- Sasza, a to twoi byli?
- Jacy moi Miszka?
- No ci co chcieli nam Prezydenta odstrzelić?
Sasza tak się na mnie spojrzał, jakbym jednym pytaniem podważył potęgę i siłę atomowego mocarstwa. I już nawet zgasił zmiętoszonego papierosa szykując wykład o sile rażenia karabinu AK-47 i umiejętnościach posługiwania sie niniejszym przez jednostki Alfa, ale rzucił tylko od niechcenia:
- A jak moi, to co?
No właśnie. To co? To może powinniśmy wojnę Saszy wypowiedzieć? W sumie saszowy kraj duży, atomowy a i czołgów moją od nas wiecej, ale my są w NATO! Uderzymy siłami marines, Luftwaffe, RAF, AC Milan i Carlą Bruni. Przecież taki Sasza szans nie ma. Wyłuszczyłem to mojemu kompanowi znad Wołgi, ale tak na mnie spojrzał, jakby pierwszy raz na oczy widział.
- Miszka - zaczął pojednawczo, częstując mnie następną "pietersburską" trucizną w bibułce - zdurniał? Ja Ci to pokrótce i dyplomatycznie wyjaśnię.
I Sasza wyjaśniać zaczął. Że z ich punktu widzenia lepszego prezydenta mieć nie mogliśmy. Zawsze palnie jakąś głupotę albo głupotę zrobi, dyskredytując Polskę w oczach każdej cywilizacji, z Mozambikiem włącznie. A już tą jazdą z drugim oszołomem przez stada krów na ciemnym zadupiu to już majstersztyk. I już widzę to NATO co nas atakuje, bo mają nieodpowiedzialnych polityków za których trzeba wojny toczyć i krew elektoratu przelewać. I generalnie to Sasza nie widzi powodu co by nas, Polaków, głowy państwa pozbawiać.
No to kamień z serca. Bo przecież nasz Prezydent rezygnuje z ochrony BOR-u. I może słusznie, bo komu by zależało żeby go życia pozbawiać? Tak w Polsce jak i na świecie pozostaje obiektem kpin i żartów. Ostatecznie współczucia. A poza tym w roli Borowców świetnie sprawdzają się dziennikarze. Może to jakiś sposób na tanie państwo?