Wstyd się przyznać, ale do dzisiejszego poranka jakoś mi to epokowe wydarzenie umknęło. Coś mnie zaniepokoiło w środku środka komunikacji miejskiej popularnie zwanej metrem, kiedy moje współtowarzyszki komunikacyjnej niedoli roztrząsały kwestię kreacji czarnej dziury, prędkości światła, energii cząstek i jakiejś rury. I w sumie już bym o tym nie pamiętał, gdyby na pożegnanie jedna z Pań nie rzuciła: "To w razie gdyby końca świata nie było widzimy się po południu".
Nie przeczę. Wizja końca świata przed południem bardzo mi namieszała w planach. Z ulgą przyjąłem wiadomość, że naukowcy przełożyli to wydarzenie na październik. A może nawet na listopad. To ładnie z ich strony. Co tu kryć. Podobnie jak wiekszość ludzi nie uwzględniłem końca świata w moim grafiku na środę. A akurat dziś wyjątkowo mi to nie na rękę.
W każdym razie wyniki tych eksperymentów diametralnie wpłyną na moje życie. Codziennie wstaję rano i zastanawiam się jaki był początek wszechrzeczy, z czego jestem zbudowany i dokąd zmierza Wszechświat. Patrzę w lustro i widzę tą mądrą, filozoficznie zamyśloną twarz. Resztę dnia spędzam głownie na utrzymaniu tego wyrazu. Zwykle wystarcza w miejsce argumentów i zdrowego rosądku, a teraz naukowcy chcą mnie pozbawić tej możliwości? Skandal!!!
Ale wiecie co? Jakoś się z tym pogodze. Już nawet nie narzekam że wydali na rurę pod ziemią 3-5 mld euro. Czy że nie produkują niczego pożytecznego. Dzięki pozornie niepotrzebnym odkryciom mamy koło, RTG, radio i internet:) A jeśli zniszczą świat? Kiedyś nie wolno było budować kopalń, żeby się nie dokopać do piekła. Może teraz też obejdzie się bez apokalipsy:) A jak nie... to zamieszcze stosownego posta.
Wiec, zgodnie z powyższym, mam pytanie do Szanownych Salonowiczów: o czym teraz myśleć żeby mądrze wyglądać? Liczę na sprawdzone przepisy, bo moja kariera legnie w gruzach :p