Dumą mnie to nie napawa, ale ostatnimi dniami do grona lansowanej przeze mnie teorii na temat rzeczywistych powodów wojny w Gruzji dołączyli profesjonalni, podobno, analitycy (Exclusiv Analysis, Heritage Foundation). O tyle mnie to nie cieszy, że wojna gospodarczo-surowcowa, ktorej narodzin jesteśmy świadkami, wcześniej czy później dotrze do nas. Z tego powodu wolałbym pozostać odosobnionym przypadkiem oceny wydarzeń światowych i za poł roku bić się w piersi i głowę popiołem posypywać. Opinia profesjonalnych, podobno, analityków ma plus taki, że chyba niewiele osób widzi w wojnie w Gruzji walkę o wolność i niezależność narodową. Albert Einstein twierdził że nie wie, na jaką broń będzie III Wojna Światowa. Śmiem twierdzić, że tego nie przewidział.
Co się dzieje w Gruzji mniej wiecej wiemy. Próby zbombardowania rurociągu Baku-Supsa a obecnie jego zamknięcie, wysadzenie pociągu na trasie Baku-Poti, przejęcie kontroli na środkową Gruzją i portem Poti. Dla azerskiej ropy pozostają trzy drogi: przez Iran, przez Rosję i przez Turcję. Ostatnia możliwość jest o tyle ciekawa, że rurociag turecki biegnie również przez Gruzję, tyle że południową. Po eksplozji z początku sierpnia kiedy to został wysadzony fragment w Turcji, rurociąg zostanie uruchomiony prawdopodobnie w tym tygodniu. Mamy więc znowy ciekawą sytuację - co zrobi Kreml w przypadku skierowania transportów ropy przez Turcję do terminalu w Ceyhan a nie przez Rosję do Noworosyjska?
Tym razem nie będę wieścił co dalej w Gruzji. Do czasu podjęcia decyzji przez Azpetrol i Socar - naftowa i gazowa firma azerska. Z tą drugą Kreml poprzez swoją spółkę zależną Gazprom prowadzi rozmowy o odkupieniu całego gazu przeznaczonego na eksport. Byłoby dziwne, gdyby Rojanie nie prowadzili podobnych rozmów z Azpetrol, którym już w ramach dobrego przygotowania negocjacji spalili kilka wagonów z ropą. Kluczowe dla losów Gruzji są więc rozmowy na linii Moskwa - Baku. Jeśli się dogadają, Rosjanie zostawią w spokoju i Saakaszwilego, i Gruzję, a może nawet stracą zainteresowanie Osetią i Abchazją. A jeśli Azerowie się postawią? Być może "Kurdowie" wysadzą rurociąg w Turcji? Bo kolejny "nieszczeliwy wypadek" w Gruzji byłby już przesadą.
Dziwna wojna, prawda? Ale do takiej musimy się przyzwyczajać. Nie rozumiem tylko dlaczego inwestujemy w F-16 zamiast w integracje z systemami energetycznymi UE. Kupujemy jakieś izraelskie systemy rakietowe, czy coś w ten deseń, zamiast budować terminal gazowy i naftowy. Dlaczego zawsze musimy być pięć kroków za aktualną sytuacją światową? Retorycznie pytam.