Chociaż na S24 napisałem do tej pory tylko dziewięć raczej błahych notek – na urodziny firmy chadzam chętnie.
Przede wszystkim, żeby uściskać się z Delilah, ale też i przywitać z pozostałymi znanymi mi sierotami po TXT, w tym z jedną sierotką-rekordzistką, co to zdążyła jeszcze wyrzutkiem z innego znanego mi portalu zostać.
Podczas delektowania się ciasteczkami Midy w Saloniku Kameralnym poznałem baśń jak niedzwiedź, która wszędzie węszy i która zupełnie nie pasowała mi do wizerunku Coryllusa, zapisanego w mojej wyobraźni.
Po raz pierwszy spotkałem się z nową latoroślą Julll i Followa; litościwie nie wspomnę o gafie którą przy tej okazji strzeliłem...
Poznałem Ufkę, Eskę I Elig, a także, tuż przed wyjściem – Artemidę. Z @ndrzejem Budzykiem oplotkowałem występ Kandydata Inżyniera, a z innym sympatycznym blogerem – blogera Igłę, a właściwie jego brak na Salonie.
Wróciłem do domu bardzo zadowolony z imprezy. Poszedłbym spać, bo pora stosowna, ale nie mogę – wciąż czuję niezapomniany zapach dopalacza, którym poczęstował mnie z blaszanej flaszeczki Parakalein...