Wszystko wskazuje na to, że Bronisław Komorowski negatywnie odpowie na propozycję Kukiza i nie pójdzie na debatę z jego zwolennikami. Prawda jest taka, że co by nie zrobił Prezydent i tak jest dla niego niekorzystne. Bilans zysków i strat każe urzędującemu prezydentowi uniknąc bezpośredniego starcia. Myślę jednak, że tylko rozmowa z wyborcami Kukiza może ich przekonać do poparcia swojej kandydatury. O ile oczywiście będzie to rozmowa szczera.
Doskonale to zrozumiał Duda błyskawicznie, pozytywnie odpowiadając na zaproszenie Kukiza. Bronisław Komorowski liczy natomiast na przychylność mediów w reżyserowanej debacie telewizyjnej. Myślę, że wyborcy Kukiza też to dostrzegają.
Zakładając, że odmowa udziału w tym spotkaniu przez prezydenta jest podyktowana strachem przed bezpośrednim spotkaniem z elektoratem i trudnymi pytaniami zastanawiam się na ile jest to czysta kalkulacja wyborcza, a na ile realna rezygnacja z wyścigu po prezydenturę?
Zapyta ktoś dlaczego Komorowski miałby rezygnować z urzędu? Ano po to, żeby po jesiennych wyborach środowisko establishmentu mogło walić w PiS i Kukiza jak kiedyś w Samoobronę, stosując argument: myśmy z nimi od początku nie wchodzili w żadne alianse. Jak będzie zobaczymy. Myślę, że Duda poradzi sobie w konfrontacji z młodymi ludźmi i przekona znaczną ich część, że warto na niego zagłosować. A Komorowski niech siedzi w Belwederze, albo spaceruje ulicami Warszawy z klakierami pokroju Korzeniowskiego czy Hadacza unikając odpowiedzi na trudne pytania.
