedynie spełniać funkcje pomocnicze, na czas, gdy po właściwej stronie sceny politycznej dokona się długooczekiwane przegrupowanie szeregów. A to, zdaje się, właśnie dobiega końca, skoro w najbliższych eurowyborach wystartuje sojusz bratnich sił: Partii Demokratycznej, SDPL i uciekinierów z SLD. Ten trop potwierdza także dzisiejszy artykuł w Gazecie Wyborczej, która dorzuca przeciwko Czumie symboliczny już zarzut, że jak tak można, no jak tak można, by ministrem sprawiedliwości był zwolennik lustracji.

Ów mechanizm podstawiania zrozumiał także znany i lubiany premier Tusk, który nawet postawił się, wzorem swojego poprzednika, mediom i zdecydował "nie ulegając nagonce" pozostawić ministra Czumę na stanowisku. To powinno dać do myślenia elektoratowi pana premiera, iż nawet on, który tzw. pijar oraz lizanie końcówki pleców dziennikarzom uczynił motywem przewodnim swojej polityki, widzi, że w każdej chwili może zostać zastąpiony kimś jeszcze bardziej niż on rozsądnym i przystojnym. Czyż nie byłby to widok rozkoszny, gdyby nagle na portalach internetowych Donald Tusk zaczął pojawiać się, zamiast na niebieskim tle i w idealnym profilu, z wytrzeszczonymi oczami i w zmierzwionej grzywce odsłaniającej zakola? Czy jego wyborcy by to wytrzymali, zwłaszcza gdy po drugiej stronie mieliby już podstawionego eleganckiego Rosatiego?

 

menda
O mnie menda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka